W poniedziałkowym raporcie ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska przeanalizowali, jakie byłyby skutki takiej polityki handlowej dla gospodarki Unii Europejskiej, w szczególności zaś dla Polski. Tego dnia prezydent-elekt Donald Trump zapowiedział, że jedną z pierwszych decyzji, jakie podejmie w styczniu po zaprzysiężeniu na urząd prezydenta USA, będzie nałożenie 25-procentowych ceł na produkty z Meksyku i Kanady oraz dodatkowe 10-procentowe cło na produkty z Chin. W kampanii Trump zapowiadał podwyższenie ceł na wszystkie chińskie towary do 60 proc., ale też co najmniej 10 proc. na produkty z innych państw.
Trump zapowiada nałożenie ceł na sąsiadów i Chiny
"Potencjalny spadek tego eksportu po wprowadzeniu ceł miałby ograniczony negatywny wpływ na sytuację gospodarczą i byłby skoncentrowany w niewielkiej liczbie kategorii produktowych" – przekazują ekonomiści Credit Agricole. Wniosek z analizy jest uspokajający dla Polski. W ocenie ekspertów banku decyzje Trumpa o nałożeniu ceł na sąsiadów i Chiny "nie stanowią istotnego ryzyka dla oczekiwanego przez nas ożywienia gospodarczego w Polsce i wzrostu eksportu w 2025 r.
Zaznaczono, że podwyżka ceł w USA zmniejszyłaby import we wszystkich kategoriach przetwórstwa przemysłowego UE (poza Polską) o 10 proc. Analitycy Credit Agricole przypominają, że Stany Zjednoczone nie są ważnym odbiorcą produktów finalnych produkowanych w UE, stąd nawet duży spadek spodziewanego importu do USA w niewielkim stopniu wpłynąłby na produkcję i PKB w Polsce. W skali eksportu z UE do USA w niewielu branżach można mówić o istotnym udziale. Wyróżniają się farmaceutyki (ponad 30 proc. takiej produkcji, głównie z Irlandii i Danii, dalej z ze Szwecji, Słowenii, Portugalii, Belgii i Niemiec). Wspomina się też branże motoryzacyjną, maszynową oraz chemiczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To koniec złudzeń co do polityki handlowej USA
Amerykańskie media zwracają uwagę, że oświadczenie prezydenta-elekta rozwiewa nadzieję na to, że złagodzi on swoją politykę w drugiej kadencji. Nakreślił ją jeszcze w trakcie kampanii wyborczej. Bloomberg podaje, że zapowiedź 25-proc. ceł na Meksyk i Kanadę oraz podwyższenia taryf obejmujących Chiny o 10 proc. pojawia się zaledwie kilka dni po tym, jak Trump nominował Scotta Bessenta na sekretarza skarbu. Decyzja ta została odebrana jako obiecujący sygnał dla tych, którzy opowiadają się za bardziej wyważoną polityką taryfową USA - pisze agencja.
Bloomberg przypomina, że podczas pierwszej kadencji, w latach 2018-2019, Trump nałożył nowe cła na chiński import o wartości około 380 mld dol. Administracja Bidena utrzymała je, a w tym roku rozszerzono je na towary o wartości 18 mld dol. Według ekspertów z amerykańskiego Krajowego Biura Badań Ekonomicznych cła Trumpa ze wspomnianego okresu nie zwiększyły jednak liczby miejsc pracy w tzw. sektorach chronionych, a zaszkodziły miejscom pracy w tych sektorach, które zostały dotknięte cłami odwetowymi, chodzi tu zwłaszcza rolnictwo - podaje Bloomberg.
Na portalu Truth Social Trump wspomniał o karawanie migrantów zmierzającej z Meksyku do Stanów Zjednoczonych i stwierdził, że wyda rozporządzenie wykonawcze nakładające 25-procentowe cło na towary z Kanady i Meksyku, dopóki narkotyki i migranci nie przestaną przekraczać granicy. "Cło to pozostanie w mocy do czasu, aż narkotyki, w szczególności fentanyl, i wszyscy nielegalni imigranci powstrzymają tę inwazję na nasz kraj! Zarówno Meksyk, jak i Kanada mają absolutne prawo i władzę, aby łatwo rozwiązać ten długo narastający problem" - napisał we wtorek Trump.
Podkreślił, że zarówno Meksyk, jak i Kanada "mają absolutne prawo i władzę, aby łatwo rozwiązać ten długo narastający problem". "Niniejszym żądamy, aby skorzystali z tej władzy, a dopóki tego nie zrobią, nadszedł czas, aby zapłacili bardzo wysoką cenę!" -odgraża się prezydent-elekt. Podkreślił, że Amerykanie walczą z plagą narkotyków, które napływają do kraju, "głównie przez Meksyk, w ilościach wcześniej niewidzianych".
W ocenie amerykanisty Rafała Michalskiego należy się spodziewać szybkiej reakcji władz stanów północno-wschodnich na krok Trumpa. "Szczególnie Vermont, którego duża część gospodarki opiera się na imporcie surowców z Kanady. Kwestią sporną jest też żywność. W pierwszej kadencji przecież negocjowano tam handlową strefę wolną" - pisze w serwisie X Michalski.
"NYT" przypomina, że decyzja Trumpa może oznaczać problemy prawne dla Stanów Zjednoczonych. "Nałożenie ceł na Kanadę i Meksyk naruszyłoby warunki północnoamerykańskiej umowy handlowej, którą sam (prezydent) Trump podpisał w 2020 r., zwanej umową Stany Zjednoczone-Meksyk-Kanada. Mogłoby to [...] potencjalnie zagrozić samemu paktowi i warunkom handlowym, które ustala dla Ameryki Północnej" - czytamy.
