"Otrzymujemy sygnały z całej Polski, że teraz rząd wymyślił atak na kluby ze strony straży pożarnej. Komendanci pod presją z góry zachowują się różnie - niektórzy dostali piany, inni na luzie. Strażacy, którzy kontrolują są przeważnie bardzo mili. Sprawdźcie papiery i przygotujcie wszystko, jeszcze dziś" - napisał na facebookowej grupie "OtwieraMY" Paweł Tanajno, jeden z liderów buntu przedsiębiorców.
Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym Państwowej Straży Pożarnej, by potwierdzić informację, czy rzeczywiście strażacy zaangażowali się w proces kontrolowania przedsiębiorców ignorujących lockdown. Pytanie wyraźnie go zaskoczyło.
- Nic nie wiem na ten temat - mówi money.pl zaskoczony mł. bryg. mgr Krzysztof Batorski. - Strażacy, jeśli chodzą po lokalach, to zgodnie ze swoimi planami kontroli. Każda komenda powiatowa ma plan kontroli. Strażacy sprawdzają wyłącznie zabezpieczenia i warunki ochrony przeciwpożarowej - dodaje.
- Nie potwierdzam, by kontrole miały jakikolwiek związek z łamaniem obostrzeń przez przedsiębiorców - odpowiada na nasze pytanie rzecznik prasowy PSP.
Kontrole straży przeprowadzane są według harmonogramu
Krzysztof Batorski podkreśla, że kontrole strażaków zaplanowane są odpowiednio wcześniej. Każda komenda przygotowuje dla siebie plan kontroli, który następnie realizowany jest krok po kroku.
- Strażacy prowadzą czynności kontrolno-rozpoznawcze według wcześniej przyjętego planu kontroli. Czynności te strażacy mogą również prowadzić w sytuacji, gdy ktoś powiadomi lokalną jednostkę PSP o sytuacji zagrażającej życiu lub zdrowiu w świetle przepisów ochrony przeciwpożarowej - tłumaczy rzecznik prasowy.
Sygnalista w takiej sytuacji pisze o naruszeniach danego lokalu lub miejsca publicznego do najbliższej komendy straży. Ewentualnie może się też zgłosić z doniesieniem do strażaka.
- Wtedy miejscowy komendant decyduje, czy wysłać tam kontrolę warunków bezpieczeństwa pożarowego - wyjaśnia nasz rozmówca.
- Natomiast pozostałe kontrole odbywają się zgodnie z rocznym planem kontroli. Każda komenda przyjmuje, wcześniej co będzie sprawdzała i w jakich obiektach - podkreśla.
Rząd nie poluzował obostrzeń dla gastronomii i hoteli
Na czwartkowej konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił przedłużenie większości obostrzeń. Hotele, restauracje i branża fitness pozostają nadal zamknięte. Narodowa kwarantanna dla przedsiębiorców z tych branż potrwa co najmniej do 14 lutego.
Rząd jednak zdecydował, że od 1 lutego będą mogły działać galerie handlowe. Znikną też godziny dla seniorów.
Zobacz też: Siłownie i kluby fitness pozostają zamknięte. "Mam wątpliwości, ryzyko mniejsze niż w kościołach"
Część przedsiębiorców z branży hotelarsko-gastronomicznej nie chce czekać, aż rząd umożliwi im normalne działanie. Decydują się otworzyć lokale na własną rękę, pomimo obowiązujących obostrzeń.
Zawiązali też porozumienie - nazwane buntem przedsiębiorców - i uruchomili akcję #OtwieraMY, w ramach której decydują się na otwarcie biznesów, pomimo ryzyka otrzymania mandatu lub kary.
Do buntu przedsiębiorców zachęcają orzeczenia sądów, które umarzają kary dla przedsiębiorców łamiących przepisy. Na łamach money.pl opisywaliśmy przypadek fryzjera z Prudnika, który, decyzją sądu, nie musi płacić 10 tys. złotych kary nałożonej przez sanepid, za to, że nie przestał prowadzić działalności w kwietniu, podczas pierwszego lockdownu.
Natomiast przedstawiciele rządu ostrzegają "buntowników", że jeżeli dalej będą łamać obostrzenia, to ominie ich pomoc z tarcz branżowej i antykryzysowej.