Zgodnie z danymi NBP, od końca 2018 roku ceny transakcyjne nowych mieszkań rosną w tempie około 8-10 proc. w skali roku. W trakcie pandemii ceny obniżyły się tylko w drugim kwartale (przeciętnie o 1,3 proc. kwartał do kwartału). Mowa o statystykach z siedmiu największych miast w Polsce.
Niestety w trzecim kwartale znowu widoczny był wzrost cen, a dane za czwarty kwartał jeszcze nie są znane. Według ekonomistów Credit Agricole nie ma co liczyć na niższe ceny mieszkań w perspektywie kolejnych lat.
"Prognozujemy, że tempo wzrostu cen mieszkań na rynku pierwotnym obniży się do 7,8 proc. w czwartym kwartale 2020 i w kolejnych latach będzie znajdować się w trendzie spadkowym osiągając poziom 6,8 proc. w 2023 rok" - wskazują ekonomiści.
Oznacza to, że przeciętna cena transakcyjna w siedmiu miastach (Gdańsk, Gdynia, Łódź, Kraków, Poznań, Warszawa, Wrocław) zwiększy się z 8,9 tys. zł obecnie do 11 tys. zł na koniec 2023 roku.
Oczekiwany dalszy, aczkolwiek wolniejszy wzrost cen mieszkań, będzie wspierany nie tylko przez utrzymujący się popyt, ale również ograniczoną podaż nowych mieszkań związanych z trudnościami deweloperów w pozyskiwaniu nowych gruntów pod inwestycje.
Czynnikiem oddziałującym w kierunku wzrostu cen mieszkań jest również wejście w 2021 roku w życie przepisów wymagających, aby nowopowstałe domy spełniały ostrzejsze normy energetyczne - wskazują eksperci.
Założenia
Zastrzegają jednak, że taki scenariusz jest oparty o konkretne założenia dotyczące przyszłości.
Ekonomiści CA oczekują, że po przejściowym wzroście w 2020 roku stopa bezrobocia ponownie obniży się w 2021 roku i w horyzoncie prognozy będzie kształtowała się na poziomie około 3 proc. (stopa bezrobocia BAEL).
Czytaj więcej: Koronakryzys. 18 banków na minusie, a reszta z połową zysków. Klienci sięgną głębiej do kieszeni
Uważają też, że wraz z normalizacją sytuacji epidemicznej będzie widoczny ponowny wzrost zakupów mieszkań za gotówkę. Z kolei stopy procentowe pozostaną w najbliższych latach na niezmienionym poziomie, co będzie sprzyjać inwestycjom w mieszkania, które będą alternatywą dla nisko oprocentowanych depozytów bankowych.
Coś może pójść nie tak?
Eksperci dostrzegają ryzyko większego spowolnienia wzrostu cen mieszkań w przypadku materializacji scenariusza niekorzystnego przebiegu pandemii COVID-19 w kolejnych kwartałach.
"W takich warunkach będziemy mieli do czynienia ze spadkiem popytu na wynajem mieszkań, m.in. ze względu na przedłużającą się naukę w trybie zdalnym, ograniczenia w turystyce czy też zmniejszony napływ imigrantów" - punktują.
To z kolei ograniczałoby atrakcyjność zakupu nieruchomości w celach inwestycyjnych. Dodatkowym czynnikiem osłabiającym presję na wzrost cen w takim scenariuszu alternatywnym byłoby pogorszenie sytuacji na rynku pracy.