Santander Bank Polska, były BZ WBK, któremu przez lata przewodził Mateusz Morawiecki, podsumował obietnice PiS-u, jak i PO. Wskazuje przy tym, że przyszły rząd może mieć nie lada problemy, jeśli będzie chciał wciąż obiecywać kolejne wydatki bez pokrycia w dochodach. Dlaczego? Wpływy budżetowe już teraz spadają, a nie mamy nawet oficjalnego startu kampanii wyborczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Santander Bank Polska podsumowuje obietnice PiS i PO
Póki co znacznie więcej na razie obiecała Platforma Obywatelska. Jej obietnice już teraz kosztowałyby, zdaniem analityków banku, 88,5 mld zł. PiS-u z kolei 27 mld zł. Szczegóły przedstawia zestawienie poniżej.
- Spodziewamy się deficytu 5,3 proc. PKB w tym roku i nasza prognoza jest z grubsza stabilna. Aktualizacja budżetu (wzrost deficytu budżetowego o 24 mld zł) oraz niższe prognozy inflacji są neutralizowane przez wyższe prognozy wzrostu gospodarczego. Na 2024 r. spodziewamy się deficytu 4 proc. PKB, przy założeniu, że nie pojawiają się żadne dodatkowe obietnice wyborcze zwiększające deficyt - przewidują ekonomiści Santandera.
Według nich założenie to prawdopodobnie będzie trudne do obrony, więc widzą oni w tym miejscu istotne ryzyko, że deficyt się jeszcze zwiększy.
- Więcej będziemy wiedzieć po opublikowaniu projektu ustawy budżetowej (we wrześniu) oraz wraz z nowymi obietnicami wyborczymi. Naszym zdaniem konkurujące partie nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa - przewidują.
Z drugiej strony, jak wskazują, Komisja Europejska ma wrócić do monitorowania przestrzeni reguł fiskalnych. Możliwe, że dotychczasowe zasady zostaną zmienione, niemniej może to ograniczać możliwość rządu do zwiększenia deficytu wyraźnie powyżej 3 proc. PKB.
Budżet wygląda coraz gorzej
Co ważne, specjaliści banku przekonują, że w ostatnich miesiącach doszło do wyraźnego obniżenia wpływów podatkowych budżetu w porównaniu do PKB.
- Od szczytu w lutym 2022 r. stosunek dochodów podatkowych do PKB obniżył się o 2,5 punktu procentowego. Spadek dochodów budżetowych może być utrudnieniem dla wprowadzania nowych propozycji wyborczych - podsumowują.
Dr Mirosław Gronicki, minister finansów w rządzie Marka Belki, w połowie lipca zwracał uwagę nie tylko na alternatywny budżet rządu, ale również na to, jak wygląda ten, który PiS przedstawia co miesiąc. Podkreśla on, że postępowanie MF i rządu doprowadziło do zapaści w dochodach finansów publicznych, a zaczęło się to już w 2021 r.
W ciągu pierwszych pięciu miesięcy dochody były tylko o kilka miliardów wyższe, pomimo wysokiej inflacji. Można zaryzykować stwierdzenie, że mamy do czynienia z zapaścią w dochodach państwa. Wyglądają one wyjątkowo kiepsko - przekonywał.