Mateusz Ratajczak, dziennikarz wp.pl: Majówka już za nami, ale za chwilę zaczną się pierwsze myśli o wakacyjnych wyjazdach, o ruszaniu dalej, o jeżdżeniu samochodem, a to oznacza tankowanie i wydawanie, dlatego od tego tematu chciałem zacząć. Co nas czeka na stacjach paliw w najbliższych dniach, tygodniach, chyba że jesteśmy w stanie narysować dłuższą perspektywę.
Dr Jakub Borucki, analityk e-petrol.pl: Rysowanie perspektywy nieco dłuższej nawet w tym roku jest bardzo ryzykowne i obarczone bardzo poważnym ryzykiem błędu. Bo chyba wszystkie możliwe zaskoczenia natury politycznej i ekonomicznej w tym roku już zobaczyliśmy. Natomiast, jeśli chodzi o tę perspektywę krótkoterminową, to myślę, że ceny na tych już znanych poziomach, to jest coś, co z nami zostanie. Jeżeli nie nastąpi jakaś bardzo drastyczna zmiana czy to pozytywna, czy negatywna w tej całej koniunkturze politycznej i ekonomicznej, jaką mamy w tej chwili na świecie, to ceny zbliżone do obecnego poziomu mogą zostać z nami przez najbliższe tygodnie, może nawet i miesiące.
Jak rozumiem, to jest powód do radości?
Pesymista powiedziałby, że to jest powód do radości, bo czynników stymulujących możliwość wzrostu jest całkiem sporo. Ryzyko ewentualnych skoków cen związanych, chociażby z sytuacją w Ukrainie, z odcinaniem się Europy od rosyjskich surowców. To są rzeczy, które mogą pociągnąć za sobą dalsze ewentualne zmiany.
Podsumowując — tanio to już było. Na pewno na najbliższe tygodnie i miesiące jest to slogan, który możemy sobie zapisać bardzo wyraźnie. Panie doktorze, porozmawiajmy o sankcjach, bo szefowa Komisji Europejskiej mówiła, że liderzy państw Unii Europejskiej zgodzili się na stopniowe odchodzenie od rosyjskiej ropy. Mówiąc wprost — czy to możliwe i w jakim tempie?
To stopniowe odchodzenie cały czas jeszcze jest, powiedziałbym, takie pod różnymi warunkami. Ostatecznego kształtu i formy nie znamy z powodu różnych obiekcji poszczególnych członków UE. Wiadomo, że wymagana jest spójność stanowiska. Są kraje, które są bardziej lub mniej uzależnione od rosyjskiej ropy. Dla tych krajów ściśle od niej uzależnionych i niemających na przykład możliwości sprowadzania jej drogą morską, czy jakąś inną alternatywną, decyzje dotyczące embarga są kluczowe dla stabilności energetycznej. Kwestia odchodzenia w perspektywie liczonej w kilku miesiącach myślę, że nie jest wykluczona. Natomiast jest to coś, co na pewno potrwa wiele miesięcy. Na pewno polska deklaracja, że do końca roku zrezygnujemy z rosyjskiej ropy, jest czymś radykalnym, czymś, co dla wielu krajów byłoby trudne do zaakceptowania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mówię chociażby o takich krajach jak Węgry, Słowacja, Austria. Polska deklaracja nie jest zbyt ambitna. Natomiast takim kruczkiem jest to, że dotyczy samej ropy, a nie produktów pochodnych. Nie paliw gotowych takich jak chociaż LPG czy olej napędowy. Tutaj ta sytuacja byłaby pewnie nieco trudniejsza. W przypadku ropy mamy już wypracowane pewne kanały alternatywne, chociażby z Arabii Saudyjskiej są realizowane już na większą skalę dostawy.
Nawet przestawiając cała polską logistykę, jesteśmy w stanie utrzymać cenę?
Musimy pamiętać o pewnym niuansie technicznym, związanym z tym ile na ropie z danego kierunku można zarobić ze sprzedaży poszczególnych produktów. Uzyski z poszczególnych rodzajów paliw mniej lub bardziej marżowych są różne. Z arabskiej ropy na przykład są dużo korzystniejsze niż z ropy rosyjskiej, dlatego tutaj wydaje się, że uda się też obronić cenę. Przynajmniej tak sugerują przedstawiciele naszych koncernów paliwowych, że to jest do obronienia. Miejmy świadomość, że taka dywersyfikacja to zawsze jest proces, który wymaga pewnych nakładów i może gdzieś tam w którymś momencie być to odczuwalne. Pytanie tylko, czy cała odczuwalność zostanie w dużym stopniu, przeniesiona na ostatecznego odbiorcę. Myślę, że tutaj może się to udać bez tego bolesnego uderzenia po kieszeni.
Panie doktorze, bo mówimy o tym o deklaracji Polski, ale też inne deklaracje, innych europejskich krajów. Przez długi czas patrzyliśmy na to, co robią nasi zachodni sąsiedzi Niemcy. Jak im idzie ten proces odchodzenia od rosyjskich surowców i czy jest w ogóle możliwy w takim samym tempie lub w szybszym tempie?
Na pewno jest możliwy, tylko tutaj jest to kwestia woli politycznej, tak to nazwijmy. W przypadku Niemiec to dotyczy to szczególnie gazu ziemnego, bo to jest ten produkt, od którego Niemcy są bardzo mocno uzależnieni. W tym wypadku sytuacja jest inna niż z ropą, jeśli chodzi o możliwości dostarczania paliwa gazowego i pod kątem logistyki. Jeśli chodzi o ropę, to tutaj Niemcy mają możliwość dostarczenia jej z innych kierunków. W tym wypadku działania są podejmowane.
A jest jakaś możliwa współpraca na linii Polska-Niemcy właśnie w tym zakresie?
Nasz Naftoport jest w stanie być źródłem zaopatrzenia także i dla innych państw w naszej części Europy. Natomiast tutaj jeszcze konkretnych ustaleń nie mamy, tak żebyśmy mogli powiedzieć, że Polska będzie hubem energetycznym.
Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau udał się Iranu czy to jest możliwy i w jakim terminie zakup ropy z tego kierunku?
Rzeczywiście tutaj nasuwa się bardzo wiele pytań. Sama wizyta jest czymś ważnym i czymś mogącym być pierwszym krokiem w stronę współpracy z Iranem, który lada chwila może okazać się czymś możliwym. Iran obłożony jest sankcjami w związku ze swoim programem nuklearnym. Jeżeli dojdzie zniesienia tych sankcji, to będzie można mówić powrocie do normalnego handlu z tym krajem. W takiej sytuacji — to, co Iran może zaoferować i Polsce i światu to przynajmniej liczoną miesiącach perspektywę znaczącego zwiększenia produkcji swojej ropy.