O bankowości dla najbogatszych klientów opowiada Kazimierzowi Krupie Wojciech Sieńczyk, dyrektor Departamentu Bankowości Prywatnej w Santander Bank Polska.
Jego zdaniem największą wartością w private bankingu jest współpraca klienta z bankiem za pośrednictwem jednego dedykowanego bankiera, którego zadaniem jest kompleksowa opieka nad finansami. Jednocześnie co klient, to inne wymagania.
– To jest istota bankowości prywatnej, że nie możemy powiedzieć ogólnie, co jest jej celem. Ten cel zawsze zależy od klienta. Części zależy na maksymalizacji dochodów, części na dostępie za pośrednictwem osobistego bankiera, jeszcze inni cenią sobie pakiet consierge – wylicza ekspert.
Duży może więcej
Jak zauważa, wbrew pozorom najbogatszym klientom na ogół wcale nie zależy na bardzo wysokim zysku i szybkim pomnażaniu pieniędzy. To zapewniają im przedsiębiorstwa, którymi kierują lub mają w nich udziały. Dlatego bank jest traktowany przez nich raczej jako spokojną przystań, gdzie mogą ulokować pieniądze i one będą bezpiecznie inwestowane.
Ile trzeba mieć pieniędzy, by móc mieć do dyspozycji osobistego bankiera? W Polsce przyjęło się, że to milion złotych płynnych aktywów.
Za granicą więcej – milion euro, milion dolarów, milion franków.
Jednocześnie jest też różnica między tym klientem, który dysponuje milionem złotych, a tym, który ma do dyspozycji 40 milionów.
- Mając większy portfel możemy nim inaczej zarządzać. Dedykujemy takiemu klientowi inne grupy produktów, bo też jego potencjał jest większy. Powyżej sześciu milionów euro wchodzimy na poziom globalny obsługi klienta - zauważa Wojciech Sieńczyk. Jak dodaje, ten globalny poziom obsługi jest możliwy dzięki rozwiniętej sieci oddziałów banku na całym świecie.
- Mamy chyba najbardziej rozwiniętą ofertę bankowości międzynarodowej w Polsce. Każdy nasz klient jest jednocześnie klientem Global Wealth Menagenent w ramach Grupy Santander – wyjaśnia.
Czego chce klient
Sieńczyk wiele lat spędził w Szwajcarii, więc ma porównanie, czego oczekuje polski klient, a czego ten zagraniczny. A różnica jest, bo polscy milionerzy na budowanie majątku mieli trzydzieści lat, a szwajcarscy – kilkaset.
– Polscy klienci biorą pod uwagę bliższą perspektywę inwestycyjną. Oczekują przede wszystkim bezpieczeństwa i jakiejś minimalnej stopy zwrotu – wyjaśnia. – Dla większości klientów te pieniądze wciąż jeszcze są częścią aktywnego portfela inwestycyjnego. To nie są jeszcze środki, które mają pełnić rolę zabezpieczenia na długie lata – wskazuje Wojciech Sieńczyk.
Klienci też porównują stopę zwrotu z tym, co są w stanie osiągnąć w swoich spółkach. Dlatego oczekiwania wobec bankierów są wyższe niż na Zachodzie.
– To często nie lada wyzwanie – uśmiecha się ekspert.
Potencjał rozwoju tej części bankowości jest w Polsce ogromny. – Szacuje się, że zaledwie 20 proc. osób, które spełniają kryterium finansowe, jest klientami bankowości prywatnej – zauważa Wojciech Sieńczyk.
A to oznacza, że aż 80 proc. polskich milionerów z takich usług nie korzysta. I to dopiero jest dla banków wyzwanie - jak ich zdobyć.
Materiał powstał przy współpracy z Santander