Turyści masowo zjechali w tym roku na Podhale. Jak ocenia ekspert z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, obłożenie miejsc noclegowych, w ramach obowiązujących limitów, było satysfakcjonujące.
- Sezon należy uznać za satysfakcjonujący pod względem frekwencji turystycznej. Obawy przed wyjazdem gości za granicę się nie sprawdziły. Obawy przed odwrotem gości z uwagi na pogodę, również się nie sprawdziły - mówił Karol Wagner z TIG.
Jak ocenia, powołując się na rozmowy z hotelarzami, ceny sierpniowe spadły o około 10 procent w porównaniu z 2019 rokiem, mimo spekulacji, że wzrosną. Dodał, że hotelarze zmniejszyli koszta, bo obawiali się niezapełnionych miejsc w obiektach noclegowych.
Mniej usatysfakcjonowani z sezonu są zaś podhalańscy restauratorzy. W tym roku musieli ponieść wyższe koszta ze względu na rosnące ceny żywności oraz wyższe płace dla pracowników. Jak ocenia Wagner, lokale gastronomiczne odwiedziło w tym roku znacznie mniej turystów niż w ubiegłe wakacje.
Turyści mieli również wybierać tańsze pamiątki, dlatego spadek obrotów nie ominął m.in. sprzedawców pamiątek, sklepikarzy oraz usługodawców.
Jak informuje Tatrzański Park Turystyczny, tylko w lipcu na tatrzańskie szlaki weszło 769,5 tys. turystów. Jest to rekordowa liczba wobec wcześniejszego pioniera, lipca 2017 roku, gdy TPN odwiedziło blisko 655,5 tys. osób.