Do zatrzymania doszło w styczniu 2019 r. W czerwcu 2019 roku Sąd Rejonowy w Gdańsku orzekł, że samo zatrzymanie było niezasadne. Byłego prezesa można była wezwać w normalnym trybie. Olechnowicza ścigano za umowę na usługi doradcze zawartą w 2011 r. przez Lotos z Tomaszem S., byłym asystentem Sławomira Nowaka. Byłemu prezesowi i trzem innym osobom postawiono zarzut wyrządzenia Lotosowi szkody znacznych rozmiarów, "nie mniejszej niż 246 tys. zł".
Sprawa przeciwko Olechnowiczowi utknęła. Według prokuratury Lotos płacił za fikcyjne usługi, ale śledczy nadal nie sporządzili aktu oskarżenia. - Po lutym 2019 r. nie prowadzono w tej sprawie żadnych czynności, o których byśmy wiedzieli. W zderzeniu z olbrzymią inwencją procesową i nagłośnieniem tej sprawy na jej samym początku to jest dla mnie sytuacja niezrozumiała – powiedział „Wyborczej” mecenas Janusz Kaczmarek, reprezentujący Pawła Olechnowicza.
W tej sytuacji Olechnowicz domaga się zadośćuczynienia za niezasadne zatrzymanie. W czwartek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się w tej sprawie proces. Olechnowicz chce 100 tys. zł. Prokuratura chce zmniejszenia kwoty, choć samej oceny sądu o niezasadnym zatrzymaniu nie podważa.
Zobacz: Podatki pójdą w górę? "W budżecie potrzebne są świeże pieniądze"
Podczas czwartkowej rozprawy Olechnowicz mówił o tym, jak doszło do zatrzymania. Doszło do tego w Wadowicach, w domu szwagra. Olechnowicz pojechał z żoną do rodziny na obchody rocznicy śmierci teściów. Agenci weszli do domu szwagra o godz. 7 rano. Następnie zawieziono go do Bielska-Białej, a potem do lekarza do Katowic, następnie zaś do Gdańska na przesłuchanie.
Były prezes Lotos podkreślał, że z powodu zatrzymania utracił wiarygodność, miał także problemy zdrowotne i finansowe. Uważa, że został potraktowany nieuczciwie, bo nigdy nie uchylał się od współpracy z organami państwa.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie