Według ekonomisty PIE, spowolnienie na rynku mieszkaniowym wynika m.in. z uruchomionych przez Narodowy Bank Polski instrumentów do walki z inflacją, czyli min. podwyżkami stóp procentowych.
Zauważył, że liczba nowoudzielanych kredytów spadła nawet o 75 proc,. r/r, a ich łączna kwota jest najniższa od 4-5 lat. Zaznaczył też, że dużo niższa jest też liczba rozpoczynanych obecnie budów. - Firmy kontynuują przede wszystkim to, co rozpoczęły w poprzednich latach - powiedział.
Jego zdaniem spadek popytu, spowoduje lekkie wyhamowanie cen mieszkań w pierwszych kwartałach, ale - jak zaznaczył - skala ewentualnych obniżek jest uzależniona od miasta, w którym ono się znajduje. "Na pewno należy oczekiwać, że ceny nie będą rosnąć" - podkreślił.
Bez wzrostu cen
Zapytany o to jaki wpływ na rynek nieruchomości będzie miał rządowy projekt "Bezpieczny Kredyt 2 proc.", powiedział, że trudno to określić, bo nie ma jeszcze wszystkich szczegółów, ale nie oczekiwałby wzrostu cen.
Oczekiwalibyśmy raczej wpływu redystrybucyjnego (...), że osoby mniej zamożne, które miały problem z wkładem własnym czy zaciągnięciem kredytu, będą miały możliwość zakupu mieszkania - dodał.
Mówił też, że skala budownictwa socjalnego i komunalnego jest w Polsce relatywnie niska w porównaniu z innymi krajami, a ponadto mamy lukę szacowaną na ok. 1,5-2 mln mieszkań. Wyjaśnił, że jest to efekt wieloletnich zaniedbań sięgających jeszcze czasów PRL.
Zdaniem eksperta, dopóki w Polsce nie zapełni się luki mieszkaniowej, to ceny sprzedaży i najmu będą wysokie. Przy czym - jak zaznaczył - "jest to zadanie na dekady". Dodał, że rolą rządu i nadzoru finansowego jest nie tyle zwiększenie zasobu mieszkaniowego kraju, ale raczej zapewnienie bezpieczeństwa kredytobiorcom. Zauważył też, że skuteczną obroną przed dużą zmiennością rat kredytu są stałe stopy procentowe.