Od stycznia światło pozostawione w łazience przez kilka godzin nieobecności trochę mocniej da Polakom po kieszeni. Przynajmniej wszystko na to wygląda.
Zbliża się końcówka listopada i powtarza się sytuacja sprzed roku. Ceny prądu. Przedstawiciele rządu raz mówią, że gospodarstwa domowe więcej nie zapłacą. Później te same osoby mówią o "łagodzeniu" podwyżek.
A w czwartek sam premier Morawiecki mówi na konferencji prasowej, że "nie wiadomo", "zobaczymy" i że "zrobimy wszystko". To może znaczyć, że tanio już było. I choć sytuacja jako żywo przypomina tę z ubiegłego roku, to tym razem może skończyć się inaczej.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Pod koniec 2018 roku przedstawiciele władzy zapowiadali, że Polacy wyższych rachunków za prąd nie zapłacą. Obniżyli więc akcyzę i opłatę przejściową tak, by podwyżek nikt nie odczuł.
Przedsiębiorcy z kolei mogli starać się o rekompensaty, więc koniec końców ceny aż tak mocno nie wzrosły.
Teraz narracja jest inna. Za ceny prądu odpowiada wicepremier Jacek Sasin, który w poniedziałek rano mówił w RMF FM, że podwyżek dla gospodarstw domowych nie będzie, ale firmy na rekompensaty nie mają co liczyć.
Tego samego dnia po południu ten sam Sasin mówił już, że "będzie rozmawiał z prezesami koncernów energetycznych o łagodzeniu podwyżek". Po tym, jak koncerny energetyczne we wnioskach zaproponowały ceny wyższe o 20-40 proc.
Z kolei w czwartek po południu premier Morawiecki żadnej deklaracji w sprawie cen prądu nie złożył. Mówił tylko o tym, że "zrobi wszystko, żeby ceny były jak najbardziej korzystne", ale wszystko zależy od "niezależnego regulatora".
Rzecznik rządu Piotr Muller mówił natomiast, że żadnych planów "mrożenia cen prądu" władza na razie nie ma.
Drożej nawet o 40 proc.
W poniedziałek spółki energetyczne złożyły w Urzędzie Regulacji Energetyki wnioski o podniesienie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych. Chodzi o czterech największych graczy na rynku - Enea, Energa, Tauron i PGE.
O ile miałoby być drożej? URE ani spółki na razie tego nie zdradzają, ale jak twierdzi RMF FM, koncerny wnioskują o nawet 40 proc. podwyżki.
To by zresztą zgadzało się z tym, co szacowali kilka miesięcy temu analitycy Credit Agricole. W raporcie "Makro Mapa" zwracali uwagę, że droższy prąd uderzy po kieszeni przede wszystkim firmy.
"Polskie przedsiębiorstwa odczują wzrost cen prądu z początkiem 2020 r. i zgodnie z naszymi szacunkami wyniesie on ok. 40 proc. rok do roku" - pisali w czerwcu analitycy.
Ekspert uspokaja
Obawy nieco łagodzi Rafał Zasuń, ekspert portalu WysokieNapiecie.pl. - Ceny wzrosną, bo muszą wzrosnąć. Skoro na rynku hurtowym jest drożej, to tak samo musi być w detalu - twierdzi w rozmowie z money.pl.
Jak podkreśla, wnioski koncernów do URE zakładały podwyżki rzędu 20-40 proc., ale Urząd może je znacząco obniżyć. - Jestem przekonany, że skończy się znacznie niższym wzrostem cen niż chciałyby spółki energetyczne - mówi.
Zasuń zwraca też uwagę, że rachunki za prąd składają się z dwóch części - za zużytą energię i opłatę dystrybucyjną. - Pamiętajmy, że wzrośnie tylko ta pierwsza - uspokaja.
I szacuje, że przełoży się to na rachunki wyższe o średnio 5-10 zł. - Dla wielu rodzin taka podwyżka nie jest niemożliwa do udźwignięcia, więc nie ma co ulegać histerii - mówi money.pl ekspert.
Nasz rozmówca przypomina również, że wiele firm już odczuło wzrost energii elektrycznej w poprzednim roku, bo zamrożenie cen dotyczyło przecież tylko gospodarstw domowych.
- Jakiegoś wielkiego problemu to nie spowodowało, a niektóre firmy wręcz zaczęły oszczędzać prąd, co dało pozytywny skutek - mówi. Po co więc było mrozić ceny? - To miało mniej więcej taki sens jak mrożenie cen pietruszki czy cebuli. Czyli żaden - twierdzi Rafał Zasuń.
- Zmarnowaliśmy tylko 3 mld zł, które rozsypaliśmy po gospodarstwach domowych. Po prostu przesunęliśmy podwyżkę w czasie - puentuje ekspert portalu WysokieNapiecie.pl.
Nie tylko światło podrożeje
Jednak nie tylko ceny prądu wpłyną na budżet domowy każdej rodziny. Nawet jeśli znacznej podwyżki taryfy G11 (dla gospodarstw domowych) uda się uniknąć.
Złudzeń nie powinni mieć przedsiębiorcy, o których rząd wprost mówi, że żadnych rekompensat w przyszłym roku nie będzie. A to znaczy, że piekarz zapłaci więcej za prąd, czyli produkcja chleba okaże się dla niego droższa. Będzie więc musiał podnieść cenę.
To tylko przykład, ale zadziała podobnie we wszystkich branżach. Jest jedno ale - to już podobnie funkcjonuje od jakiegoś czasu, tyle że 2019 rok firmy dostaną jeszcze rekompensaty.
Polacy muszą więc przygotować się do tego, że podrożeją niemal wszystkie produkty i usługi. I to znacznie szybciej, niż mogłoby się wydawać jeszcze kilka tygodni temu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl