W tegoroczną majówkę temperatura spadała miejscami do zera. Zimna wiosna sprawiła, że świeżych owoców i warzyw jest na rynku mało, a te, które są, osiągają rekordowe ceny.
Kilogram polskich truskawek kosztuje w hurcie średnio 30 zł. W sklepach i na targowiskach ceny potrafią zbliżać się do 50 zł za kilogram.
- Truskawki, które są obecnie w sprzedaży, pochodzą z ogrzewanych tuneli. Z powodu przymrozków rolnicy musieli dodatkowo je nagrzewać, a to spowodowało wzrost cen - mówi Anna Kaszewiak z giełdy Bronisze.
Wpływ na wysokie ceny ma nie tylko pogoda w Polsce, ale i zbiory za granicą, np. w Hiszpanii, z której importujemy owoce.
- Zagraniczne truskawki też kształtują ceny polskich owoców. Jeśli jest ich dużo i są tanie, to cena spada - tłumaczy Adam Leszczyński, plantator z Czerwińska. - W tym roku Hiszpanów pogoda zaskoczyła. Kwiecień był chłodny, więc zbiory się nie udały. Dlatego zagranicznych owoców jest mało.
Problem dotyczy nie tylko truskawek. W zasadzie wszystkie nowalijki są w tym roku bardzo drogie, bo mrozy opóźniły wegetację i sezon dopiero się zaczyna.
Np. pomidory spod osłon kosztowały w maju zeszłego roku przeciętnie 3,66 za kilogram. W tym roku trzeba za nie zapłacić 6 złotych.
Szparagi kosztowały 15 złotych za kilogram. Dzisiaj ich przeciętna cena przekracza 26 złotych.
Sezon będzie słaby
Jak prognozują plantatorzy truskawek, w związku z niesprzyjającą pogodą tegoroczny sezon nie będzie zbyt udany. Na pewno zacznie się później niż zazwyczaj. A to oznacza, że wysokie ceny zostaną z nami na dłużej.
- W uprawach gruntowych, przykrytych agrowłókniną, dopiero gdzieniegdzie zaczyna się kwitnienie - mówi Anna Kaszewiak. - W żadnym wypadku nie jest to jeszcze pełny rozkwit.
Zdaniem plantatorów, wysokie ceny utrzymają się na rynku przynajmniej przez najbliższe tygodnie. - Na początku czerwca na rynku powinny się pojawić truskawki gruntowe - mówi Adam Leszczyński. - Od tego momentu truskawki będą tanieć i dzisiejszej ceny już raczej nie osiągną.
Jaki będzie cały sezon i ile będą kosztować owoce gruntowe? Trudno na razie powiedzieć, bo wszystko będzie zależało od pogody. Na początku przyszłego tygodnia znów ma się ochłodzić. Będzie też deszczowo, a to dla plantacji truskawek bywa zabójcze.
- Wilgoć sprawia, że truskawki są atakowane przez grzyby, np. szarą pleśń - wyjaśnia Leszczyński. - Pogoda bywa nieprzewidywalna, jedyne, co możemy powiedzieć, to że mieliśmy najzimniejszy kwiecień od początku pomiarów, i to opóźni sezon. Co będzie dalej, to już loteria.
Pewne jest, że ceny truskawek będą się wahać. Sprzyjają temu ekstremalne zjawiska pogodowe, które obserwujemy w ostatnich latach.
- Dobrym przykładem jest zeszły rok, generalnie dla plantatorów nieudany. Najpierw były susze, przez miesiąc praktycznie nie padało, a potem zaczęły się ulewne deszcze, przez co truskawki gniły na polach - mówi Leszczyński. - Owoców było mało, ale ceny nie były wcale wysokie, bo truskawki były niskiej jakości. A to najgorsze, co się może przytrafić plantatorowi.
Kryzys ziemniaczany
Pogoda dała w kość nie tylko plantatorom truskawek. Zdecydowanie droższe w porównaniu do zeszłego roku są młode ziemniaki.
W tej chwili za kilogram w hurcie trzeba zapłacić 15 złotych. Rok temu kosztowały 7 zł.
- To kolejny efekt zimnej wiosny i późniejszego dojrzewania - mówi Anna Kaszewiak. - Ceny spadną, gdy tylko pogoda pozwoli na zbiory. Ale możliwe, że będą wyższe niż w zeszłym roku, bo część rolników zrezygnowała z nasadzeń po tym, jak w zeszłym roku ziemniaków było bardzo dużo i były bardzo tanie.
Do tej pory zeszłoroczne ziemniaki osiągają rekordowo niskie ceny. Za kilogram, w zależności od odmiany, trzeba zapłacić 80 groszy. W zeszłym roku przeciętna cena wynosiła 1,20 zł.
Ceny ziemniaków są niskie nie tylko ze względu na obfite zeszłoroczne plony. Spadek można powiązać z pandemią koronawirusa. Lokale gastronomiczne stanowiły ważnego odbiorcę. Ale przez dłuższy czas były zamknięte, przez co towar na giełdach nie schodził.
Nie działały m.in. fabryki frytek produkujące półprodukty na potrzeby barów i restauracji.
- Gastronomia powodowała, że ten rynek był stabilniejszy, i nie chodzi o cenę, ale o płynność zejścia towaru - wyjaśnia plantator ziemniaków z rejonu Sohaczewa. - Bo jeśli towar jednego dnia nie schodzi, to się nawarstwia i wtedy trzeba obniżyć cenę. A podwyższyć ją później jest bardzo trudno, w przypadku ziemniaków czy kapusty praktycznie jest to niemożliwe, bo to jest towar, którego nie zabraknie, który może poleżeć.