Samozbiory truskawek to świetna okazja do zaoszczędzenia pieniędzy, na tym jednak korzyści się nie kończą. Coraz więcej Polaków jest zainteresowanych nową "usługą", którą oferują gospodarstwa w niewielkich miejscowościach.
Zatem wybraliśmy się na jedną z takich plantacji, aby sprawdzić, co jeszcze przyciąga "zbieraczy" na pola truskawek. Trafiliśmy do gospodarstwa w niewielkiej wsi Mirowice, niedaleko Grójca, w województwie mazowieckim.
- Samozbiory rozpoczęły się u nas 11 czerwca, prosimy wcześniej naszych gości, żeby potwierdzali wizytę telefonicznie. Mamy ograniczone miejsce, a czasem okazuje się, że jedna osoba przywozi ze sobą co najmniej kilku członków rodziny - słyszymy od Moniki, właścicielki gospodarstwa, które prowadzi z mamą i mężem.
Truskawki uprawiane są na polu o powierzchni 30 arów. Jak słyszymy od Moniki, owoce są niepryskane, dlatego po zerwaniu będą krócej zdatne do spożycia. Natomiast oprócz truskawek, można również nazbierać jagód kamczackich oraz - gdy się pojawią - malin. Na dzieci czekają specjalne atrakcje, bo na terenie gospodarstwa znajdują się młode kozy, które można nakarmić i pogłaskać.
Na czym dokładnie polega samozbieranie? Wystarczy przyjechać na miejsce, wziąć ze sobą wiaderka lub łubianki i napełnić je zrywanymi z krzaków truskawkami. To, co zbierzemy, możemy kupić u gospodarzy w znacznie niższej cenie niż na rynku. "Zbieracze" w Mirowicach upolują truskawki już za 6 zł za kg.
- W tym roku pełnia sezonu dopiero się zaczyna. Rok temu w sezonie truskawki sprzedawaliśmy za 5 zł, jeśli będzie cieplej i spadną ceny owoców, to pewnie i u nas też będą tańsze - dodaje.
Atrakcja dla rodzin
Do Mirowic przyjechałam przed 10 rano i już wtedy można było dojrzeć kilkanaścioro "zbieraczy" przy krzakach truskawek. Były to głównie rodziny z dziećmi.
- Przyjechaliśmy tu tak naprawdę z ciekawości. Miejsce polecili nam znajomi, którzy już rok temu byli na samozbiorach. Takie zbieranie samemu sprawia wiele przyjemności - mówi Agnieszka.
Syn pochwalił się, że zbieranie idzie sprawnie i że kończy zapełniać już trzeci koszyczek. Rodzina przyjechała do Mirowic autem z Warszawy, w sumie jechali niecałą godzinę.
- Dwa razy już kupowałam truskawki w tym sezonie i mam wrażenie, że na stoiskach owoce są nieświeże. Pochodzę z typowo wiejskich terenów i mam porównanie do truskawek zrywanych z krzaka. Te świeżo zebrane smakują o wiele lepiej - dodaje Agnieszka.
- Jesteśmy tutaj po raz pierwszy. Lubimy przyjeżdżać na wieś, przyjemnie jest samemu nazbierać dla siebie warzyw i owoców. Dzisiaj udało nam się uzbierać 10 kg truskawek - słyszmy z kolei od Ani.
Przyjechała z mężem i dziećmi z Otwocka. To niedaleko, właściwie około 40 minut drogi samochodem. Oprócz truskawek, udało im się jeszcze zebrać trochę jagód.
Ja zebrałam zdecydowanie mniej niż Ania z rodziną, bo tylko 2,5 kg truskawek. W jakim czasie? Zajęło mi to około 20 minut. Pełna łubianka truskawek kosztowała mnie 15 zł. Za dodatkową opłatą koszyk można było zabrać ze sobą.
Samozbiory przyszłym hitem agroturystyki?
- Samozbiory to przyszłość dla wsi, ludzie coraz chętniej będą szukali takich miejsc. Synowi bardzo się tutaj podoba, nie wiem, kiedy uda nam się wyciągnąć go stąd do domu - dodaje Ania z uśmiechem.
To już drugi rok z rzędu, gdy Mirowicach można samemu zrywać truskawki. Jak słyszymy od Moniki, pandemia odegrała znaczącą rolę w rozwoju tej formy spędzania wolnego czasu. Okazuje się, że nie tylko "zbieracze", którzy pojawili się na polach truskawek po kilku miesiącach lockdownu, mieli w tym swój udział.
- Rok temu nikt nie wiedział, jak długo granice będą zamknięte, a nie ukrywajmy, że siłą roboczą napędzającą polskie rolnictwo są pracownicy z Ukrainy. Polaków do pracy raczej tutaj nie ma. Myślę, że to było powodem, który skłonił rolników do udostępniania swoich pól na samozbiory - ocenia kobieta.
- Umieściliśmy ogłoszenie na myzbieramy.pl i telefony właściwie od razu się rozdzwoniły. Zdarzało się, że w ciągu całego dnia przewijało się około 100 osób. Przyjeżdżali goście z krajów wschodnich, trafił się również jeden ze Stanów Zjednoczonych. Odwiedził nas także dyplomata na niebieskich tablicach rejestracyjnych - dodaje.
Ogromne zainteresowanie widać również i w tym roku, bo kiedy rozmawiam z gospodynią, co rusz rozbrzmiewa dźwięk telefonu. Dzwonią przyszli "zbieracze", aby dowiedzieć się więcej o samozbiorach.
Na ubiegłorocznych zbiorach kobiecie udało się uzbierać około 10 tys. zł. Jak będzie w tym roku? Gospodarze czekają jeszcze na lepszą pogodę. Samozbiory truskawek potrwają prawdopodobnie do końca czerwca, a zaraz po nich rozpocznie się sezon na maliny.