Pięć lat studiów wystarczy, by stać się licencjonowanym psychologiem. Absolwenci kierunku są jednak zgodni, że bez odbycia odpowiednich praktyk czy stażu, odnalezienie się na rynku pracy graniczy z cudem. Sytuacji nie ułatwia to, że za praktyczne poznanie zawodu, trzeba słono zapłacić. W przypadku Mazowieckiego Centrum Neuropsychiatrii dzień stażu wyceniany jest na "zaledwie" 20 zł.
- Co w skali dziesięciu miesięcy stażu daje ok. 800 zł, czyli kwotę symboliczną, która nie pokryje nawet części pobytu stażysty w naszej jednostce - zapewnia money.pl Paweł Trzciński z MCN.
Olbrzymią zaletą stażu ma być cotygodniowa superwizja oraz opieka wykwalifikowanego opiekuna. Idąc tym tropem, oferta dla młodych psychologów może stanowić nie lada okazję.
Z tym nie zgadza się psycholog dziecięca Marta Siepsiak, która wskazuje, że w tym samym szpitalu lekarze za staż pieniądze dostają (stawka podstawowa wynosi 4186 zł), a psycholodzy i psychoterapeuci muszą za świadczenie usług płacić.
- Stajemy się tym samym jedną z niewielu grup zawodowych w Polsce, które łożą na to, by móc potem pracować dla państwa - mówi money.pl.
Obowiązku doszkalania się nie ma, a po pięciu latach studiów psycholog może pójść do pracy w szpitalu czy prywatnej klinice. Jest jednak pewne "ale".
Czytaj także: Jak zostać psychoterapeutą?
Jak tłumaczy Siepsiak, staż i superwizje psychologów po studiach systemowo nie istnieją, a i praktyki studenckie pozostawiają wiele do życzenia. Zdarzyć się więc może, że osoby, które będą nas np. diagnozować w szpitalach, ośrodkach pomocy społecznej, sądach, ośrodkach adopcyjnych, ale i w prywatnych gabinetach, mogą nie mieć za sobą żadnego doświadczenia zdobytego pod okiem innego specjalisty.
Rozwiązanie jest, choć wcale nie tanie. Za komplet kursów doszkalających, bez których ciężko o zatrudnienie w prywatnym sektorze, zapłacimy nawet 20 tys. zł.
System kształcenia wydaje więc na świat magistrów, którzy dalej sami muszą płacić za naukę.
Jak natomiast argumentuje warszawski oddział, 20 zł za dzień stażu to i tak niewiele w porównaniu z komercyjnymi kursami. Do tego opieka nad stażystą przez terapeutów ma się odbywać "w przerwach lub po godzinach ich pracy". - Chcielibyśmy, żeby symboliczne 800 zł za rok nauki stało się standardem w polskiej psychologii - tłumaczą przedstawiciele MCN.
Specjalizować mogą się więc osoby, które zapłacą, a nie koniecznie te z najwyższą wiedzą i umiejętnościami. - To dyskryminacja naszej grupy zawodowej w czystej postaci - ocenia psycholożka.
Specjaliści bez doświadczenia
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku praktyk. Te w dużej mierze są darmowe. Zdarzają się co prawda oddziały, które każą sobie płacić, ale co do zasady terminowanie w szpitalach nie jest obowiązkowe, więc dyplom można uzyskać bez tego.
- Większość studentów nie ma problemu z płaceniem za praktyki - tłumaczy nam Rafał Dziurla, koordynator ds. praktyk na Wydziale Psychologii UW. Jak zastrzega, tylko nieznaczna część placówek, z którymi współpracuje warszawska uczelnia, oczekuje zapłaty za naukę.
- Absolwenci oprócz dyplomu wychodzą ze studiów z wiedzą praktyczną. Przykładamy wagę do tego, by móc zapewnić im więcej niż tylko "papierek" - wyjaśnia. Na pytanie o to, ilu absolwentów nie zdecydowało się na podjęcie dobrowolnych praktyk, słyszymy, że chodzi o niewielki odsetek.
Istnieje jednak ryzyko, że część psychologów, którzy trafią leczyć nas na oddziałach psychiatrycznych, nadal nie będzie miała żadnego doświadczenia w pracy z pacjentami.
- Psychologów nie brakuje, w przeciwieństwie do etatów i dobrych, wysoko wyspecjalizowanych psychologów - punktuje Marta Siepsiak. Jak twierdzi, gdyby również psychiatrą mógł zostać każdy, kto zapłaci, branża pękałaby w szwach. - Tylko czy my chcemy takich "specjalistów"? - pyta retorycznie.
Rynek pracy im nie sprzyja
Warszawski przypadek otwiera pole do dyskusji na temat sytuacji psychologów w Polsce. Bo choć bycie stażystą przez lata kojarzyło się z wykonywaniem "czarnej roboty", w przypadku większości zawodów nastąpiły daleko idące zmiany. Rewolucji nie doczekali się jednak młodzi terapeuci i psychologowie.
- Staż przestał być przymusową sytuacją, w której młoda osoba parzy kawę czy stoi 8 godzin przy kserokopiarce - mówił niedawno money.pl Krzysztof Inglot, prezes firmy Personnel Service, zajmującej się zatrudnieniem i rozwiązaniami HR.
Czytaj także: Bezrobocie. Ofert pracy przybywa, ale o etat trudno
W sukurs przychodzi mu Monika Fedorczuk z Konfederacji Lewiatan, zdaniem której staż to konkretna usługa, za którą pracodawca powinien stażyście płacić, a nie odwrotnie.
- Nie należy się przy tym spodziewać kokosów. To normalne, że wynagrodzenie stażysty jest mniejsze niż szeregowych pracowników, bo dopiero nabierają doświadczenia - tłumaczy w rozmowie z money.pl. - Nie spodziewamy się gwiazdki z nieba. Na początek wystarczy równe traktowanie - odgryzają się psychologowie.