Nawet jeśli prezes Urzędu Regulacji Energetyki nie zaakceptuje proponowanych podwyżek, jak miało to miejsce w zeszłym roku, rachunki dla odbiorców końcowych najpewniej i tak wzrosną w związku z nową opłatą - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Czytaj też: Szczepionka na COVID-19, kiedy trafi do Polski?
Od nowego roku opłata ma pokrywać koszty funkcjonowania rynku mocy w Polsce, a - jak podaje dziennik - do najbliższego poniedziałku sprzedawcy prądu mogą składać prezesowi URE wnioski dotyczące taryf na przyszły rok dla odbiorców indywidualnych.
Jak wynika z informacji URE, dotychczas zrobiło to dwóch sprzedawców: Enea i PGE Obrót. "DGP" podaje, że zarówno największa grupa PGE, jak i pozostałe spółki chcą wyższych stawek w związku z ponoszonymi kosztami.
URE nie wyliczył jednak jeszcze stawki nowej opłaty. Szacunkowy koszt opłaty mocowej to 45 zł za 1 MWh. Gospodarstwa domowe zużywają średnio ok. 2 MWh prądu rocznie, co oznaczałoby, że koszt opłaty dla odbiorców indywidualnych może wynieść ok. 90 zł na rok.
Na otarcie łez rząd planuje wyzerowanie opłaty kogeneracyjnej na przyszłorocznych rachunkach za prąd – obciążenie to wynosiło rocznie ok. 3 zł na gospodarstwo domowe.
Jak podaje "DGP", eksperci zastrzegają jednak, że trudno dziś jednoznacznie przesądzić o poziomie cen prądu w przyszłym roku, bo spadają ceny hurtowe i najpewniej spadnie zapotrzebowanie.