Na gigantyczny zakład, że nastąpi załamanie chińskiej waluty, Kevin Smith z Crescat Capital zdążył przeznaczyć od 2014 roku około 10 proc. z zarządzanych przez siebie 136 milionów dolarów. To załamanie jak na razie nie nastąpiło, ale – jak twierdzi Smith – jego wielka wypłata jest już tuż za rogiem.
Dlaczego tak się stanie? Chiński rynek nieruchomości, który w ostatnich latach przeżywał boom, ma coraz większe problemy. Równocześnie chiński rząd upiera się przy tzw. polityce zero COVID, raz po raz zamykając na cztery spusty wielomilionowe aglomeracje. Dodatkowo chiński bank centralny obniża stopy procentowe, co przy podwyżkach na całym świecie powoduje odpływ kapitału z Chin.
Juan w trudnej sytuacji, ale to nie znaczy, że w beznadziejnej
Od początku 2022 r. juan stracił już do dolara 8 proc., a zdaniem Smitha to dopiero początek. Jak stwierdza w wypowiedzi cytowanej przez agencję Bloomberga, chiński kryzys także będzie spowodowany przez pęknięcie bańki na rynku mieszkaniowym, ale jego rozmiary będą znacznie większe niż to, co obserwowaliśmy przez załamanie na rynku pożyczek hipotecznych w USA w 2008 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Takie prognozy – jak zauważa Bloomberg – nie są niczym nowym, a liczba niedźwiedzi (osób wieszczących załamanie się rynku), jeśli chodzi o Chiny, jest dosyć spora. Bazują oni przede wszystkim na teorii, że specyficzny, bo sterowany przez partię komunistyczną, chiński kapitalizm wcześniej czy później musi napotkać systemowe problemy. Olbrzymia ilość wygenerowanego złego długu, szczególnie w chińskiej budowlance, ma zmusić chiński bank centralny do "drukowania" sporych ilości juana, co z kolei drastycznie obniży kurs tej waluty.
Mimo to Smith i inne chińskie niedźwiedzie – jak podkreśla Bloomberg – dalej są w mniejszości. Jak prognozują na przykład ekonomiści z banku UBS "scenariusz, że Chiny doświadczą kryzysu finansowego na dużą skalę, jest mało realny".