Taka manipulacja pogodą zdarzyła się już wcześniej, np. z okazji obchodów setnej rocznicy istnienia Komunistycznej Partii Chin. Wtedy jednak celem było czyste powietrze w Pekinie.
1 lipca 2021 roku Komunistyczna Partia Chin obchodziła swoje stulecie, co stało się pretekstem do hucznych obchodów. Wszystko miało być zapięte na ostatni guzik, w tym pogoda. Wykorzystując tzw. technologię zasiewania chmur, wywołano deszcz, by oczyścić powietrze z zanieczyszczeń przed obchodami na placu Tiananmen w stolicy kraju Pekinie. Obchody odbyły się pod bezchmurnym niebem dokładnie w tym samym miejscu, gdzie chińska armia na rozkaz partii zastrzeliła tysiące protestujących studentów w 1989 roku.
Rok po setnej rocznicy istnienia KPCh, latem 2022 r. Chiny doświadczają rekordowych upałów, a deszczu w wielu regionach kraju jest jak na lekarstwo. Tegoroczna susza jest najgorsza, odkąd Chińczycy gromadzą dane, czyli od 1962 roku.
Syczuan: brakuje wody, co powoduje też kryzys energetyczny
Jak opisuje kontrolowany przez Komunistyczną Partię Chin "Global Times", zagrożone są uprawy na setkach tysięcy hektarów w południowych prowincjach Syczuan i Chongqing. Jak podaje chiński anglojęzyczny tabloid, lokalne władze zastosują technologię zasiewania chmur, by wywołać upragniony deszcz i uratować tegoroczne plony. Podobne działania podjęte zostaną, by ratować całkowicie wyschniętą w niektórych regionach rzekę Jangcy.
Rekordowo niski poziom wód w Jangcy, największej rzece Azji to także problem energetyczny. W Syczuanie, który rozciąga się na powierzchni półtora Polski i jest zamieszkany przez 80 milionów mieszkańców, sytuacja jest już – jak relacjonuje "South China Morning Post" – określana jako "grobowa".
80 proc. energii dla regionu pochodzi z elektrowni wodnych na rzece. Tymczasem skrajnie niski poziom wody zagraża ich rezerwuarom. To z kolei stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego całego regionu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Równocześnie w Syczuanie odnotowuje się o 25 proc. wyższe zapotrzebowanie na energię, wywołane przez fale upałów i związane z nią masowe użycie urządzeń chłodzących. Wprowadzono limity zużycia prądu dla przemysłu, co doprowadziło do przerwania prac m.in. w fabrykach produkujących komponenty dla takich koncernów jak Toyota czy Tesla.
Na Jangcy i jej dopływach już w XXI wieku Komunistyczna Partia Chin wybudowała kilka gigantycznych elektrowni wodnych. Stało się to wbrew powszechnej krytyce i wiązało m.in. z największym w historii ludzkości przesiedleniem z powodu inwestycji. Aby powstała Tama Trzech Przełomów, przesiedlono ponad 1,5 miliona ludzi. Nieodwracalnie zakłócono też wyjątkowy ekosystemu rzeki. Chińskie władze tłumaczyły, że tamy oprócz produkcji prądu będą m.in. zapobiegać powodziom.
Jangcy to nie tylko energia, ale też źródło wody dla blisko pół miliarda Chińczyków i ważny kanał żeglugi śródlądowej, co sprawia, że presja na władze musi być jeszcze większa.
Chińczycy spalą rekordowe ilości węgla
Chińczycy nie mają wątpliwości, że za ekstremalnymi warunkami pogodowymi stoją wywołane przez człowieka zmiany klimatu. Równocześnie, by ratować swój obciążony do granic możliwości z powodu upałów system energetyczny, tego lata spalą rekordowe ilości węgla.
Z drugiej strony, jeśli ich fabryki staną na dłużej, może to negatywnie odbić się na gospodarce całego świata. Jak wskazują eksperci, ryzykiem jest podobny efekt, jaki wywołały pandemiczne lockdowny. Gdy stoją chińskie fabryki, przerwane zostają łańcuchy dostaw, co z kolei powoduje problemy w zaopatrzeniu w USA czy w Europie i przyczynia się do dalszego wzrostu cen.
By przeciwdziałać wszystkim tym problemom, Chińczycy zamierzają rozpylać w atmosferze związki chemiczne, prawdopodobnie m.in. jodek srebra. Ten zabieg ma zwiększyć prawdopodobieństwo, że spadnie deszcz.
Technologia "zasiewu chmur" budzi nadzieje chińskich komunistów, którzy od lat kładą nacisk na to, by ją rozwijać. Według oficjalnych planów Komunistycznej Partii Chin już w 2035 roku ma być możliwe zastosowanie tej technologii na masową skalę w takich celach jak "rewitalizacja rolniczych regionów, odnawianie ekosystemów czy minimalizowanie strat z powodu katastrof naturalnych".
Zasiewanie chmur – co może pójść nie tak?
Brzmi to jak piękna perspektywa rodem z filmu science-fiction. Problem polega na tym, jak ostrzegają krytycy, by nie okazało się, że na naszych oczach realizuje się kolejny scenariusz apokaliptyczno-katastroficzny. Jak wskazywał Gavin Schmidt, ekspert NASA – przy okazji doniesień o wywoływaniu śniegu przed zimowymi igrzyskami w Pekinie – "zasiewanie chmur zawsze było czymś dla osób, które mają więcej pieniędzy niż zdrowego rozsądku". – Wymaga wielkich nakładów finansowych, a skutki są niepewne – podkreślał Schmidt w wypowiedzi dla "The Washington Post".
Jak zauważył z kolei w publikacji z 2018 roku magazyn "Science", nie ma specjalnie dowodów na to, by technologia ta była skuteczna poza zastosowaniami na mikroskalę. Dodatkowo naukowcy spierają się co do możliwych toksycznych skutków rozpylania w atmosferze dużych ilości związków chemicznych, w szczególności wykorzystywanego przy "zasiewaniu chmur" jodku srebra. Nie wiadomo też, czy i w jaki sposób może to wpłynąć na klimat nie tylko danego kraju, ale też całego regionu.
Nikt jednak nie ma wątpliwości, że Komunistyczna Partia Chin będzie realizować swój program, nie biorąc pod uwagę opinii z zewnątrz. Tak było nie tylko w przypadku budowy gigantycznych elektrowni wodnych na wysychającej obecnie rzece Jangcy, ale też teraz – gdy władza stosuje skrajnie restrykcyjną politykę "zero Covid". Chiny wciąż wprowadzają drakońskie lockdowny obejmujące miliony ludzi, podczas gdy gdzie indziej na świecie już dawno z nich zrezygnowano.