Rynek paliw w Polsce przed wyborami jest coraz bardziej rozstrojony. Orlen apeluje do Polaków o niekupowanie paliwa na zapas. Na części stacji Shell w kraju można było zatankować maksymalnie 100 l oleju napędowego. "Wynika to z braków magazynowych" - usłyszeliśmy w jednym z punktów we Wrocławiu. Ograniczenia w środę zostały wycofane.
Problemy widać jak na dłoni również w przygranicznych stacjach. Money.pl informowało jako pierwsze o przyjazdach Czechów, którzy tankują znacznie tańsze polskie paliwo do baków. Zakorkowane są stacje np. w Świnoujściu, gdzie masowo tankują Niemcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piotr Woźniak nie zostawia na Orlenie i Danielu Obajtku suchej nitki
W ciągu miesiąca średnia cena benzyny PB95 w Polsce spadła o 0,59 zł - podała w środę Polska Izba Paliw Płynnych. Z kolei średnia cena ON spadła o 0,42 zł do 6,05 zł/litr. Dzieje się tak w czasie, kiedy w ciągu trzech miesięcy złoty wobec dolara osłabił się aż o 8 proc., a ceny baryłki ropy wzrosły od czerwca z 75 do ok. 95 dol. Warto zaznaczyć, że to właśnie w dolarach rozliczane są transakcje zakupu ropy.
Te ruchy ostro komentuje w rozmowie z money.pl Piotr Woźniak, były minister gospodarki za rządów PiS oraz prezes zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w latach 2016-2020, czyli również za władzy Zjednoczonej Prawicy.
Instytucje państwa w sprawie cen paliw w Polsce nie działają. UOKiK i URE nic w tej sprawie nie robią. Te dwa urzędy zagięłyby tylko palec, a sytuacja musiałaby wrócić do pionu. Tak powinny wyglądać silne krajowe instytucje, które w tym przypadku mogłyby wymierzyć kary. Nie tylko spółce, ale również personalnie osobom podejmującym takie działania, czyli zarządowi. Niestety, realia mamy inne – mówi nam Woźniak.
Jego zdaniem zachowanie Daniela Obajtka jest "oczywistym ruchem wyborczym". – Mamy teraz wzmożony czas działań agrotechnicznych na wsi, takich jak np. wykopki czy orki. To wszystko wymaga olbrzymich ilości diesla – przekonuje. Na pytanie, czy w takim razie władza chce sobie w ten sposób kupić politycznie wieś, odpowiada: "Oczywiście, że tak".
Scenariusz węgierski nad Wisłą. "Będą kupować na grandę"
Woźniak ostrzega również przed tym, co rok temu wydarzyło się nad Balatonem.
Grozi nam scenariusz węgierski. A to byłaby zgroza – uważa Piotr Woźniak.
Przypomnijmy, że Viktor Orban zamroził ceny paliw przed ubiegłorocznymi wyborami tak skutecznie, że w końcu paliwa na stacjach zabrakło, a kiedy przywrócił normalną cenę, wybuchł kryzys gospodarczy. Inflacja powędrowała grubo powyżej 20 proc., skłaniając szefa tamtejszego banku centralnego do otwartej krytyki polityki gospodarczej Fideszu, co wcześniej mu się nie zdarzało.
Wtedy Daniel Obajtek ostrzegał, że to praktyka, która musi prędzej czy później doprowadzić do kryzysu.
– Jeśli ta decyzja będzie się utrzymywać, a ludzie będą mieli świadomość, że po wyborach czeka nas skokowy wzrost cen paliw, to jak najbardziej, grożą nam niedobory paliw na stacjach. Popyt przewyższy podaż. Będą kupować na grandę. Jak ktoś będzie miał szwagra na stacji, to taki np. rolnik zatankuje tysiąc litrów do beczek, bo dlaczego miałby tego nie zrobić, jak i tak zużyje ten cały zapas. Obecna cena w stosunku do przewidywań rynku na poziomie 8 zł jest bardzo duża – ponad 2 zł na litrze – mówi były szef PGNiG.
Według niego błędy Orbana i tak zostaną powielone, co będzie widoczne w sklepach.
– Teraz dzięki tym działaniom inflacja się obniży, ale później, kiedy ceny paliw wzrosną, inflacja przyspieszy. Ludzie przecież nie przestaną nagle jeździć samochodami. Rolnik nie przestanie zużywać paliwa do roli, bo z tego żyje. Opłacalność mu spadnie na łeb na szyję, ale będzie musiał to paliwo kupić – wskazuje nasz rozmówca.
– Następnym ruchem z punktu widzenia takiego postępowania powinno być zwiększenie dopłat do paliwa dla rolników. Nie rozumiem, z jakiego powodu władza jednak tego nie robi – dodaje Piotr Woźniak.
Działanie na szkodę spółki? "Tak"
Na pytanie, czy jego zdaniem obecne ruchy Orlenu są działaniem na szkodę spółki, Piotr Woźniak odpowiada: "Tak". – Trzeba by tam wpuścić audytora, który by sprawdził, jaką koncern utrzymywał marżę wcześniej, a jaką ma dzisiaj – uważa.
W tym miejscu musimy podkreślić, że od drugiego kwartału Orlen nie publikuje modelowej marży petrochemicznej. Z raportu spółki dowiadujemy się, że została ona "tymczasowo wstrzymana z powodu aktualizacji formuły".
Z takim postawieniem sprawy stanowczo nie zgadza się Piotr Woźniak. – Moim zdaniem oni po prostu nie chcą jej publikować. Jakby zapytał się ich pan, dlaczego tego nie robią, to pewnie by odpowiedzieli, że ołówek im się złamał, albo muszą iść po temperówkę, albo pożyczyć pieniądze na temperówkę. To jest wymówka – podsumowuje, dodając, że NIK powinna do koncernu wejść z kontrolą.
– Kontrolerzy nie mogliby być zbyci takimi prostymi sloganami – mówi Woźniak.
"Nikt nie będzie chciał ponosić strat"
Podobnego zdania jest Grażyna Piotrowska-Oliwa, również była prezeska PGNiG. Według niej rynek paliw w kraju jest rozstrojony.
– Wystarczy porównać ceny detaliczne z tymi wyznaczonymi przez rynek. Dlatego grozi nam scenariusz węgierski. Kiedy nie opłaca się importować paliwa w hurcie, bo później nie da się go sprzedać po tej cenie na stacji, to żadne przedsiębiorstwo nie będzie ponosiło strat. Dojdzie do tego, co wydarzyło się nad Balatonem, gdzie prywatne stacje paliw były zamknięte, bo nie wystarczyło paliwa, a sprowadzać się go nie opłacało – mówi w rozmowie z money.pl ekspertka.
To, co znacznie bardziej niepokoi byłą szefową PGNiG, jest możliwość użycia rezerw interwencyjnych przez Orlen. Według niej byłoby to działanie łamiące celowość ustawy o rezerwach strategicznych, które mają zapewnić bezpieczeństwo państwa.
Piotrowska-Oliwa podobnie jak Piotr Woźniak uważa, że obecne zachowanie Daniela Obajtka jest "działaniem na szkodę spółki". Nie spodziewa się jednak wzięcia za to odpowiedzialności za władzy PiS. – Dodatkowo jest to działanie wybitnie antykonkurencyjne, na co usilnie nie chce zwrócić uwagi UOKiK – kończy.
Orlen w ostatnich tygodniach konsekwentnie odrzuca zarzuty o "upolitycznienie" cen paliw i utrzymywanie ich na zaniżonym poziomie.
"Ceny paliw, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, zależą od notowań gotowych produktów paliwowych na europejskich giełdach. Dodatkowo na ceny paliwa na poszczególnych rynkach oraz w ofercie konkretnych dostawców wpływ mają także, m.in. źródła pozyskania paliw, koszty surowców, obciążenia fiskalne oraz koszty produkcji i usług, w tym koszt energii, logistyki i koszty pracy" – tłumaczy koncern.
We wtorek, 26 września, Orlen oświadczył, że "nie przewiduje wprowadzenia limitów tankowania na swoich stacjach ani zmiany polityki cenowej".
"Przy wyłączeniu nieprzewidzianych wahań czy zdarzeń na rynku, nie ma powodów, aby ceny paliwa miały w kolejnych tygodniach gwałtownie wzrosnąć, albo żeby miało go zabraknąć" – poinformował koncern.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl