Ok. 3,5 tys. zł - tyle zaoszczędził w ubiegłym miesiącu Warszawiak kupujący w stolicy mieszkanie. Za 63 metry kwadratowe w maju musiał zostawić ok. 663,3 tys. zł. Jeszcze w kwietniu było to nieco ponad 666,7 tys. zł. Mieszkaniec Poznania, który w maju sprawił sobie mieszkanie, zaoszczędził 1,5 tys. zł w stosunku do cennika z poprzedniego miesiąca.
To cenowy wpływ koronawirusa na rynek nieruchomości. Mieszkania się nie sprzedawały, więc pojawiły się pierwsze obniżki. Na razie są jednak symboliczne - wynika z danych serwisu RynekPierwotny, przygotowanych dla money.pl.
Podobnego szczęścia nie mieli mieszkańcy Gdańska, Krakowa i Wrocławia. W tych miastach ceny mieszkań powędrowały w górę. Pocieszenie? Przez epidemię były to symboliczne podwyżki. Wzrost cen wyraźnie spowolnił.
Zobacz także: Korzystny wskaźnik waloryzacji kapitału początkowego
Średnia cena metra kwadratowego w Warszawie spadła miesiąc do miesiąca o 0,51 proc. Niewiele? W skali całej przykładowej inwestycji to wspomniane kilka tysięcy złotych.
Warszawa najdroższym miastem
W kwietniu za metr kwadratowy nieruchomości w tym mieście trzeba było zostawić dokładnie 10 tys. zł 583 zł. W maju ceny spadły do średniego poziomu 10 tys. 529 zł. Średnia cena metra obniżyła się zatem o 54 zł.
Nie zmienia to jednak faktu, że oszczędzanie na mieszkanie w stolicy to wyjątkowo długi proces. Na wspomniane 63 metry kwadratowe (to średnia wielkość oferowanego w stolicy mieszkania) przy średniej pensji 5,3 tys. zł, trzeba odkładać aż…125 miesięcy. To 10 lat odkładania miesiąc w miesiąc pełnej pensji. Bez wydatków na jedzenie, mieszkanie, przyjemności.
Z kolei człowiek zarabiający najniższą pensję krajową na mieszkanie w stolicy będzie pracować aż 243 miesiące. To ponad 20 lat.
Miasto | Średnia cena m2 - maj | Średnia cena m2 - kwiecień | Zmiana % |
---|---|---|---|
Gdańsk | 9046 | 8925 | 1,36% |
Kraków | 9540 | 9472 | 0,72% |
Łódź | 6379 | 6356 | 0,36% |
Poznań | 7602 | 7628 | -0,34% |
Warszawa | 10529 | 10583 | -0,51% |
Wrocław | 8641 | 8558 | 0,97% |
- Główny rynek nieruchomościowy kraju ma dla ogólnej koniunktury w mieszkaniówce co najmniej takie znaczenie, jak wszystkie pozostałe lokalizacje razem wzięte. Innymi słowy, jeśli w Warszawie tendencja wzrostowa zostanie zatrzymana, będzie to niemal pewny zwiastun podobnego rozstrzygnięcia dla reszty rodzimych metropolii. Majowy spadek jest być może zapowiedzią tego typu sytuacji - komentuje dla money.pl Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.
Jak wynika z danych serwisu RynekPierwotny, w maju drugim najdroższym miastem w Polsce - poza Warszawą - był Kraków. W stolicy Małopolski za metr kwadratowy nieruchomości trzeba było zapłacić 9,5 tys. zł. W kwietniu cena była jednak niższa - około 9,4 tys. zł. W tej chwili za typowe mieszkanie w tym mieście (o powierzchni 54 metrów kwadratowych) trzeba zapłacić 518 tys. zł.
Co to oznacza dla portfela osoby, która chce się osiedlić w Krakowie? Na swoje własne "M" będzie okładać przynajmniej 97 miesięcy (gdy zarabia średnią pensję 5,3 tys. zł). Osoba z pensją minimalną równowartość mieszkania w Krakowie uzbiera za 199 miesięcy. Oczywiście to szacunek dla założenia, że przez te 16 lat ceny nieruchomości się nie zmienią, a pensja minimalna nie urośnie.
Również drogo w Gdańsku
Trzecim najdroższym miastem w Polsce jest w tej chwili Gdańsk. Tutaj metr kwadratowy nieruchomości wart jest 9 tys. zł. W maju ceny nad morzem podskoczyły. W stosunku miesiąc do miesiąca średnia cena metra nieruchomości urosła o 1,36 proc. Dla portfela to oznacza około 100 zł więcej.
Co to oznacza dla osoby, która chce mieszkać w Gdańsku? W tym mieście deweloperzy najczęściej proponują mieszkania o powierzchni 58 metrów kwadratowych. To średni metraż sprzedawanego mieszkania. Cena takiego lokalu w maju to 524 tys. zł. W kwietniu było to 517 tys. zł, czyli 7 tys. zł mniej.
Polak zarabiający średnią krajową na mieszkanie w Gdańsku będzie odkładał przynajmniej 97 miesięcy. I to znów przy założeniu, że z pensji nie wyda ani złotówki. Gdyby odkładał 2 tys. zł, to wymarzone mieszkanie zobaczy po 262 miesiącach. To 21 lat odkładania.
Co ciekawe, koronawirus wpłynął na ceny, choć nie wszędzie widać obniżki. - W czterech z sześciu monitorowanych lokalizacji ceny wciąż rosły, jednak tylko w Gdańsku była to zmiana ponad jednoprocentowa, natomiast w Krakowie, Łodzi i Wrocławiu o ułamek procenta - zaznacza Jarosław Jędrzyński.
- Potencjalnym hamulcem dla ewentualnej głębszej przeceny może być niedawna obniżka krajowych stóp procentowych, przyjęta dość euforycznie na giełdzie w odniesieniu do akcji spółek deweloperskich o profilu mieszkaniowym - przestrzega ekspert. O tym, jak stopy procentowe wpływają na wysokość rat kredytów hipotecznych, można przeczytać tutaj.
Ceny mieszkań w Łodzi najniższe w Polsce
RynekPierwotny przeanalizował również ceny mieszkań w Łodzi i we Wrocławiu. Na Dolnym Śląsku cena metra kwadratowego w maju to 8,6 tys. zł. W Łodzi jest to z kolei 6,3 tys. zł. To najtańsze miasto wśród przebadanych sześciu największych ośrodków w Polsce.
W Łodzi mieszkanie o powierzchni 57 metrów kwadratowych można mieć za około 367 tys. zł. To oznacza, że średnio zarabiający Polak musi oszczędzać na lokum w tym miejscu około 69 miesięcy. Po niemal sześciu latach niewydawania pieniędzy na nic można mieć mieszkanie w najtańszym dużym mieście w Polsce.
Jak wynika z danych serwisu RynekPierwotny, drugim najtańszym z największych miast jest w tej chwili Poznań. Za metr kwadratowy trzeba zapłacić tu 7,6 tys. zł. Ceny w stosunku miesiąc do miesiąca spadły o 0,34 proc.
Co to oznacza dla kupującego? Za mieszkanie o powierzchni 56,2 metrów kwadratowych (to średni metraż oferowanych lokali w stolicy Wielkopolski) w kwietniu płacił 428 tys. zł. W maju było to 427 tys. zł.
80 miesięcy - tyle potrzebuje średnio zarabiający poznaniak, by uzbierać na mieszkanie. Oczywiście tylko wtedy, gdy 5,3 tys. zł pensji potrafi w całości odłożyć. Gdyby co miesiąc odkładał 2 tys. zł, będzie oszczędzał przez 17 lat.