Według raportu Deloitte, Polska znalazła się w czołówce krajów Europy, w których ceny mieszkań wzrosły najbardziej. W 2023 roku średnia cena za metr kwadratowy w Polsce wyniosła 2 219 euro (ok. 10 082 zł), co stanowi wzrost o 12,2 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Pod względem tempa wzrostu cen Polska uplasowała się tuż za Węgrami (+13,3 proc.) i przed Portugalią (+11,5 proc.). Te dane pokazują, że rynek mieszkaniowy w Polsce jest jednym z bardziej dynamicznych w Europie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tyle Polacy muszą pracować, aby kupić mieszkanie
Portal next.gazeta.pl zwraca uwagę, że choć średnia cena mieszkań w Polsce jest wyższa niż w takich krajach jak Grecja (1 tys. 463 euro za m kw.) czy Serbia (1 tys. 697 euro), to pozostaje niższa od cen w Austrii (4 tys. 920 euro) czy Niemczech (4 tys. 700 euro). Ceny w Czechach (4 tys. 112 euro) oraz na Słowacji (3 tys. 107 euro) również przewyższają te obserwowane w Polsce.
Pomimo wzrostów cen, w ostatnich miesiącach rynek nieruchomości zaczął się stopniowo stabilizować. W wielu dużych polskich miastach, jak Warszawa, Kraków czy Poznań, ceny za metr kwadratowy spadły nieznacznie, nie przekraczając jednak 1 proc. w ujęciu miesięcznym. Największy wzrost odnotowano w Katowicach, gdzie ceny wzrosły o 1,5 proc. w ciągu miesiąca.
Oprócz nominalnych cen ważnym wskaźnikiem jest siła nabywcza. Jak wynika z raportu Deloitte, Polacy potrzebują średnio 7,9 rocznych wynagrodzeń brutto, aby nabyć mieszkanie o powierzchni 70 metrów kwadratowych. Choć jest to wynik pośredni w europejskiej skali, to w porównaniu z takimi krajami jak Norwegia (4,8 rocznych pensji) czy Dania (4,7 rocznych pensji), Polska pozostaje w mniej korzystnej pozycji. Rekordowo długo na mieszkanie muszą pracować Czesi, którzy potrzebują na ten cel aż 13,3 rocznych pensji.
Co ciekawe, Polska przoduje również pod względem oprocentowania kredytów hipotecznych, które w 2023 roku wyniosło średnio 8,08 proc., co było najwyższym wynikiem wśród analizowanych krajów. Wyższe stopy procentowe odnotowano także w Rumunii (7,7 proc.) i na Węgrzech (7,45 proc.), podczas gdy w krajach takich jak Bułgaria (2,58 proc.) czy Belgia (3,33 proc.) oprocentowanie pozostaje na znacznie niższym poziomie.