Buntują się Mysłowice, Pszczyna, Rybnik, ale też mały Imielin, Studzienice, Jankowice, Kobiór i wiele innych. Sprzeciwiają się specustawie, która odbierze samorządom prawo głosu przy podejmowaniu decyzji o lokalizacji nowych kopalni.
Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, to firmy górnicze, zainteresowane uzyskaniem koncesji na wydobycie węgla i innych kopalin, będą musiały uzyskać od ministra środowiska decyzję o "utworzeniu obszaru specjalnego przeznaczenia". Stroną postępowania będzie wyłącznie firma, która złoży wniosek w tej sprawie. Miasta, na których terenie planowane są odkrywki, będą mogły wyrazić jedynie niewiążącą opinię.
Decyzja o utworzeniu obszaru specjalnego przeznaczenia będzie podlegała natychmiastowemu wykonaniu, a samorządy nie będą mogły zaprotestować. Mówiąc wprost – nie będą miały nic do powiedzenia w sprawie tak ważnej, jak ulokowanie na ich terenie kopalni, która jest dość trudnym sąsiadem. Bez słowa sprzeciwu będą musiały uwzględnić specjalny obszar w planach zagospodarowania przestrzennego.
- Ta specustawa odsuwa samorządy na boczny tor. A samorządy, jak wskazuje nazwa, są od tego, by "same rządzić" – mówi pragnący zachować anonimowość urzędnik w jednym z niezadowolonych miast.
Projekt ustawy wniesiony został w trybie poselskim, a więc nie ma potrzeby przeprowadzania konsultacji społecznych. Głosowanie nad nowelizacją zaplanowane jest na 15 października, a więc ostatnie posiedzenie sejmu, już po wyborach. Biorąc pod uwagę, że o potrzebie nowelizacji ustawy Prawo geologiczne PiS wspominał od początku kadencji – i na mówieniu się kończyło – trochę dziwi przyjmowanie specustawy w takim pośpiechu.
Domy tego nie wytrzymają
Mieszkańcy Śląska nie chcą mieć po sąsiedzku nowych kopalni, których nikt z nimi nie konsultował. Boją się przede wszystkim o stan swoich domów, nieprzygotowanych do wstrząsów górniczych – których nie da się wyeliminować tam, gdzie prowadzone jest wydobycie.
Nasz rozmówca tłumaczy, że w związku ze specustawą blady strach padł na tych, którzy pobudowali się niedawno i nie zabezpieczyli swoich domów na okoliczność szkód górniczych.
- Jeśli ktoś chce zbudować u nas dom, to złożony przez niego komplet dokumentów urząd przesyła do Okręgowego Urzędu Górniczego. Jego urzędnicy sprawdzają, czy działka położona jest w miejscu, w którym można się spodziewać skutków szkód górniczych, a więc czy budynek będzie odczuwał drgania spowodowane przez kopalnię, czy nie. Bo jeśli dom znajdzie się w obszarze oddziaływania kopalni, to trzeba go zabezpieczyć, dodatkowo dozbroić – wyjaśnia urzędnik.
A w ostatnich latach wszyscy nowi mieszkańcy byli przez Urząd Górniczy uspokajani, że nie ma ryzyka, żadna kopalnia nie powstanie. Można budować zwykły dom o lekkiej konstrukcji.
Taką właśnie opinię od Urzędu dostał pan Rafał. Na jednej z facebookowych grup, na których ludzie dyskutują o specustawie, napisał, że "kopalnia do pozwolenia na budowę wydała pismo, że teren jest poza obszarem górniczym, a eksploatacja nie jest planowana. Wpływ eksploatacji z istniejących obszarów miał być zerowy".
A już dziś widać, że jest inaczej.
- Przyspieszenia na gruncie miały nie przekraczać 120mm/s2. Już dziś jest 600mm/s2. Co gorsza, kopalnia nadal wystawia takie dokumenty. Gdyby napisano wprost o planowanej eksploatacji i prognozowanej kategorii szkód między 3 a 5… Nikt normalny nie wybudowałby sobie domu bez zabezpieczeń. Dom budujesz na min. 30 lat. Efekt to ponad 2000 budynków nieprzygotowanych na eksploatacje, w tym infrastruktura miejska – przekonuje.
Urzędnik, z którym rozmawiamy, mieszka w domu z lat 60., ale rozumie obawy sąsiadów.
- Widzę, jak bardzo popękany jest budynek, w którym mieszkam – a przecież to stabilna, wzmocniona budowla, do tego nieznajdująca się w bezpośredniej sferze oddziaływania kopalni! Praktycznie codziennie odczuwamy tu wstrząsy. Kopalnie mają obowiązek informować władze gmin o zanotowanych przez sejsmografy wstrząsach. A jako że pracuję w urzędzie miasta, to takie dokumenty przechodzą przez moje ręce i wiem, jak często to się dzieje – opowiada nasz rozmówca.
Czarny scenariusz: Imielin umiera, Rybnik sobie tego nie wyobraża
9-tysięczny Imielin jest oblepiony klepsydrami. "Świętej pamięci Imielin, został skazany na śmierć specustawą węglową" – głosi napis.
Imielinianie protestowali już w Katowicach, teraz zbierają podpisy pod petycją do Mateusza Morawieckiego.
- Specustawa umożliwi podejmowanie decyzji o lokalizacji kopal węgla kamiennego lub brunatnego w postępowaniu prowadzonym z pominięciem układu społecznego, w tym nawet właścicieli nieruchomości położonych na obszarze planowanego przedsięwzięcia, jak również wbrew obowiązującym w województwie i gminie aktom planowania przestrzennego - czytamy w liście.
Petycje podpisują też mieszkańcy innych miejscowości. Bo jeśli premier nie pomoże, to już chyba nic nie da się zrobić. A że Mateusz Morawiecki jest kandydatem do sejmu ze Śląska, nie powinien tych głosów ignorować.
- Zwracając się do premiera Mateusza Morawieckiego, chcemy pokazać, że nie zgadzamy się na traktowanie Śląska w tym sposób. Rząd widzi w górnikach potencjalnych wyborców, ale zapomina, że nie wszyscy Ślązacy pracują w górnictwie i po prostu chcą spokojnie żyć w tym regionie w czystym środowisku, bez ryzyka szkód górniczych i widma ciągnących się latami procesów sądowych o odszkodowania za zdewastowane domy. Otwieranie nowych kopalń to zły pomysł w dobie kryzysu klimatycznego. Na świecie przecież odchodzi się od węgla – mówi Przemysław Zdziechiewicz ze stowarzyszenia "Zielony Imielin".
Dodaje, że wśród ponad 1300 osób, które podpisały petycje o wycofanie specustawy z porządku obrad, są również mieszkający w Imielinie górnicy oraz emerytowani górnicy.
- Zdają sobie sprawę, z czym się wiąże płytka eksploatacja, taka, jaka by miała być u nas. I wiedzą, jakie to niebezpieczeństwo. W Imielinie teren zapadnie się co najmniej o sześć metrów. Dla mieszkańców Śląska oznacza to ryzyko zdewastowania zbiornika wody pitnej, z którego wodę czerpie 1/3 aglomeracji śląskiej. Jestem przekonany, że woda z tych zbiorników jest więcej warta niż słabej jakości węgiel ze złoża "Imielin-Północ" – wyjaśnia.
Petycja to ostatnia deska ratunku dla protestujących gmin. A jeśli nie odniesie skutku?
- Dramat. Nasza wyobraźnia za tym nie nadąża – mówi krótko Agnieszka Skupień, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika.
To nie te czasy, by kopalnia oznaczała lepsze życie
Wyjaśnia, że już od kilku lat o koncesję na budowę kopalni "Paruszowiec" stara się spółka Bapro. Kopalnia miałaby działać na ładnie zrewitalizowanych, atrakcyjnych terenach historycznych. Z chwilą jej otwarcia rybniczanie stracą swoje odbudowane za duże pieniądze tereny spacerowe. Ale nie tylko o to chodzi.
- Jeśli ta kopalnia powstanie, to ostateczny rachunek i tak zapłacimy my. Pozostaniemy ze zdegradowanym środowiskiem, zdegradowanym powietrzem. Już dziś Rybnik przoduje w rankingach najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce. Mamy ogromną zachorowalność na nowotwory, a dziś ktoś nam mówi, że wybuduje kolejną kopalnię?
Dodaje, że prezydent miasta robi co może, by zabezpieczyć się na okoliczność uchwalenia specustawy. Zmienił plan zagospodarowana tak, by w obecnym porządku prawnym kopalnia nie mogła powstać – ale specustawa i tak obróci ten porządek do góry nogami.
Przez lata kopalnie kojarzyły się z miejscami pracy i dużymi wpływami z podatków. Gdzie wydobywano węgiel, tam było dobre życie. Czy ten argument zupełnie dziś nie działa na wyobraźnie ludzi?
- Na 9 tys. mieszkańców Imielina zaledwie około 200 pracuje w kopalni. Z całym szacunkiem, ale trudno, by to przeważyło szalę – mówi Przemysław Zdziechiewicz. – Poza tym na Śląsku jest bardzo niskie bezrobocie, wiec nie potrzebujemy pracodawcy w postaci kopalni.
Rybniczanie również nie są przekonani.
- To, co wiemy o wpływie złej jakości powietrza i smogu na zdrowie ludzkie nie pozwala nam patrzeć krótkowzrocznie na potencjalne korzyści – bez których dobrze sobie zresztą radzimy już dziś. Nie ma wątpliwości, że to górnictwo ukształtowało nasz region, mamy piękne tradycje, ale myślimy o tym jako o historii, a nie kierunku rozwoju – podsumowuje Agnieszka Skupień.
Ministerstwo uspokaja, ale to tylko słowa
Ministerstwo energii uspokaja, że Śląsk nie powinien się obawiać nowej regulacji, bo specustawa napisana została głównie na potrzeby eksploatacji nowego złoża w Bełchatowie. Właśnie tam jest obszar specjalnego przeznaczenia, czyli taki, który jest strategicznie ważny dla bezpieczeństwa energetyczno-surowcowego.
To nie przekonuje rybniczan. Michał Mroszczak z inicjatywy "Nie dla eksploatacji złoża Paruszowiec" przekonuje, że przecież nie ma pewności, że któregoś dnia złoża pod Rybnikiem, Mysłowicami czy którąkolwiek inną miejscowością nie zostaną uznane za "strategiczne". I wtedy nic nie stanie na przeszkodzie, by fedrować.
Tym bardziej że nigdzie w projekcie nie ma mowy o tym, by ustawa miała się odnosić wyłącznie do Bełchatowa. To tylko zapewnienia polityków na dwa tygodnie przed wyborami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl