Konrad Kąkolewski, były prezes GetBacku, opuścił areszt. Przypomnijmy, że według postanowień sądu z marca 2022 r., Kąkolewski mógł wyjść na wolność za poręczeniem majątkowym. W lutym tego roku ruszył proces ws. firmy przed warszawskim sądem okręgowym.
Były prezes GetBacku Konrad Kąkolewski wyszedł na wolność
Od razu po wyjściu z aresztu Kąkolewski udzielił wywiadu w Radiu Zet. Mówi w nim m.in., że w GetBacku "były pieniądze", a firma "mogła spłacić wierzycieli w co najmniej 100 proc., a nawet wręcz w 300 proc.".
"Te pieniądze zostały ukradzione, ale żeby ukraść te pieniądze fizycznie, nie w jakiś bardzo przemyślny sposób, w bardzo prosty sposób, no to ktoś musiał oszukać tych wierzycieli, osoby fizyczne. Była potrzebna tuba medialna" - tłumaczy prezes, kreśląc wizję szerokiego układu, który chronił GetBack.
Podkreśla też w wywiadzie, że istnieje sprawa o sygnaturze RP1.DS.8.2020, która "mówi bardzo prosto - były pieniądze w GetBacku, zostały ukradzione, dlatego 20 tysięcy ludzi nie dostało pieniędzy z firmy".
Kąkolewski wskazuje też, że jego zdaniem "jest dzisiaj jeszcze możliwość odzyskania 100 proc. tych pieniędzy":
"Ja nie spocznę, dopóki ci ludzie nie dostaną na tacy tych pieniędzy. Prowadzę to jako wierzyciel w sądzie, staram się odwrócić zawarty układ, odwrócić "transakcje" wyprowadznia majątku z GetBack za praktycznie zero i staram się przywrócić aktywa, czyli pieniądze do firmy. To były wierzytelności, one zostały ukradzione i troszeczkę zwindykowane. Tam jeszcze bardzo dużo zostało. Było 8 miliardów złotych w gotówce, zwindykowano około miliarda złotych, zostało więc jeszcze 7 miliardów. A pokrzywdzonym trzeba oddać tylko 3 miliardy złotych. A przecież 3 miliardy złotych to mniej niż 7 miliardów złotych. Czyli ludzie odzyskają 100 proc. pieniędzy i ja się tym teraz nie zajmuję. Tak naprawdę wyjaśniłem to jak to zrobić od strony nie tylko cywilnej, ale również karnej prokuraturze. I niezależnie ode mnie to prokuratura powinna też działać. A nie działa. Najpierw pozwoliła ukraść, potem grała Greka przez 4 lata, a teraz ciągle nie zabezpiecza tych aktywów chociaż ma dowody na kradzież i te dowody ma od 3 lat" - mówi Kąkolewski.
W jednej z wypowiedzi były prezes GetBacku zaznacza, że on sam "jest wierzycielem i pokrzywdzonym". Dodaje, że złożył "wnioski o zmianę układu z wierzycielami i "odwrócenie tak zwanych transakcji wyprowadzenia majątku, żeby pieniądze wróciły do GetBacku i żeby wypłacić je ludziom" - w tym jemu samemu. "Ja też chcę odzyskać te pieniądze" - podkreśla.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Konrad Kąkolewski zaznacza też w rozmowie, że jest "świadkiem w 5 sprawach".
"Wiem, że to brzmi dziwnie. Świadomość opinii publicznej jest inna, że ja jestem winny i koniec. Natomiast jest dzisiaj 6 spraw afery GetBack. W pięciu jestem świadkiem, w jednej jestem oskarżony, wypowiadam się w sądzie i będę dalej się wypowiadał otwarcie, długo i na temat, więc mogę pewnie się lepiej przydać i prokuraturze w tym byciu świadkiem jak jestem na wolności" - wyjaśnia były prezes GB.
Przypomnijmy, że w sprawie, w której jest oskarżony, Kąkolewski nie przyznał się do winy.
W wywiadzie dla Radia Zet biznesmen opowiada też, że zanim go aresztowano, sam zgłosił się do służb i prokuratury - w maju 2018 r. Miał wówczas zawiadomić organy państwa o kradzieży pieniędzy z GetBacku i jak twierdzi, "jest 80 stron protokół z tego". Jak podkreśla, "dwie prokuratorki, które chciały zapobiec tej kradzieży, zostały szybko wyrzucone z pracy".
"Do tego jeszcze wyrzucono z CBA osoby, które chciały ochronić GetBack. To był jakby większy układ, który ma swoje wpływy od lat" - stwierdza manager.