Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|
aktualizacja

Ceny mieszkań w największych miastach. Kiedyś tyle samo płaciło się w stolicy

109
Podziel się:

Sprawdziliśmy, jak zmieniały się ceny mieszkań w 17 czołowych miastach. Okazuje się, że jeszcze kilkanaście lat temu najdrożej było w Krakowie. Teraz liderem jest Warszawa z cenami na poziomie niemal 10 tys. zł za metr kwadratowy. Za to jednym z najtańszych miast pod tym względem od lat jest Zielona Góra.

Ceny mieszkań przez kilkanaście lat mocno się zmieniły.
Ceny mieszkań przez kilkanaście lat mocno się zmieniły. (East News | money.pl)

Polskie społeczeństwo się bogaci, a wraz z tym od lat jest boom na mieszkania. W dużych miastach nowe osiedla, w których deweloper chciałby 3 tys. zł od metra kwadratowego, sprzedałyby się błyskawicznie. Problem w tym, że takich ofert nie ma. W zależności od regionu ceny są nawet 2-3 razy wyższe.

Mało kto pamięta, że za blisko 3 tys. zł za metr kwadratowy kilkanaście lat temu można było kupić mieszkanie u dewelopera w Łodzi, Białymstoku, Rzeszowie czy Bydgoszczy. W jednym z najtańszych dużych miast w Polsce, czyli w Zielonej Górze, w 2006 roku 50-metrowy lokal średnio kosztował 130 tys. zł. Teraz analogiczne mieszkanie na rynku pierwotnym kosztuje ponad 240 tys. zł.

Te same 240 tys. zł, ale w Warszawie, pozwoli na zakup jedynie około 25-metrowej kawalerki, bo stawki zbliżają się już do okrągłych 10 tys. zł za metr. Jeszcze nigdy nieruchomości w stolicy nie były tak drogie. Inne miasta pod tym względem są daleko z tyłu - wynika z najnowszych danych NBP.

Zobacz: Wakacje 2020. Jak nie dać się naciągnąć na nieuczciwy nocleg

Jak zmieniły się ceny w największych miastach?

Może się wydawać czymś oczywistym, że stolica jest najdroższa. Statystyki pokazują, że w przeszłości nie zawsze tak było. Przed 2008 rokiem więcej trzeba było płacić za mieszkania w Krakowie. W 2006 roku różnica w stawkach za metr kwadratowy wynosiła ponad tysiąc złotych i sięgała w Krakowie prawie 7 tys. zł.

Warto jednak zwrócić uwagę, że w Krakowie ceny mieszkań na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat były wyjątkowo stabilne. Od 2006 roku wzrosły o zaledwie 20 proc., podczas gdy w Warszawie skoczyły o 67 proc.

A to i tak stosunkowo niewielkie podwyżki. W Gdańsku, który teraz pod względem cen wyprzedza Kraków i jest tylko za Warszawą, stawki za metr kwadratowy wzrosły niemal dokładnie o 100 proc.

Rekordzistami pod względem skali podwyżek są deweloperzy z Wrocławia i Bydgoszczy. Ich stawki od 2006 roku wzrosły o 130-140 proc. Tym samym stolica województwa dolnośląskiego praktycznie zrównała się z Krakowem (około 8355 zł za metr kwadratowy).

Na siedemnaście analizowanych miast, aż w sześciu od 2006 roku ceny mieszkań na rynku pierwotnym co najmniej podwoiły się. Z kolei wszędzie, oprócz Krakowa, są wyższe o co najmniej 50 proc.

Różnice w podwyżkach sprawiły, że np. Bydgoszcz (drugie najtańsze miasto z analizowanych siedemnastu w 2006 roku) cenowo wyprzedziła siedem innych miast. Teraz jest droższa nawet od Łodzi.

Dawniej niższym kosztem można było kupić lokal w Olsztynie czy w Rzeszowie niż w Kielcach. Teraz jest odwrotnie. Oprócz Zielonej Góry i Kielc, wszędzie ceny są wyższe niż w Warszawie sprzed 14 lat.

Śledząc zmiany cen mieszkań rok po roku przez te kilkanaście lat widać gołym okiem, że wbrew niektórym opiniom, nieruchomości nie idą ciągle w górę. Były okresy, gdy utrzymywały się dość stabilnie kilka lat, a po kryzysie 2008-2009 nawet wyraźniej taniały. Dopiero od 2017 roku nastąpiło bardzo duże przyspieszenie.

W poszukiwaniu niższych cen

Analiza statystyk NBP pokazuje, że opcją na oszczędzenie pieniędzy przy kupnie mieszkania, bez konieczności rezygnowania np. z metrażu, jest rynek wtórny. Mieszkania z drugiej ręki w większości przypadków są wyraźnie tańsze od tych nowo budowanych. Jeden metr kwadratowy kosztuje od kilkuset do nawet tysiąca złotych mniej. W sumie koszt mieszkania może być nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych niższy.

Szansę na niższe ceny mieszkań można upatrywać też w związku z epidemią koronawirusa. Według ekonomistów PKO BP związane z nią regulacje administracyjne zapobiegające rozprzestrzenianiu COVID-19 zmieniły sytuację w otoczeniu rynku mieszkaniowego. Dlatego prognozują, że w drugiej połowie roku najprawdopodobniej nastąpi korekta cen. Będzie to bezpośrednim efektem spadku popytu przy ciągle dużej liczbie oddawanych nowych mieszkań.

"Przy utrzymującej się w drugiej połowie roku umiarkowanej recesji w całym 2020 można oczekiwać spadku cen mieszkań o około 15 proc. Trend spadkowy cen mieszkań nie powinien jednak trwać dłużej niż do połowy 2021 roku" - oceniają ekonomiści.

Szanse na spadek cen oceniają na około 60 proc. Jego skala będzie zależała od głębokości recesji w gospodarce oraz rzeczywistej sytuacji firm deweloperskich, zwłaszcza pod względem płynności finansowej.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie

nieruchomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(109)
WYRÓŻNIONE
POlski
4 lata temu
Mieszkania coraz droższe i mniejsze.
Mister mister
4 lata temu
Cierpliwie czekam dalej odkładają pieniądze na koncie oszczędnościowym.Ja paniki nie doświadczam za to deweloperzy powoli dostają spoconych rąk i pleców.
heh
4 lata temu
trochę bujda bo jak chcesz kupić mieszkanie w Krakowie 40m2 2 pokoje to musisz tać te 11 tys zł za m2, jak chcesz kupić większe to musisz tać te 8-9 tys zł. W innych miastach jest w sumie podobnie, wielkiej różnicy nie ma, a statystyki to bzdury kwestia jakichś inwestycji na przedmieściach.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (109)
WolnyE
4 lata temu
Jak zwykle prognoza się nie sprawdziła. Ceny nie poszły w dół tylko mocno w górę. Autor nie umie analizować rynku.
Olek
4 lata temu
A niech sobie czekają trzymając kasę na maksymalnej lokacie 1% brutto na max. 10 tyś złotych a reszta coś około poł procenta przy inflacji tak naprawdę coś około bliżej 6-7 procent niż oficjalne 4%. Obniżki cen mieszkań za chwilę się skończą bo wszystko wraca do normy a z kasą nie ma co zrobić by bezpiecznie ją przetrzymać i nie stracić na ujemnym realnym oprocentowaniu w gospodarce nie mówiąc o zarabianiu ponad inflację. No to zobaczymy komu wcześniej puszczą nerwy, tym co mają mieszkania i je wynajmują mając z tego prawdziwy stabilny i bezpieczny zysk czy ci co mają kasę na lokatach na realnej stracie gwarantowanej minus pięć procent co roku albo i więcej jak inflacja mocno jeszcze skoczy (co jest bardzo możliwe) i zaklinają zwłaszcza w internecie rzeczywistość by kogoś zmusić do obniżki cen mieszkań bo sami chcą kupić przecenione mieszkania. !
Marcin
4 lata temu
Jakiś czas temu kupiliśmy z żoną nieruchomość w Apartamenty Lubicz w Rowach i to było genialne posunięcie, bo przynajmniej teraz mamy gdzie wyjechać na wakacje i nie musimy płacić tych milionów na wybrzeżu.
Luk
4 lata temu
Polska, to obecnie kraj, w którym większości społeczeństwa nie stać na mieszkanie, a tych których stać, w większości pracują na straszny kredyt. Taki wyzysk już odbił się na przyroście naturalnym, który jest na dużym minusie.
ww
4 lata temu
a ja powiadam, każdy powinien mieć dom z garażem i ogródek, minimum dwa auta ale jakieś ekologiczne oczywiście, to by rozruszało gospodarkę, bo jak mieszkam w 25m2 klitce to nawet mebli nie kupuje bo się tu nie mieszczą i ten kredyt 0.5 mln zł trzeba spłacać za kurnik, ale matrix
...
Następna strona