GUS niemal każdego dnia prezentuje przeróżne dane statystyczne. Jednymi z najbardziej wyczekiwanych raportów są te dotyczące zarobków. Każdego miesiąca do wiadomości publicznej podawane są informacje na temat przeciętnego wynagrodzenia - najnowsze pokazują, że w styczniu wyniosło prawie 5300 zł brutto. Problem w tym, że to tylko średnia, więc nie do końca pokazuje prawdziwy obraz na rynku pracy.
Raz na jakiś czas GUS prezentuje bardziej szczegółowe dane na temat wynagrodzeń. Np. co dwa lata publikowana jest struktura wynagrodzeń według zawodów. I właśnie na to przyszła teraz pora. Choć zawarte w publikacji liczby odnoszą się do października 2018 r., dobrze pokazują relacje między zarobkami. Potwierdzają m.in. opinie naszych czytelników, którzy komentując przeciętne zarobki często zauważają, że statystyki są zawyżane.
Przeciętne wynagrodzenie w październiku 2018 r. wyniosło dokładnie 5003,78 zł brutto. Między 75 proc. i 100 proc. tej kwoty zarabiało 1 mln 923 tys. pracowników. Między 100 i 125 proc. tej stawki otrzymywało 1 mln 181 tys. Wartość średniej mocno zawyżają najlepiej zarabiający. Okazuje się bowiem, że 66 proc. pracowników zarabiała wtedy mniej. Za to około połowa badanych otrzymywała mniej niż 4094,98 zł brutto. Różnica mediany do średniej to prawie okrągły tysiąc.
Średnia czy mediana? Co lepsze?
- Średnia w przypadku wynagrodzeń ma swoje wady, ale mimo wszystko jest bardzo dobrą miarą - komentuje Marcin Luziński, ekonomista Santandera. - Trzeba przyznać, że nie do końca precyzyjnie pokazuje, ile przeciętnie zarabiają Polacy. Bliższa prawdy jest mediana, a więc wartość środkowa, przy której dokładnie połowa pracowników zarabia mniej i druga połowa więcej.
Ekspert podkreśla jednak, że wyliczanie mediany jest znacznie bardziej pracochłonne, bo wymaga zebrania szczegółowych danych o wynagrodzeniach każdego pracownika, tak by później je odpowiednio uszeregować. Dlatego też GUS tak rzadko publikuje takie statystyki. W przypadku średniej jest to znacznie prostsze.
Czytaj więcej: Płaca minimalna w Polsce. Jak wypada na tle Europy?
- Z perspektywy ekonomistów średnia jest wystarczającą miarą, bo pokazuje, jak zmieniają się wynagrodzenia. A to jest kluczową sprawą. Dynamika dla przeciętnej wartości czy mediany jest podobna - podkreśla Luziński.
Dominanta i inne miary
W statystykach oprócz średniej i mediany wyróżnia się też dominantę - najczęściej wypłacane miesięczne wynagrodzenie. Wyniosło ono zaledwie 2379,66 zł brutto. To niecałe 300 zł więcej niż obowiązująca w 2018 roku ustawowa płaca minimalna (2100 zł). To też mniej niż połowa przeciętnych zarobków.
Co to oznacza? - Dominanta w przypadku wynagrodzeń praktycznie nic nie mówi. Interpretacja tej miary nie ma większego sensu. Co więcej, niepotrzebnie rozbudza wyobraźnię osób analizujących dane. GUS mógłby spokojnie zrezygnować z wyliczenia tego wskaźnika - wskazuje ekonomista.
Raport pokazuje też zarobki w innych przedziałach. Około 10 proc. najmniej zarabiających otrzymywała pod koniec 2018 roku nie więcej niż 2224,17 zł brutto. Tymczasem płaca minimalna w tym czasie była na poziomie 2100 zł. Zarobki nie większe niż ta kwota miało ponad 640 tys. pracowników.
Czytaj więcej: Przeciętne wynagrodzenie rozłożyliśmy na części. Gdzie podziały się prawie 3 tys. zł?
Jednocześnie co dziesiąty zatrudniony zarabiał powyżej 8239,84 zł brutto. Właśnie brak limitu w zarobkach zawyża średnią krajową. Statystyki GUS pokazują, że więcej niż 10 tys. zł miesięcznie zarabiało ponad 500 tys. osób (z badanych niecałych 8,5 mln pracowników). Powyżej 30 tys. zł dostawało ponad 25 tys. zatrudnionych, a próg 60 tys. zł przekroczyło 3 tys. pracowników.
Próg 10 tys. zł przekraczali najczęściej kierownicy do spraw technologii informatycznych i telekomunikacyjnych (około 65 proc. z nich zarabiało co najmniej kilkanaście tysięcy). Tyle zarabiało też 47 proc. specjalistów od prawa, 45 proc. przedstawicieli władz publicznych i wyższych urzędników oraz prawie 40 proc. lekarzy.
O raporcie GUS
Najnowszy raport GUS pokazuje też szczegółowo, co składa się na średnie zarobki. Wynagrodzenie zasadnicze stanowiło tu 75 proc. sumy. Około 5 proc. kwoty to nagrody i premie uznaniowe oraz drugie tyle premie regulaminowe. Reszta to dodatki za pracę zmianową i pozostałe składniki płac.
Jak podkreśla GUS w swoim opracowaniu, dane dotyczą 8 mln 425,2 tys. zatrudnionych (nie tylko na pełen etat). Około 31 proc. z nich to pracownicy sektora publicznego. Osoby wykonujące proste prace stanowiły 7,5 proc. ogółu. Udział specjalistów to 26,3 proc., robotnicy przemysłowi to 13,4 proc., operatorzy i monterzy maszyn 12,5 proc., technicy i średni personel 11,7 proc., a pracownicy i sprzedawcy 11,2 proc.
Statystyczny pracownik z raportu GUS ma wykształcenie wyższe i między 30 a 39 lat. Jest zatrudniony na umowę na czas niekreślony, w podstawowym systemie czasu pracy, w średniej wielkości firmie zatrudniającej 20-49 osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl