W Wyśmierzycach, niedużym mieście na Mazowszu, burmistrz zakazał podlewania trawników, ogródków, zarówno przydomowych, jak i działkowych. Nie można też napełniać basenów i oczek wodnych.
Kto się nie dostosuje, będzie pociągany do odpowiedzialności "karno-skarbowej", jak wynika z zarządzenia burmistrza.
Skąd takie kroki? - Podobnie, jak w sporej części Polski, długo jest u nas sucho i gorąco, a więc zapotrzebowanie na wodę bardzo wzrosło. Wydobycie wody natomiast nie jest w stanie temu sprostać. Nie zawsze wodociągi przewidywały dostawę wody w takich ilościach i do tylu odbiorców - tłumaczy w rozmowie z money.pl Wojciech Sępioł, burmistrz Wyśmierzyc.
"Chodzi o to, by nie zabrakło wody"
Pytamy, czy ton zarządzenia nie jest zbyt ostry. - Może być trochę ostry, stanowczy, ale takie zwykle są zarządzenia. Tymczasem chodzi nam tylko o to, żeby nie zabrakło wody do celów podstawowych: bytowych i spożywczych - wyjaśnia Sępioł. I dodaje, że miasto stale monitoruje sytuację i jest gotowe znieść ograniczenie "właściwie z godziny na godzinę" - jeśli tylko będzie taka możliwość.
Burmistrz przyznał, że zdarzały się ostatnio na terenie miasta kradzieże wody, ale podkreśla, że nie ma to żadnego związku z ograniczeniami. - Nastąpił nieszczęśliwy zbieg zdarzeń - tłumaczy.
Mieszkańcy uzależnieni od upraw
Na dziejesie.wp.pl pisali do nas mieszkańcy miasta. Niektórzy narzekali, że przez decyzję władz nie mogą podlewać swoich upraw warzyw czy owoców, a z tego właśnie żyje wiele osób z regionu.
- Faktycznie, jest u nas dużo upraw, większość tunelowych. Zawsze zapraszam wszystkich do rozmowy. Jeśli zgłosi się do nas osoba, która uprawia warzywa i cierpi z powodu zarządzenia, to na pewno szybko znajdziemy rozwiązanie - zapewnia burmistrz.
Zapowiada też, że postara się, żeby podobne sytuacje nie zdarzały się w przyszłości.
- Jest za mało studni, ujęć wody – to jest na pewno temat do rozmowy z radnymi. Zapewne trzeba pomyśleć nad budową kolejnych. Przyzwyczailiśmy się trochę, że woda jest zawsze i to w takich ilościach, jakich tylko potrzebujemy. To się jednak zmienia - opowiada.
Coraz mniej opadów, coraz mniej wody
Ekspert przyznaje mu rację. - Apeli o ograniczenie zużycia wody jest i będzie coraz więcej - mówi money.pl Marek Józefiak z Greenpeace. I wspomina o wyliczeniach eksperckiego bloga Świat Wody. Wynika z nich, że już ok. 200 gmin w tym roku zaapelowało o ograniczenie zużycia wody.
Zwykle były to jednak zachęty, nie zakazy. - Gmina Żary pytała na przykład: chcesz się wykąpać czy podlać ogródek? - opowiada ekspert.
Józefiak radzi, by przygotować się na to, że problemy z wodą będą już tylko coraz większe.
- Wszystko wynika ze zmiany klimatu. Jeszcze w latach 80. susze były u nas co około pięć lat. Teraz są praktycznie co roku. Mamy częstsze fale upałów, a zamiast regularnych opadów - coraz więcej ulew, które wcale nie poprawiają sytuacji i nie nawadniają odpowiednio gleby - opowiada.
Jak temu zaradzić? - Walczyć o lepszy klimat - apeluje ekspert. I wskazuje, że kluczowe jest odejście od węgla do 2030 roku.
Jednak, jak dodaje, o wodę może i powinna walczyć każda gmina, ale i każdy jej mieszkaniec z osobna.
- Niezbędna jest adaptacja do tej sytuacji. Ograniczenie zużycia to jedno. Niektórzy próbują odnawiać zadrzewienia, tworzyć oczka wodne czy też zastawki w rowach melioracyjnych - tak, by zatrzymać wodę i spowolnić jej spływ do rzek i potoków - tłumaczy ekspert.