W ostatnich miesiącach, z powodu podwyżek stóp procentowych, dostęp do kredytów hipotecznych został mocno ograniczony. W ubiegłym tygodniu Biuro Informacji Kredytowej informowało, że w sierpniu Polacy wzięli o niemal 70 proc. kredytów mieszkaniowych mniej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku.
Jak tłumaczy w środowej publikacji Michał Cebula z HRE, w tej sytuacji niedoszli nabywcy zmuszeni są do skorzystania z mieszkań dostępnych na rynku najmu, na którym oferta "od miesięcy jest przebrana". Dodatkowo gwałtownie rosną stawki czynszów, a "zakręcenie kurków z kredytami powoduje też spadek liczby budowanych mieszkań". "Odbić się to może ich sporym niedoborem za około dwa lata" - ocenia ekspert.
Będzie problem z dostępnością
"Sytuacja na rynku kredytów mieszkaniowych ogranicza też skalę nowych inwestycji, a więc oddala nas od celu, jakim jest zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w Polsce" - dodaje Michał Cebula. I przewiduje, że druga połowa 2022 r. upłynie pod znakiem wyraźnego spadku liczby budowanych mieszkań. "Deweloperzy nie tylko rozpoczynają mniej inwestycji, dostosowując ofertę do zmieniającego się popytu, ale też sami mają problem ze zdobyciem finansowania" - wyjaśnia. Dodaje, że na decyzje deweloperów wpłynęły wzrosty cen materiałów budowlanych oraz koszty robót wykonawczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tydzień temu HRE Investments informowało, że w sierpniu 2022 roku deweloperzy zaczęli w Polsce budowę 5,2 tysiąca mieszkań, a to aż o 63 procent mniej niż w tym samym miesiącu rok temu.
W środowej publikacji Michał Cebula podkreśla, że wstrzymanie budowy mieszkań obecnie oznacza, że za dwa lata nie będą one mogły zostać oddane do użytkowania. "Zamiast więc zaspokoić nie tylko niezaspokojone, ale nawet rosnące (w wyniku migracji) potrzeby mieszkaniowe w naszym kraju, to sektor budownictwa mieszkaniowego został w Polsce wyraźnie zahamowany" - komentuje.
Na duże spadki nie ma co liczyć
Ekspert podkreśla też, że nie ma wcale pewności, czy "spodziewana recesja faktycznie doprowadzi do korekty cen mieszkań, a nawet jeśliby do niej doszło, to byłaby bardzo płytka". "Trudno o większą przecenę w obliczu gwałtownie rosnących czynszów najmu, skokowych wzrostów kosztów budowy oraz dwucyfrowej inflacji, przed którą nieruchomości zwykły w dłuższym terminie chronić" - ocenia.
Według Michała Cebuli obecne problemy z dostępem do mieszkań będą się nawarstwiać. "Wyczekiwana od lat korekta cen mieszkań i tak nie rozwiązałaby problemu dostępności nieruchomości. Przecież ewentualna przecena w obliczu zakręcenia kurków z kredytami nie pozwoli rodakom na realizację marzeń o zakupie pierwszego mieszkania" - twierdzi ekspert.
Zwraca też uwagę, że "z każdym miesiącem rośnie grono osób, które muszą wstrzymywać się z decyzją o zakupie". "Gdy w końcu kredyty mieszkaniowe zaczną być szerzej dostępne, to fala chętnych na zakup zderzy się z ograniczoną ofertą wynikającą z dzisiejszego zahamowania procesów inwestycyjnych" - przestrzega.
HRE podtrzymało prognozę, zgodnie z którą pod koniec 2022 r. ceny mieszkań będą o 7-12 proc. wyższe niż pod koniec 2021 r. "Kolejne kwartały powinny przynieść wolniejszą dynamikę zmian cen, przy której nie wykluczamy nawet płytkiej korekty. Jeśli ponadto spełnią się klarujące się dziś scenariusze, to spodziewamy się, że w trakcie 2024 r. ceny mieszkań dobrną do poziomu aż o 20 proc. wyższego niż ten z początku 2022 roku" - wskazuje Cebula.
Na początku września Biuro Informacji Kredytowej informowało, że popyt na kredyty mieszkaniowe w sierpniu spadł o 72,9 proc. rok do roku, a liczba wnioskujących o kredyt mieszkaniowy w sierpniu uległa obniżeniu o 70,9 proc. rok do roku. To najniższy wynik w historii pomiarów, czyli od 14 lat.