Internetowy serwis dziennika "Rzeczpospolita" tłumaczy, że Chińczycy mają ambicje zawojować europejski rynek swoimi samochodami elektrycznymi. Sprzyja temu unijna polityka dotycząca kwestii środowiskowych, która obejmuje m.in. wprowadzenie zakazu na auta spalinowe od 2035 r., czy dotacje i ulgi podatkowe na elektromobilność.
Auta elektryczne złapały zadyszkę w Europie
Choć zatem teoretycznie Chiny mają wszystko, co potrzebne, do zawojowania Europy, to jednak szturm idzie opornie. Wskazują na to choćby dane z Niemiec (największego rynku w Europie), gdzie sprzedaż elektryków wyraźnie tąpnęła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A zatem, zamiast rzucić rękawicę od lat walczącym o prymat w Europie markom: niemieckim, koreańskim, francuskim czy japońskim, chińskie "elektryki" zalegają w portach. Niemieckie "Automobilwoche", na które powołuje się "Rz", wskazuje, że brakuje ciężarówek, które mogłyby je rozwieźć w głąb kontynentu, jak i klientów, którzy byliby gotowi je kupić.
Ta sytuacja dotyczy obecnie wszystkich europejskich portów, do których docierają duże liczby pojazdów z Chin – wskazuje Gert Ickx, rzecznik administracji belgijskich portów w Antwerpii i Zeebrugge, cytowany przez serwis.
Ile aut chińskich zalega w portach?
Nie ma dokładnych statystyk, ile samochodów chińskich zalega stoi w europejskich portach. Wiadomo natomiast, że jest ich znacznie więcej niż w latach 2020-2021.
Według doniesień mogą one stać nawet 18 miesięcy, zanim zostaną rozwiezione dalej. A to spory problem, ponieważ rozładowany akumulator może w tym czasie ulec uszkodzeniu i stracić część swojej pojemności – zauważa serwis rp.pl.