Złoty w piątek ponownie osłabił się względem amerykańskiej waluty. Dolar zyskiwał od rana i po godz. 11.30 osiągnął wartość niemal 4,09 zł. Oznacza to, że jak na razie umocnił się o ok. 1 proc. Istotniejsze jest tu jednak tempo wzrostu.
"Kasa płynie do dolara"
Komentarz na temat sytuacji na rynku walutowym opublikowali m.in. eksperci Pekao.
Zaczęło się. Kasa płynie do dolara! Wynik europejskich wyborów (i wcześniejsze wybory we Francji) otworzył puszkę Pandory. Dodatkowo inwestorzy (wreszcie) zaczynają hedgować ekspozycje przed spodziewanym wzrostem zmienności w związku z wyborami prezydenckimi w USA - czytamy w komentarzu banku.
W porannym komentarzu swoją opinię wyrazili też eksperci ING. Ich zdaniem na koniec tygodnia waluty rynków wschodzących mogą pozostać pod presją. Jak zauważają, kurs euro/dolar wrócił bliżej 1,07 szybciej od założeń. "Widzimy dość duże szanse, że nerwowe nastroje na rynkach utrzymają się także dziś, a inwestorzy będą wracać na bezpieczne rynki przed weekendem. Dlatego nie wykluczamy, że kurs euro/dolar pogłębi ostatnie dołki i przesunie się nieco poniżej 1,07" - piszą.
Powrót euro do kursu 4,30 zł "powinien nastąpić szybko"
Zachowanie złotego na przełomie tygodnia powinna zdeterminować sytuacja na parze euro/dolar. Nastroje na rynkach pozostają nerwowe, więc ryzyko dalszego osłabienia złotego jest dziś istotne - podkreślają.
Wskazują jednocześnie, że na ogół po okresach dużej nerwowości na rynkach przychodzi równie silne odreagowanie. "Tradycyjnie trudno wskazać jednak jego moment. Ostatnie osłabienie złotego odbyło się zupełnie w oderwaniu od krajowych fundamentów, więc powrót euro/złoty poniżej 4,30 powinien nastąpić szybko" - prognozują eksperci banku.
Piszą też, że w trzecim kwartale 2024 r. nadal dostrzegają perspektywę zejścia pary euro/złoty do około 4,20 w oparciu o sprzyjające fundamenty krajowe (np. niskie szanse na jakiekolwiek obniżki stóp NBP w tym roku).