Narodowe Biuro Statystyczne Chińskiej Republiki Ludowej po raz pierwszy od 60 lat poinformowało o ujemnym przyroście naturalnym (różnicy pomiędzy liczbą urodzeń żywych a liczbą zgonów). W ubiegłym roku urodziło się 9,56 mln dzieci, czyli o 10 proc. mniej niż przed rokiem, mimo zniesienia polityki jednego dziecka w 2016 r.
W konsekwencji w 2023 r. nowym liderem zestawienia najbardziej zaludnionych krajów świata zostaną Indie, na co wskazują dane zawarte w raporcie Organizacji Narodów Zjednoczonych "World Population Prospects 2022".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chiny mają problem. W Państwie Środka czas na zmiany
"Wbrew dominującej w mediach apokaliptycznej narracji, spadek wielkości populacji nie musi być dla Chin zapowiedzią katastrofy. Wiele krajów rozwijających się notuje szybki przyrost demograficzny, lecz nie przekłada się to na większą dynamikę gospodarczą. Inne, jak na przykład Korea Płd., od lat zmagają się z niską dzietnością i problemem starzenia się społeczeństwa, a mimo to ich gospodarki nie okazują z tego tytułu widocznych znaków spowolnienia" - czytamy w najnowszym Tygodniu Gospodarczym PIE.
Analitycy Instytutu wskazują jednak, że jest wiele możliwości, aby złagodzić zjawisko kurczenia się populacji. Chiny do tej pory stroniły od migracji zewnętrznej. "W związku ze spadającą od 2014 r. liczebnością osób w wieku produkcyjnym, być może teraz władze będą musiały otworzyć się w większym stopniu na migrantów zarobkowych z Azji. Po drugie, wiek emerytalny w Chinach jest bardzo niski – 60 lat dla mężczyzn, 55 lat dla kobiet. Mimo iż podwyższenie wieku emerytalnego nie przysporzyłoby władzom popularności, być może kryzys demograficzny nie pozostawi im wyboru" - wskazują w najnowszym raporcie eksperci PIE.
Wiele się może także zmienić w kwestii migracji ludności ze wsi do miast. Odsetek osób zatrudnionych w rolnictwie wynosi ok. 25 proc., podczas gdy średnia dla OECD to 5 proc. PIE zwraca jednak uwagę, że kluczowa będzie kwestia wydajności.
"Od ponad dekady wzrost wydajności w Chinach wyhamowuje. Wzrost gospodarczy pochodzi najogólniej z przyrostu nakładów (np. siły roboczej, kapitału) oraz poprawy w zakresie ich wykorzystania. Spadek nakładów nie musi zatem automatycznie obniżać dynamiki wzrostu, pod warunkiem że zostanie skompensowany wzrostem produktywności. Wdrażanie koncepcji "podwójnej cyrkulacji", która stawia nacisk na konsumpcję wewnętrzną oraz samowystarczalność, m.in. przez skok w zakresie innowacyjności, może być dodatkowym impulsem stymulującym" - przekonują eksperci PIE.
Chiny przestaną być "fabryką świata"?
Chiny są drugą gospodarką świata po USA z PKB na poziomie 18 bln dolarów. Pekin oszacował ubiegłoroczny PKB Chin na 3 proc. Na tle świata nie wypada on źle, ale jest jednym z najsłabszych wyników tego kraju na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. To nie jes też jedyny problem Państwa Środka.
Najpierw pandemia, a teraz wojna w Europie, wszystko to wpłynęło na zaburzenie łańcuchów dostaw i spowodowało poważne zakłócenia w światowym handlu. Coraz głośniej i częściej pada więc pytanie o opłacalność przeniesienia produkcji z Chin do Europy czy Stanów Zjednoczonych.
Krzysztof Domarecki, założyciel i główny akcjonariusz Grupy Selena kilka miesięcy temu w rozmowie z money.pl przekonywał, że rozdzielenie zależności gospodarczych między Zachodem a Chinami będzie niezwykle trudne: - Mamy do czynienia z jednym globalnym organizmem, który jest tak głęboko powiązany, że jego rozerwanie miałoby wymiar kataklizmu światowego - mówił.
Wnioski z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego przewidują, że do końca 2030 r. nastąpi przynajmniej częściowe przeniesienie produkcji z Azji do Unii Europejskiej. Eksperci oceniają, że Polska może zyskać na tym nawet 8 mld dolarów rocznie, ale przyznają jednocześnie, że na korzyść pozostawienia produkcji w Chinach bez wątpienia przemawiają moce produkcyjne. W żadnym kraju nie są one tak wysokie, jak w Chinach. Ponadto w Azji na wysokim poziomie rozwinięta została produkcja urządzeń elektronicznych, dlatego jej relokacja mogłaby przynieść nieoczekiwane i negatywne konsekwencje dla wielu firm i branż.