Jak podaje Reuters, wzrosty cen to efekt rosnących nadziei na ograniczenie produkcji ropy przez kraje OPEC (na cięcia na poziomie miliona baryłek dziennie naciskać Arabia Saudyjska), a także na sygnalizowane przez banki centralne planowane działania stymulacyjne.
Wcześniej na rynek ropy źle wpłynęły obawy przed wpływem koronawirusa na gospodarkę. W Chinach, gdzie wybuchła epidemia, część zakładów produkcyjnych wstrzymała prace, co poskutkowało spadkiem popytu na ropę aż o 4 mln baryłek dziennie.
To niewiele mniej niż podczas wielkiego kryzysu z roku 2008, kiedy to spadek zapotrzebowania na czarne złoto sięgnął 5 mln baryłek dziennie.
W poniedziałek jednak sytuacja się odwróciła i cena baryłki poszła w górę. Zarówno w przypadku ropy Brent, jak i WTI, zwyżki sięgnęły ponad 4 procent.
Za tę pierwszą trzeba było płacić w poniedziałek rano 51,91 dol. za baryłkę (zwyżka o 2,24 dol. z poziomu 48,40 dol., najniższego od lipca 2017 roku), a za WTI 46,65 dol. (zwyżka o 1,89 dol. z poziomu 43,32 dol.).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl