Były polityk dostrzega jednak plusy naszej sytuacji gospodarczej. 5 proc. prognozowanego wzrostu PKB nie należy zdaniem Hausnera negować. Do tego dochodzi także spory wkład eksportu netto. Polska jest pod tym względem ewenementem, bo gdy u innych obrót handlowy spadał nawet o 10 proc., u nas skończyło się na jednym procencie.
- To eksport głównie wewnątrzkorporacyjny - tłumaczy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". W grę wchodzi przy tym kapitał zagraniczny. - Bez niego takiego eksportu by nie było - dodaje Hausner.
A czego brakuje? W ocenie byłego wicepremiera solą w oku rodzimego biznesu jest brak inwestycji. - W pierwszym kwartale była poprawa, ale nie na tyle, by świadczyło to o ekspansji inwestycyjnej - wskazuje.
Hausner pytany był również o inflację, która w jego ocenie zawsze najmocniej uderza w najsłabszych. Jak podkreśla, inflacja jest podatkiem nakładanym przez "nieudolną władzę" na najsłabszych obywateli.
- Inflacja ma naturę ognia. I może wywołać pożar! Tymczasem mamy prawie 5-proc. inflację, a po stronie tych, którzy odpowiadają za wartość pieniądza, nie ma żadnego działania - alarmuje. A sam "pożar" nie jest gaszony w żaden sposób.
Sposobów na zażegnanie inflacyjnej karuzeli jest zdaniem Hausnera kilka. Pierwszy i najważniejszy - interwencja słowna Rady Polityki Pieniężnej, która wskazałaby, że Narodowy Bank Polski jest zaniepokojony wzrostem inflacji i apeluje, by dążyć do jej obniżenia.
- NBP niczym się nie przejmował, tylko rozkręcał inflacyjny doping. A powinien rzetelnie, a nie życzeniowo analizować sytuację i jasno sygnalizować, które zjawiska niepokoją - dodaje.
W następnym kroku w grę wchodziłby plan konsolidacji finansów publicznych i wytyczenie innej niż dotychczas linii polityki pieniężnej. Do tego plan długofalowych, służących rozwojowi inwestycji prywatnych. - Mateusz Morawiecki wie, że to potrzebne, bo zapowiadał, że będziemy mieć stopę inwestycji na poziomie 25 proc. PKB. A ile mamy? Mniej niż wtedy, kiedy to mówił - punktuje szefa rządu Hausner.
- Część podwyżek prowokuje rząd: chcąc wyjść z deficytu i długu, podnosi podatki i para-podatki, które dokładają się do tej spirali cen - puentuje.
Inflacja szaleje
Przypomnijmy, że ceny producentów w maju okazały się o 6,5 proc. wyższe w porównaniu z majem ubiegłego roku – podał w poniedziałek GUS. Inflacja w firmach okazała się zatem wyższa od prognoz.
Wynik 6,5 proc. w skali roku przebił oczekiwania ekonomistów, których średnia prognoz zakładała wzrost cen producentów w maju o 5,9 proc. w skali roku.
Zatem inflacja PPI (producentów) wzrosła w maju do 6,5 proc. rok do roku z 5,5 proc. rok do roku w kwietniu. ”To poziom najwyższy od 2012, wpisujący się w globalny trend wzrostu cen po stronie producentów” – oceniają ekonomiści PKO BP.