Wynagrodzenia w firmach zagranicznych są średnio o 20 proc. wyższe niż w firmach polskich - to główny wniosek z raportu płacowego na 2018 r. autorstwa firmy Sedlak&Sedlak.
Dysproporcje dotyczą właściwie każdego stanowiska, ale im wyżej stoi się w firmowej hierarchii, tym różnica jest większa. I tak na przykład pracownik fizyczny z doświadczeniem w polskiej firmie zarabia średnio 3391 zł brutto. Osoba z takim samym stażem, ale w firmie z zagranicznym kapitałem, może liczyć już na 3692 zł. Różnica wynosi więc 9 proc. Ale już przeciętny specjalista zarabia w zagranicznej firmie o 12 proc. więcej niż ten z polskiej, a kierownik niższego szczebla - już o 22 proc. więcej.
Najbardziej dramatyczna jest jednak rozpiętość zarobków w kadrze kierowniczej. Dyrektor zarządzający w polskim przedsiębiorstwie zarobi przeciętnie niecałe 24 tys. zł brutto. Tymczasem jego kolega z zagranicznej firmy może liczyć aż na 49,8 tys. zł. Tu różnica wynosi więc 109 proc.
Co na to eksperci? Przyznają, że polskie firmy oszczędzają. Czasem dlatego, że chcą, ale częściej - bo po prostu muszą. - Nie mogą sobie pozwolić na droższych specjalistów, więc muszą sięgać po tych, którym mogą mniej zapłacić. Ale przez to, że ich nie stać na najlepszych specjalistów, nie mogą zbudować przewagi konkurencyjnej, by móc więcej płacić. I tak koło się zamyka - komentuje dla money.pl prof. Anna Rogozińska-Pawełczyk, specjalista od zarządzania z Uniwersytetu Łódzkiego.
- Przedsiębiorstwa z udziałem kapitału zagranicznym szukają pracowników o wysokich kompetencjach oraz o wysokich kwalifikacjach zawodowych. Potencjalnym kandydatom stawia się wysoką poprzeczkę: muszą znać języki obce, w tym przynajmniej jeden na poziomie zaawansowanym. Nierzadko wymagane jest od nich doświadczenie zawodowe w pracy na rynkach międzynarodowych. Te wszystkie atuty pracowników muszą być dobrze wynagradzane - wskazuje natomiast dr Joanna Nieżurawska-Zając z WSB w Toruniu.
Dyrektor w dużej firmie? 70 tys. zł pensji
Dodaje też, że różnice pomiędzy firmami polskimi a zagranicznymi widoczne są też na innych polach. - Nie ukrywajmy, całe zarządzanie zasobami ludzkimi w Polsce jeszcze dopiero raczkuje. Pracownicy polskich firm nie mają jeszcze na przykład dostępu do profesjonalnych szkoleń, jak ich koledzy z zagranicznych firm. A jak chcą się w ten sposób dokształcać, to często sami muszą za to płacić - zwraca uwagę prof. Rogozińska-Pawełczyk.
A czemu rozpiętości w zarobkach dyrektorów zarządzających są tak dramatyczne? Tu eksperci wskazują, że może się to brać po prostu z wielkości firm. W końcu polski biznes opiera się przede wszystkim na małych i średnich przedsiębiorstwach, a zagraniczne koncerny, jak już w Polsce inwestują, to zwykle robią to na dużą skalę.
Natomiast wynagrodzenia dyrektorów, jak wynika z danych Sedlak&Sedlak, są ściśle powiązane z wielkością firm. W tych przedsiębiorstwach, które zatrudniają nie więcej niż 200 osób, dyrektor zarządzający zarabia zwykle ok. 30 tys. zł brutto. Ale w firmach, w których zatrudnienie przekracza tysiąc osób, pensja takiego dyrektora to już ponad 71 tys. zł.
Z raportu Sedlak&Sedlak wynika jednak, że niemal każdy dostał w 2018 r. podwyżkę - niezależnie od kapitału firmy i od stanowiska. Z raportu wynika na przykład, że pracownicy fizyczni zarabiali w zeszłym roku o 6 proc. więcej niż w poprzednim.
- Polskie przedsiębiorstwa już zauważają, iż należy traktować pracowników jak kapitał, w który należy inwestować, w tym oferując wyższe płace. Niestety działania te są niewystarczające. Jeżeli polskie przedsiębiorstwa nie będą oferowały wyższych płac oraz lepszych wachlarzy benefitów może okazać się, że zostaniemy outsiderami na własnym rynku. Rynek już wymusza na pracodawcach wzrosty płac, szczególnie w przypadku pracowników o specjalistycznych kwalifikacjach - zwraca uwagę dr Joanna Nieżurawska-Zając z WSB w Toruniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl