Ceny mieszkań w ostatnim czasie stale rosły. Ostatnie dane mówiły o 10-proc. wzrostach cen w przypadku mieszań na rynku pierwotnym i aż o 14 proc. na rynku wtórnym. Pandemia koronawirusa jednak nieco zmieniła sytuację i jest szansa na tańsze lokale. Zła wiadomość jest taka, że nie możemy liczyć na drastyczne przeceny.
Z analizy sytuacji spółek z sektora deweloperskiego funduszu Mount TFI wynika, że korekta cen mieszkań na rynku pierwotnym będzie najwyżej 10-procentowa. To nieznaczna obniżka cen mieszkań.
- Moim zdaniem korekta nie będzie większa niż 10-procentowy spadek w cenie metra kwadratowego. Będzie to odpowiednik darmowego miejsca postojowego i komórki lokatorskiej w promocjach deweloperów. Taka była dynamika korekty po ostatnim kryzysie finansowym w latach 2008-2009. Powód jest trywialny. W Polsce jest deficyt mieszkań. Liczba mieszkań, liczba izb, czy liczba metrów kwadratowych przypadających na jednego mieszkańca wypada źle na tle krajów Unii Europejskiej. Imigracja obywateli Ukrainy do Polski tylko ten deficyt dodatkowo powiększyła - przekonuje Michał Ferenc, Zarządzający Funduszem Mount Finansowania Przedsiębiorstw.
Ceny mieszkań więc raczej wciąż pozostaną wysokie. Kryzys nie sprawi, że popyt na mieszkania zniknie - zaznacza ekspert. I dodaje, że jedyna różnica będzie taka, iż jeśli nie będzie stać kogoś na kupno mieszkania za gotówkę lub na kredyt, zostanie najemcą, czyli pośrednio i tak wygeneruje popyt.
Prawdą jest jednak, że o kredyt hipoteczny będzie trudniej. Banki zwiększyły bowiem wymagany wkład własny oraz zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów.
Koronawirus i następujący po nim kryzys wpłynęły jednak na szał inwestowania w nieruchomości. Potencjalni nabywcy odłożyli tak poważną decyzję, jaką jest zakup mieszkania i zaciągnięcie kredytu, na spokojniejsze czasy.
Deweloperzy nie muszą więc obawiać się o swoją sytuację. Jak przekonują eksperci rynku, pandemia koronawirusa zastała ich w bardzo komfortowej sytuacji. Statystyczny deweloper miał w marcu wysoką sprzedaż w formie umowy deweloperskiej lub rezerwacyjnej, w dodatku po cenach wyższych, niż zakładał to budżet inwestycji.