Na początku lipca w mediach gruchnęła wieść - nawet 2 lata więzienia za kserowanie dowodów osobistych i innych dokumentów. Pisał o tym m.in. "Dziennik Gazeta Prawna".
To miałby być jeden z efektów ubocznych wprowadzenia nowych przepisów o dokumentach publicznych. Firmy nie mogłyby już wykonywać kopii dokumentów pod groźbą odpowiedzialności karnej.
W kolejnych dniach okazało się, że pojawi się kilka wyjątków. Jak pisaliśmy w money.pl, banki i inne instytucje finansowe wręcz będą musiały kserować dokumenty tożsamości, bo podlegają pod przepisy innych ustaw, m.in. tych o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy.
W interpretacjach prześcigali się prawnicy. Wielu z nich zwracało uwagę, że wchodząca w życie w piątek ustawa wcale nie zakazuje kserowania dowodów osobistych i innych dokumentów.
MSWiA przecina spekulacje
Teraz głos zabrało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, co powinno zakończyć chaos wokół wchodzących w życie w piątek przepisów.
"Wbrew informacjom podawanym przez media, ustawa nie przewiduje kary za wykonywanie kserokopii dokumentów np. w banku" - czytamy w stanowisku przesłanym m.in. do naszej redakcji.
Nowe prawo ma m.in. ujednolicić dotychczasowe przepisy i zebrać je w jednym miejscu. Do tej pory rozproszone one były w ponad 400 aktach prawnych.
W ministerstwie podkreślają, że za kwestie danych osobowych odpowiada Urząd Ochrony Danych Osobowych. I kwestie zostawiania dokumentów przy wypożyczeniu kajaków lub nart powinna regulować właśnie ta instytucja.
"Ustawa o dokumentach publicznych nie zawiera regulacji w obszarze pozyskiwania danych osobowych na skutek kopiowania dokumentów. Kwestie te podlegają przepisom ustawy o ochronie danych osobowych" - czytamy.
Zapytaliśmy w UODO o interpretację nowych przepisów, ale odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Na celowniku dokumenty kolekcjonerskie
Jak czytamy jednak dalej w stanowisku MSWiA, ustawa wprowadza m.in. definicję repliki dokumentu publicznego. Ich wytwarzanie ma być nielegalne. Co to jest replika? To imitacja dokumentu (dowodu osobistego, prawa jazdy, paszportu) wykonana w skali od 75 do 120 proc. oryginału. Wszystko, co mniejsze lub większe, repliką nie będzie.
Chodzi o to, by od razu rozpoznać, kiedy mamy do czynienia z "podróbką". Wiadomo, że nikt nie pomyli powiększonego dwukrotnie dokumentu z prawdziwym.
Dlaczego to takie ważne? Ustawa przewiduje bowiem kary za "wytwarzanie, oferowanie, sprzedaż lub przechowywanie w celu sprzedaży" replik.
"Ten przepis karny powstał między innymi w reakcji na zjawisko oferowania tzw. dokumentów kolekcjonerskich. Oznacza to, że ustawa zwiększy ochronę przed fałszerstwami z wykorzystaniem dokumentów łudząco podobnych do oryginałów" - czytamy w stanowisku resortu.
A kwestia dokumentów kolekcjonerskich rzeczywiście jest problemem. Pisaliśmy o tym wielokrotnie na łamach naszych serwisów.
Dowód kolekcjonerski pomaga oszustom w internecie
To właśnie za pomocą takich replik oszuści wyłudzali kredyty i podpisywali umowy na usługi telekomunikacyjne. Wystarczyło zapłacić kilkaset złotych.
Szukasz oryginalnego gadżetu, który sprawdzi się jako niebanalna pamiątka lub zabawny upominek?", "dokumenty kolekcjonerskie świetnie sprawdzają się przy okazji różnych okoliczności, chociażby w charakterze unikalnego prezentu", "Przygotowujesz zabawny żart na Prima Aprilis? Kolekcjonerskie dokumenty to doskonały pomysł".
5 minut szukania w Google i znajdujemy przynajmniej kilka stron, na których można przeczytać powyższe zachęty i kupić kolekcjonerskie dokumenty. W tym dowód osobisty, prawo jazdy, legitymację studencką lub ich zagraniczne odpowiedniki. Cena? Różnie. Od 349 do około 700 złotych za sztukę.
Czas realizacji - około tygodnia. Plastikową replikę da się odróżnić od oryginału, ale tylko gdy trzymamy go w ręku. Ma bardziej żywe kolory niż prawdziwy dowód, jest bardziej odblaskowy i mniej trójwymiarowy. Do tego imitacja hologramu.
Problem zaczyna się, gdy zrobimy zdjęcie lub skan kolekcjonerskiego dokumentu. Wtedy wygląda niemal tak samo jak oryginał, a zauważalne na żywo różnice się zacierają.
W wielu przypadkach wystarczy zeskanować dokument i wysłać jego kopię firmie pożyczkowej lub telekomowi. I umowa podpisana.
Rozwój technologii sprzyja niestety również oszustom. W ten sposób wykorzystują oni słabość procedur, by wyłudzić kredyt, pożyczkę lub podpisać umowę na telefon komórkowy czy internet mobilny.
Związek Banków Polskich zauważa, że rocznie udaremniane jest około 6 tysięcy prób wyłudzeń kredytów za pomocą falsyfikatów.
Po wejściu w życie nowych przepisów takich prób powinno być znacznie mniej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl