- Podwyżki cen prądu nie są dokuczliwe, bo coraz więcej zarabiamy. Rekompensaty nie są potrzebne - przekonywał na antenie Radia Nowy Świat poseł PiS i były minister energii Krzysztof Tchórzewski.
"Rzeczpospolita" zestawia jego słowa z wypowiedzią Piotra Naimskiego. Wiceminister i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej przewidywał, że prąd będzie drożeć przynajmniej do 2030 roku.
Według jego wyliczeń prąd podrożał o ok. 10 proc., czyli przeciętnie o 8 złotych miesięcznie. A skąd podwyżki? Naimski wyjaśniał, że są one spowodowane systemem unijnym wprowadzonym w związku ze zmianami klimatycznymi. Wymuszają one dopłaty do wyprodukowanej energii kosztu emisji dwutlenku węgla.
W programie "Newsroom WP" przeciwko przerzucaniu tej opłaty na obywateli zaprotestował Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska, reprezentujący w rządzie Solidarną Polskę.
- Grudniowy szczyt Unii Europejskiej spowodował, że mamy historyczną cenę uprawnień do emisji dwutlenku węgla. To oznacza, że sektor energetyczny jest gigantycznie obciążony. Skoro tak, a mamy niewystarczające środki europejskie, to mowa tutaj o przerzuceniu kosztów na odbiorcę końcowego. Jako część Zjednoczonej Prawicy uważamy, że przerzucanie kosztów na obywateli jest niewłaściwe - podkreślił Ozdoba.
Pensje Polaków rzeczywiście rosną. Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w 2020 roku wyniosło 5 167,47 zł - podał Główny Urząd Statystyczny. Oznacza to, że w porównaniu z poprzednim rokiem wzrosło o prawie 250 zł i przebiło tym samym kolejną okrągłą granicę - tym razem 5 tys. zł.
Uwzględnić jednak trzeba też inflację, a ta wciąż trzyma się mocno nad Wisłą. Średnioroczna inflacja w 2020 roku wyniosła 3,4 proc. Co więcej, inflacja w Polsce jest największa wśród wszystkich krajów Unii Europejskiej, wynika z najnowszych danych Eurostatu za grudzień 2020 roku. Jeśli uwzględnimy wzrost cen, okazuje się, że średnia płaca brutto poszła w górę nie o 250 zł, a o niewiele ponad 80 zł.
Czytaj więcej: Przeciętne wynagrodzenie Polaków w górę. Ale jest problem. Inflacja "zjada" nam pensje
Tymczasem ceny prądu rosną corocznie. W tym roku zgodnie z decyzją Urzędu Regulacji Energetyki (URE) od stycznia 2021 roku obowiązywać będą nowe taryfy dla gospodarstw domowych. Opłaty za energię wzrosną średnio o 3,5 proc. To m.in. efekt pojawienia się nowej pozycji na rachunkach, czyli opłaty mocowej, która podwyższy rachunki od 2,30 zł do nawet 12,87 zł miesięcznie.
Wraca również opłata OZE. Przez ostatnie trzy lata nie była ona pobierana, teraz jednak wraca i została ustalona na poziomie 2,20 zł/MWh netto, czyli 2,71 zł/MWh brutto. Jak wylicza Rankomat, dla przeciętnego gospodarstwa oznacza to wzrost rachunku za prąd rocznie o ok. 4,80 zł.
W 2020 roku pojawił się temat powszechnych rekompensat za podwyżki cen prądu. Ministerstwo Aktywów Państwowych kierowane przez wicepremiera Jacka Sasina, w odpowiedzi na wzrost cen prądu przygotowało projekt ustawy, który przewidywał rekompensatę dla 15 mln gospodarstw domowych.
Jednak to już jest nieaktualne. Ministerstwo Klimatu najpierw zaproponowało projekt rekompensat obejmujący węższą grupę odbiorców, a później wycofało i ten dokument. Zamiast tego ma zaproponować rekompensaty wyłącznie dla najuboższych gospodarstw domowych.