Debata "Inflacja: wyzwania globalne - rozwiązania lokalne?" zorganizowana przez Centrum Gospodarki Światowej UKSW, której przysłuchiwał się money.pl, rozpoczęła się od ustalenia przyczyn inflacji. Członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Żyżyński stwierdził, że jest ona przede wszystkim importowana do Polski.
- Mamy przede wszystkim czynniki zewnętrzne inflacji, czyli wzrost cen surowców, w tym przede wszystkim surowców energetycznych, które decydują o kosztach. Konsekwencje tego [widać - red.] na rynkach finansowych - przede wszystkim na kursach walutowych - zwracał uwagę.
Wobec tego bank centralny musi reagować, a nasz bank zareagował w odpowiednim momencie. Przypominam, że był silny atak medialny i polityczny, że nasz bank zareagował za późno. Uważam, że to była jedna z najgorszych rzeczy, jaka mogła być w tego typu sytuacji - stwierdził prof. Jerzy Żyżyński.
Członek RPP stwierdził również, że media i politycy wywoływali presję na Narodowym Banku Polskim domaganiem się szybszego podnoszenia stóp procentowych, co jest "najgorsze, a wręcz haniebne". W jego ocenie reakcja NBP powinna być wstrzemięźliwa, ale bank poprzez podwyżkę stóp odniósł się do presji, jaką wywołały nastroje społeczne. Dla porównania wskazał na Europejski Bank Centralny, który wciąż trzyma stopy na relatywnie niskim poziomie.
Rząd ma narzędzia, by przeciwdziałać inflacji
Następną kwestią były działania rządu względem inflacji. Głos zabrał prof. Konrad Raczkowski, dyrektor Centrum Gospodarki Światowej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego - Akurat w tej sytuacji rząd ma sporo narzędzi - stwierdził.
Podkreślał, że walka z inflacją może opierać z jednej strony na reorganizacji polityki gospodarczej oraz ograniczenie zadłużenia państwa. Rządzący powinni ustalić, jakie wydatki są "sztywne", czyli nienaruszalne i je pozostawić. Natomiast pozostałe wydatki budżetowe, które dziś nie są niezbędne, należałoby zminimalizować. W ten sposób zmniejszony byłby dług publiczny, a to przełożyłoby się na obniżenie inflacji.
Najgorsze, co rząd mógłby robić, i do tego nie zachęcam, to powrót do epoki dawno minionej, kiedy nasz większy brat wprowadzał ceny maksymalne. To byłoby jedno z najgorszych rozwiązań, jakie mogłoby czekać gospodarkę, bo wprost prowadzi do dwóch czynników: do szarej strefy i wzrostu przestępczości, a także do zabicia wolnej gospodarki, jaką znamy - stwierdził prof. Konrad Raczkowski.
Przedsiębiorców dobijają podwyżki cen energii
Dlaczego zatem ceny w sklepach są coraz większe? Eksperci wskazują m.in. na rosnące ceny paliw. To one sprawiają, że drożeje transport towarów od producentów do sklepów.
Adam Abramowicz, rzecznik MŚP, tłumaczył, że dziś mocno cierpią firmy, które uwierzyły w narrację o tanim gazie, który będzie odpowiedzią na rosnące ceny węgla i emisji CO2. Przedsiębiorcy odczuwają też presję związaną z polityką klimatyczną UE.
Mamy wojnę i reakcje Putina, czyli próbę oddziaływania poprzez ceny ceny paliw na sytuację międzynarodową. W tej chwili powinniśmy odejść od pakietu, który wymyślili biurokraci unijni, a przynajmniej go zawiesić na jakiś czas - stwierdził Adam Abramowicz.
Zgodził się z nim Adam Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności. Za przykład wziął firmy przemysłu żywnościowego, które w celu zmniejszenia śladu węglowego zainwestowało w instalacje gazowe. Na początku roku otrzymały rachunki za gaz wyższe o 500 proc.
- Nikt tego nie mógł przewidzieć. No ale też trudno jest wchłonąć 500-procentową podwyżkę energii do swojego budżetu i powiedzieć, że nic się nie stało, a my nie podwyższymy cen. Nie ma takiej opcji - punktował Andrzej Gantner. Dodał, że produkcja żywności jest trzecim najbardziej energochłonną branżą.
Branża chce sztabu kryzysowego
Wiceprezes PFPŻ podkreślał, że Rosja i Ukraina są znaczącymi eksporterami zbóż i roślin oleistych. Po wybuchu wojny na rynkach światowych pojawią się braki, co będzie windować ceny.
Andrzej Gantner obawia się powtórki sprzed kilkunastu lat. Wtedy zbiory pszenicy na świecie były rekordowo niskie. Chociaż Polska miała dość obfite plony, lecz natychmiast trafiły one na eksport i po chwili brakowało zboża nad Wisłą. A dziś może dojść do powtórki, gdyż złoty jest dość słaby, co sprzyja eksportowi.
Dlatego też producenci żywności podkreślają, że rząd powinien powołać sztab kryzysowy dotyczący bezpieczeństwa żywnościowego. - Nie czarujmy się, obniżka VAT-u o 5 proc. nic nie dała. To był świetny zabieg PR-owy. Finalnie wszyscy wiedzieliśmy, że ceny żywności, nawet bez wojny, będą rosły w pierwszym półroczu. To, co widzimy na półkach, to jest to samo, co widzimy na niebie. Gwiazdy są tylko końcowym odbiciem refleksu, tak samo ceny w sklepie - stwierdził.
Zgodziła się z nim Renata Juszkiewicz, prezeska Polskiej Organizacji Dystrybucji i Handlu. Podkreślała, że chociaż wszyscy kontrahenci przychodzą do nich z wyższymi cenami, to ostatecznie wzrok się skupia na nich. Premier Mateusz Morawiecki nawet nawoływał, by sprawdzać, czy handlarze obniżyli ceny po wejściu w życiu tarczy.
Pracowników z Ukrainy trzeba przygotować
Rzecznik MŚP stwierdził z kolei, że napływający do Polski uchodźcy częściowo zasypią niedobory na rynku pracy. - Wbrew temu, co powiedział pan Adam Abramowicz, nie odbudujemy szybko rynku pracy. My jesteśmy gotowi przyjąć uchodźców do pracy, ale to wymaga integracji. Zwróćmy też uwagę, że do Polski przyjeżdżają przede wszystkim matki z dziećmi, a mężczyźni pozostają w kraju - wskazała Renata Juszkiewicz, prezeska Polskiej Organizacji Dystrybucji i Handlu
Trzeba zapewnić opiekę tym dzieciom a matkom - możliwość nauki języka. Na początku osoby porozumiewające się wyłącznie w języku ukraińskim nie będą mogły pracować "na kasie", tylko w magazynie.