Punktualnie o godzinie 13.00 w Centrum Prasowym Polskiej Agencji Prasowej w Warszawie miało rozpocząć się spotkanie przedstawicieli spółek energetycznych z dziennikarzami. W praktyce była to tajna konferencja prasowa, gdyż zaproszono jedynie wybrane media. A przedstawicielom telewizji i radia zakazano nagrywania dźwięku i obrazu.
- To prywatne spotkanie - argumentował Ryszard Wasiłek, prezes Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie i wiceprezes państwowego giganta, PGE.
- Prywatnie wolimy spędzać czas inaczej. Tu jesteśmy służbowo, by przekazywać informacje naszym czytelnikom, widzom i słuchaczom - ripostował dziennikarz WP, który był obecny na spotkaniu.
Poniżej przedstawiamy pytania, jakie redakcja WP zadała twórcom "kampanii żarówkowej" oraz odpowiedzi, których udzielił Ryszard Wasiłek.
Pytania o kontrowersyjną kampanię obwiniającą UE za ceny energii
Przypomnijmy: mówimy o kampanii, która zdaniem większości komentatorów ma antyunijny wydźwięk i zawiera wiele manipulacji. Jej twórcy wykupili ogrom billboardów oraz ogłoszeń w prasie, by przekonywać, że "polityka klimatyczna UE = droga energia, wysokie ceny".
Ile kosztowała "kampania żarówkowa"?
Kampania - jak przyznał Wasiłek - kosztowała 12,4 mln zł. Tym samym prezes Polskich Elektrowni, które formalnie były twórcą tej kampanii, potwierdził doniesienia Wirtualnej Polski.
W tekście tym WP wykazała, że Polskie Elektrownie to podmiot, który zrzesza 12 spółek zajmujących się produkcją energii elektrycznej. Oprócz tych kontrolowanych przez państwo, także prywatne.
"1,5 miliona złotych zapłaciła Enea Połaniec. Tę kwotę potwierdziło nam kolejne źródło. Tyle samo miała dorzucić Enea Wytwarzanie. Po 3 miliony miały dać PGE GiEK, Tauron Wytwarzanie i Energa, a PGNiG Termika miała wpłacić 400 tys. W sumie daje to kwotę 12,4 miliona złotych" - ustaliła WP.
Tu jednak ważna uwaga: na kwotę 12,4 mln zł składa się jedynie koszt wykupienia billboardów oraz ogłoszeń w mediach. Nie jest w to wliczona praca sztabu osób zajmujących stanowiska w spółkach Skarbu Państwa, które zapewne w godzinach pracy zajmowały się "kampanią żarówkową".
Czy spółki, które dały pieniądze, konsultowały się ze swoimi akcjonariuszami, w tym przede wszystkim ze Skarbem Państwa, zanim wyłożyły środki?
Ryszard Wasiłek zaznaczył, że nie odpowie na to pytanie podczas spotkania. Poprosił o wysłanie e-maila. Na wskazanie przez dziennikarza WP, że to dziennikarze decydują, gdzie zadają pytania i że spotkanie z mediami powinno służyć udzieleniu odpowiedzi na wszelkie wątpliwości, Wasiłek podkreślił, że to on jest gospodarzem spotkania i to on decyduje, na jakie pytania odpowie.
Dziennikarze innych redakcji dopytywali, czy w sprawę "kampanii żarówkowej" zaangażowany był Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych. Ryszard Wasiłek nie odpowiedział na to pytanie, śmiejąc się jedynie i pytając: "co państwo z tym Sasinem?".
Jakie korzyści z kampanii odnieśli akcjonariusze spółek, które za nią zapłaciły?
- Duże - wskazał Ryszard Wasiłek. Jego zdaniem korzyścią jest już sam fakt, że mówi się o problemie kosztów wytwarzania energii. Prezes Polskich Elektrowni zasugerował nawet, że trwające od miesięcy unijne prace nad reformą polityki energetycznej UE mogą być powiązane z "kampanią żarówkową".
Zdaniem Ryszarda Wasiłka korzyścią dla akcjonariuszy może być to, że istnieje nadzieja na to, że "pieniądze zostaną w Polsce, a nie trafią np. do Francji". Co konkretnie współtwórca "kampanii żarówkowej" miał na myśli - nie wiadomo. Wiceprezes PGE pouczał natomiast dziennikarzy, że powinni o tym pisać (o potrzebie pozostawiania pieniędzy w Polsce), a nie o wątpliwych zastrzeżeniach dotyczących kampanii informacyjnej.
Która to kampania informacyjna Polskich Elektrowni?
Przytłaczająca większość komentatorów wskazuje, że faktycznym zleceniodawcą kampanii jest Ministerstwo Aktywów Państwowych, a towarzystwo Polskie Elektrownie stanowi jedynie "przykrywkę".
Ryszard Wasiłek oburza się na takie sugestie i wskazuje, że towarzystwo musi informować społeczeństwo o istotnych gospodarczo kwestiach.
W związku z tym postanowiliśmy spytać, która to już kampania informacyjna Polskich Elektrowni prowadzona na ogólnopolską, dużą skalę. Z mglistej odpowiedzi wynika, że ta obecnie prowadzona jest pierwszą kampanią.
Dlaczego na plakatach wskazuje się, że opłata klimatyczna UE to 60 proc. kosztów produkcji energii, zaś na ilustrującej tę kwestię żarówce unijne opłaty zajmują ponad 70 proc. powierzchni?
To pytanie - zdaniem Ryszarda Wasiłka - nie ma sensu i "nie o to w ogóle chodzi w kampanii". - Myśli pan, że ja to robiłem? - spytał dziennikarza WP prezes Wasiłek.
Po czym skonsultował się z kolegami z innych państwowych firm wytwarzających energię i wspólnie stwierdzili, że opłata klimatyczna odpowiada obecnie już za 70 proc. kosztów produkcji energii. Jednocześnie menedżerowie państwowych spółek nie umieli wskazać, dlaczego w takim razie na plakacie widnieje informacja o 60 proc.
To zresztą niejedyny kłopot państwowych menedżerów z liczbami. Jeden z dziennikarzy zwrócił bowiem uwagę, że obliczenia dotyczące kosztów wytwarzania energii są błędne w świetle powszechnie dostępnych danych. W odpowiedzi usłyszał: "takie dane mi przygotowano". Po czym Ryszard Wasiłek poprosił, by traktować je jako orientacyjny rząd wielkości.
Dlaczego na rachunkach PGE pokazuje podobną żarówkę i pisze o cenie energii, a nie o kosztach produkcji energii?
To o tyle istotna sprawa, gdyż Ryszard Wasiłek cały czas przekonywał dziennikarzy, że w kampanii nie ma żadnej nieprawdziwej informacji. Wskazywał on, że z plakatów i reklam jasno wynika, że Polskie Elektrownie odnoszą się jedynie do kosztów produkcji energii, nie zaś do ceny dla konsumentów.
Stąd pytanie o to, dlaczego na rachunkach, które otrzymują Polacy, jest już mowa o cenach energii elektrycznej, a nie o kosztach produkcji.
Ryszard Wasiłek, który - podkreślmy - jest wiceprezesem PGE, stwierdził, że nie zna on każdego rachunku wystawianego przez PGE i każdej informacji, którą spółka publikuje. Zarazem wskazał, że nieprawdziwa jest informacja, by na końcową cenę energii w 60 proc. składały się koszty wynikające z polityki klimatycznej Unii Europejskiej.
Czy kampania informacyjna jest udana, skoro wiele osób, w tym eksperci specjalizujący się w energetyce, uznają ją za manipulację?
Zdaniem twórców kampanii jest ona bardzo udana. Dzięki niej bowiem udało się na przykład... przekonać dziennikarzy, by przyszli do Centrum Prasowego PAP. Ryszard Wasiłek uważa, że sukcesem jest sam fakt, że zaczęło się wreszcie mówić o kosztach wytwarzania energii.
- Kampania jest udana, cel jest realizowany. Nie planujemy kończyć kampanii przed czasem - skonkludował Ryszard Wasiłek.