370 tys. zł za 94-metrowe mieszkanie. Wychodzi 3,9 tys. zł za metr - właśnie tyle zapłacił w zeszłym roku nabywca nieruchomości w bloku w Otwocku, mieście oddalonym o kilka kilometrów od granic Warszawy.
Warszawski Ursynów. Tam w zeszłym roku sprzedano podobne mieszkanie, 92-metrowe. Nabywca zapłacił za nie 1,26 mln zł - wynika z danych firmy Cenatorium. To już 13,7 tys. zł za metr kw.
Różnica w cenie pomiędzy nieruchomościami jest zatem ogromna. Jednak różnica w odległości obu mieszkań od centrum Warszawy już taka wielka wcale nie jest. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób się zastanawia, czy mieszkanie w mieście ma ciągle sens.
- Im bardziej rosną ceny w miastach, tym więcej osób zastanawia się, czy nie przeprowadzić się nieco dalej. Na pewno można tu mówić o trendzie - mówi money.pl Bartosz Turek, ekspert z HRE Investments.
Mieszkanie pod miastem. Ile można zyskać?
Aby się dostać z Otwocka do centrum Warszawy, trzeba pokonać 25 kilometrów. Z Ursynowa jest 12 kilometrów, do tego ta dzielnica jest dość dobrze skomunikowana - dojeżdża tam metro. Jednak w 2020 r. przeciętna cena metra kw. w bloku w Otwocku wyniosła niecałe 5,9 tys. zł, podczas gdy na Ursynowie przekroczyła 10,2 tys. zł.
Niegdyś za alternatywę dla życia w mieście uznawano dom na przedmieściach. Jednak, jak zauważa Bartosz Turek, teraz coraz więcej osób myśli o przeprowadzce do zwykłego mieszkania. - Ten trend nie dotyczy Warszawy, widzimy to właściwie w całej Polsce - mówi ekspert.
Ile można zatem zaoszczędzić na przeprowadzce poza miasto w innych aglomeracjach? Z danych firmy Cenatorium wynika, że we wrocławskiej dzielnicy Krzyki metr kw. kosztował w zeszłym roku 7,3 tys. zł. To dość modna dzielnica, do tego od ścisłego centrum miasta dzieli ją niecałe 6 kilometrów.
Alternatywą może być mieszkanie w Bielanach Wrocławskich. Ta miejscowość jest oddalona od centrum metropolii o 11 kilometrów, ale jest tam zdecydowanie taniej niż w samym Wrocławiu. Sporo mieszkań sprzedano w zeszłym roku w cenie poniżej 4 tys. zł za metr, dodatkowo często nabywcy mogli liczyć np. na przydomowe ogródki. Średnia cena w Bielanach Wrocławskich to raptem 4,3 tys. zł.
Sporo też można oszczędzić, wybierając mieszkanie pod Poznaniem. Średnia cena w dzielnicy Winogrady to 7,6 tys. zł, ale już na przedmieściach w Swarzędzu wynosi ona 5,2 tys. zł. Winogrady dzielą od ścisłego centrum Poznania jednak 3 kilometry, Swarzędz aż 11.
Czytaj też: Kupują mieszkania tylko po to, by je odsprzedać. Kilkadziesiąt tysięcy do ceny na dzień dobry
Kto się przeprowadza?
Według Bartosza Turka, trudno mówić o konkretnej grupie, która wybiera mieszkania podmiejskie. - Często są to młode rodziny, które liczą, że w mieście mogą mieć tylko kawalerkę, a na przedmieściach dwa, a czasem i trzy pokoje. Ale są to też np. emeryci, którzy mogą z zyskiem sprzedać mieszkanie w centrum i przenieść się w nieco spokojniejsze miejsce - mówi.
Turek jest zresztą przekonany, że podmiejskich inwestycji deweloperów będzie coraz więcej. - Skoro jest popyt, to logiczne jest, że takich mieszkań będzie przybywać. Choć nie tylko dlatego. W dużych miastach po prostu deweloperom nierzadko już brakuje miejsca na nowe inwestycje, a poza ich granicami działek jest jeszcze sporo - opowiada.
Ekspert zaznacza jednak, że rynek podmiejski nie działa w próżni - i ceny na nim również rosną. - Pod miastami rosną ceny działek, rosną też koszty budowy - mówi Turek.
Wyprowadzka prawdopodobnie jeszcze długo będzie opłacalna, choć ceną oszczędności będzie zwykle dodatkowy czas, który trzeba spędzić na dojazdy do pracy czy szkoły. Analityk z HRE Investments zauważa jednak, że podmiejskie miejscowości są coraz lepiej skomunikowane. - Idealnie, gdy do centrum dojeżdża regularnie pociąg, i często tak właśnie jest. Ale i połączenia drogowe są coraz lepsze - mówi.