W poniedziałek wicepremier i jednocześnie minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin spotykał się z przedstawicielami części biznesów. I tak na liście miał branżę weselną, branżę sportową (reprezentowaną przez siłownie i kluby fitness) oraz branżę handlową. Wiemy, jak przebiegało spotkanie z tą ostatnią.
- To był raczej wieczorek zapoznawczy niż negocjacje polityczno-biznesowe - mówi money.pl jeden z uczestników. - Choć przedstawiliśmy pełną listę konkretów to żadna nie była szeroko omawiana i nie spotkała się z akceptacją. Usłyszeliśmy za to, że na kolejne spotkania z pewnością będzie czas. I to już niedługo - dodaje.
Jak wynika z informacji money.pl, ze strony resortu rozwoju, pracy i technologii padło tylko jedno zapewnienie. Biznes o obostrzeniach i obowiązujących zasadach ma się dowiadywać szybciej, a nie na ostatnią chwilę. W tym momencie standardem jest ogłaszanie zmian na konferencjach prasowych i publikowanie rozporządzeń na chwilę przed ich wejściem w życie. Efekt? Biznes przestawia się w nocy.
Wicepremier Jarosław Gowin miał zapewnić uczestników, że jeszcze przed publikacją rozporządzeń pojawi się o wiele więcej szczegółów, a i same dokumenty będą po prostu wcześniej dostępne.
Czytaj także: Lockdown jednak możliwy? Rząd niepokojąco zmienia zdanie
Dla handlowców to jednak zdecydowanie za mało. I wyciągnęli dwie propozycje: tymczasowe zawieszenie zakazu handlu w niedzielę oraz likwidację tzw. godzin dla seniorów.
I tak np. branża handlowa przekonuje, że od 10 do 12 (gdy obowiązują godziny dla seniorów) w większości sklepów są pustki. Seniorzy nie korzystają ze sklepów o tej porze, a ich dalsze uszczęśliwianie po prostu kosztuje. Przedstawiciele branży handlowej postulują zniesienie godzin, ale dopuszczają również inne rozwiązania. I tak np. pojawiły się pomysły, by godzinami była objęta szersza grupa klientów.
Jak to zrobić? W tej chwili z "godzin dla seniorów" mogą korzystać osoby w wieku powyżej 60 lat. Rozszerzenie mogłoby zakładać zachęcanie np. 50 lub nawet 45-latków, by szybciej poszli na zakupy. Inną opcją jest przeniesienie godzin ciut wcześniej (np. od 8 do 10) lub skrócenie (od 10 do 11).
Czytaj także: Spotkanie rządu z branżą fitness. "Umiarkowany optymizm"
Drugim najważniejszym postulatem jest tymczasowe zawieszenie niedziel niehandlowych. I tutaj jest kilka możliwości. Pojawił się pomysł, by w tym roku było ich więcej. Pojawił się też pomysł, by przepisy zawiesić na dłuższy okres. Żadna z propozycji nie spotkała się za to z akceptacją.
I nie powinno to dziwić. Na "nie" jest handlowa "Solidarność".
Jej przewodniczący - Alfred Bujara - w programie "Money. To się liczy" przekonywał, że pracownicy handlu nie mogą brać na swoje barki takiego ciężaru. Jak dodaje przewodniczący handlowego związku, pracownicy już dziś są przeciążeni. Wysyłanie ich do pracy również w niedzielę byłoby - jego zdaniem - nie tylko niesprawiedliwe, ale również mocno obciążające.
"Solidarność" przekonuje, że jest gotowa na rozmowy o warunkach pracy, ale kwestia niedziel bez handlu jest dla związku zawodowego dawno zamknięta.
Jak wynika z informacji money.pl, spora część spotkania dotyczyła przepisów sanitarnych i doświadczeń branży handlowe. Przedstawiciele sklepów podkreślali, że do tej pory sklepy nie były źródłem zakażeń i dostatecznie dobrze przygotowują się do wypełniania swoich obowiązków. Nie pojawiał się z kolei temat ewentualnych kolejnych limitów liczby klientów.