Europa ma poważny problem z galopującymi cenami energii. Kryzys się pogłębia, bowiem ceny od początku roku wzrosły już 5-krotnie. To przekłada się zarówno na gospodarkę, biznes, jak i na portfele obywateli.
Wielu nadzieję pokładało w interwencji w na rynku energii przez Unię. Te jednak jak na razie wydają się płonne - pisze "Rzeczpospolita".
Powód wzrostów cen
Przyczyna drogiej energii wiąże się z dużym zapotrzebowaniem. Do tego dość surowa zimna, która zredukowała zapasy gazu i bezwietrzna wiosna, która ograniczyła podaż po stronie źródeł odnawialnych.
– Obecnie magazyny w UE są wypełnione w 77 proc. To znacznie mniej niż zwykle o tej porze roku – powiedziała cytowana przez dziennik Kadri Simson, unijna komisarz energii. Przed zimą nie rokuje to dobrze.
Ministrowie państw UE odpowiedzialni za energię, spotkali się we wtorek na nadzwyczajnym posiedzeniu w Luksemburgu w tej sprawie. Jednak przełomu nie było. Nie ma zgody, żeby reagować na podwyżki cen na szczeblu unijnym. Jak pisze "Rz", większość państw nie chce psucia rynku.
Pomoc dla obywateli
Na własną rękę poszczególne państwa wprowadzają więc własne programy pomocowe. Przykład? Rząd Hiszpanii przeznaczy 100 mln euro na dopłaty do rachunków za energię. Programem pomocowym objętych zostanie w całym kraju 1,2 mln gospodarstw domowych.
Także Francja zapowiedziała dodatki rekompensujące rosnące rachunki. Francuzi, których dochody wynoszą mniej niż 2 tys. euro netto miesięcznie, otrzymają jednorazowo 100 euro "dodatku inflacyjnego".
Polska również szykuje się, by w 2022 roku dopłacać najuboższym do rachunków za prąd. Rząd chce na to przeznaczyć 1,5 mld zł. Na pomoc mogą liczyć emeryci, renciści i rodziny wielodzietne.
Ale Włochy, Hiszpania, Grecja i Francja domagają się również "kierunkowego wsparcia" dla gospodarstw domowych o niskich dochodach ze strony Komisji Europejskiej.