Ostatnie dane z polskiej gospodarki okazały się rekordowe. Kilkudziesięcioprocentowe wzrosty produkcji czy sprzedaży pokazały, że jest dobrze, wychodzimy z koronakryzysu, ale trzeba mieć świadomość, iż taka dynamika nie byłaby do osiągnięcia bez zapaści rok wcześniej.
Nie można się jednak do takich wyników przyzwyczajać na bardzo długo. Najnowsze dane z Chin, gdzie pandemia zaczęła się nieco wcześniej niż w Europie, pokazują, że z czasem dynamika wzrostów wyhamowuje.
Czytaj więcej: Bogacze dzielą zyski. Król Polsatu dostanie więcej niż Kulczyk, Jakubas i Filipiak razem
Środowe raporty wskazały, że inwestycje w Chinach w maju rok do roku wzrosły o 15,4 proc. To sporo, choć miesiąc wcześniej dynamika była prawie 20-procentowa, a w szczytowym momencie (w lutym) sięgała nawet 35 proc.
Podobnie jest z produkcją przemysłową. W maju była o 8,8 proc. wyższa niż rok wcześniej, podczas gdy poprzednio rosła w tempie prawie 10 proc. A w lutym notowała rekordowe ponad 30 proc. dynamiki.
O 12,4 proc. jest też wyższa sprzedaż detaliczna w Chinach. Konsumpcja w tym kraju wraca do poziomów sprzed pandemii, ale tak jak w poprzednich przykładach - skala wzrostu robi już dużo mniejsze wrażenie. Miesiąc wcześniej sprzedaż była o prawie 18 proc. wyższa (porównując dane rok do roku), a w lutym i marcu rosła w tempie 33-34 proc.
Warto zauważyć, że w przypadku tych trzech wskaźników ekonomiści zakładali, że najnowsze dane pokażą spowolnienie wzrostu. Zaskoczyła ich jednak skala wyhamowania. Średnia prognoz dla inwestycji wynosiła 16,5 proc. (wyszło 15,4 proc.), dla produkcji 8,9 proc. (wyszło 8,8 proc.), a dla sprzedaży 14 proc. (jest 12,4 proc.).
Mimo tego, ciągle Chiny pokazują, że wstały z kolan po koronakryzysie i będą się bić ze Stanami Zjednoczonymi o prymat gospodarczy na świecie.