O fakcie tym poinformowała TVN24 Biznes rzeczniczka URE. Jak zapewniła, teraz zaczyna się "skrupulatna analiza" wniosków. Dodała, że na razie trudno wyrokować, jak zostaną one rozpatrzone.
Będą podwyżki? TVN24 Biznes skontaktowało się z wszystkimi czterema tak zwanymi sprzedawcami z urzędu, czyli państwowymi gigantami: PGE, Tauronem, Eneą i Energą.
Trzy ostatnie spółki treść wniosków utrzymują w tajemnicy, powołując się na ich poufność. Tylko PGE otwarcie przyznaje, że zawnioskowało o podwyżkę cen.
- Nie możemy udawać, że problemu nie ma, co widać po wynikach spółki obrotu. Tam, gdzie taryfy zatwierdza Prezes URE, tam notujemy poważne problemy finansowe, EBITDA jest ujemna. Bez kompleksowego systemowego rozwiązania ze spółkami obrotu będzie poważny problem - stwierdził wiceprezes PGE ds. finansowych Paweł Strączyński.
Jak dodał, spółka chce kilkunastoprocentowej podwyżki, proponuje też rozważenie odejścia od taryfowania z jednoczesnym wprowadzeniem taryf socjalnych. - To pewien pomysł, który należy poddać debacie. Mógłby to być jeden z elementów kompleksowego podejścia do rynku sprzedaży energii elektrycznej w Polsce - stwierdził.
W zeszłym roku dostawcy energii też wnioskowali o podwyżki, ale URE się na nie nie zgodził. Jeśli i w tym roku będzie tak samo, nie oznacza to z automatu, że podwyżek nie będzie. Ich powodem może być bowiem wprowadzenie w 2021 roku nowej opłaty. Ma ona pokrywać koszty funkcjonowania rynku mocy w Polsce. Jej stawka nie jest jeszcze ustalona.