W grudniu 2018 roku odbył się wKatowicach kolejny 24 COP, który zakończył się uzgodnić rulebook, czyli zasady wprowadzenia w życie Porozumienia Paryskiego z 2015 roku. Tym samym można uznać, iż cel podstawowy COP 24 stawiany przez uczestnikami konferencji został osiągnięty.
Tym samym 2019 roku będzie czasem dyskusję nad celami redukcyjnymi, rezultaty tych działań poznamy dopiero w styczniu 2020 roku na kolejnym COP. Polska sprawując Prezydencje będzie miała istotną rolę do odegrania podczas międzynarodowych negocjacji, które będą się toczyły przez cały czas do następnego COP. Warto pamiętać, iż międzynarodowa polityka ochrony klimatu jest procesem o zmiennej dynamice.
Dynamika w dużym stopniu zależy od pomysłu Prezydencji jej determinacji i umiejętności negocjacyjnych. Dopiero w styczniu 2020 na następnym COP 25 roku poznamy efekty polskich działań i umiejętności prowadzenia efektywnej polityki. Niewątpliwie osiągnięcie sukcesu w tym zakresie może wzmocnić globalną pozycję międzynarodową Polski.
Istotnym czynnikiem wspomagającym efektywność Prezydencji jest zasiadanie Polski w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Kwestie efektów zmian klimatu będą w przyszłości często przedmiotem zainteresowania Rady, ponieważ jest to czynnik zagrażający stabilności międzynarodowej w wymiarze politycznym i ekonomicznym.
Jesienne wybory parlamentarne mogą mieć istotny wpływ wywiązanie się Polski z tej roli, choć miejmy nadzieję na racjonalne zarządzanie w tym obszarze. Dla rodzimego biznesu to szansa na skłanianie rządu do wprowadzania na poziomie globalnym takich regulacji, które będą służyły zwiększaniu rynków zbytu i ich ekspansji handlowej. Taka szansa raczej się już nie powtórzy.
W kierunku katastrofy?
Niektórzy oczekujący przełomu podczas COP 24 (po publikacji alarmującego raportu IPCC dotyczącego szybkości zmian klimatu) mogą poczuć się rozczarowani. Oczywiście teza, iż zmierzamy w kierunku katastrofy ekologicznej w skali bez precedensu w historii jest uzasadniona biorąc pod uwagę doczasowe efekty współpracy międzynarodowej. W 1992 roku, a więc w chwili podpisania Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, wielkość światowej emisji wynosiła 21 685,6 mln ton CO2.
W 1997 roku, a zatem w roku podpisania Protokołu z Kioto – 23 055,9 mln ton CO2. Kiedy Protokół wszedł w życie, czyli w 2005 roku, emisja osiągnęła poziom 28 549,8 mln ton CO2. Wreszcie w 2015 roku, kiedy światowi przywódcy podpisywali Porozumienie Paryskie, do atmosfery dostało się 33 303,9 mln ton dwutlenku węgla. Powyższe dane pokazują więc, iż kolejne porozumienia, spotkania, deklaracje od 1992 roku nie doprowadziły do redukcji emisji. Jednak warto postawić retoryczne pytanie, jak wyglądałby poziom emisji bez tych międzynarodowych działań?
W obecnym systemie jest wiele problemów choćby brak silnego przywództwa, które umożliwiłoby narzucenie regulacji innym państwom. Taką rolę mogłyby odgrywać Stany Zjednoczone lub ChRL wsparte przez Unię Europejską. Jednak deficyt w handlu Stanów Zjednoczonych w relacjach z ChRL spowodował, iż Prezydent USA Donald Trump zdecydował się na podjęcie szybkich środków w postaci wprowadzenia narzędzi taryfowych w handlu, czyli ceł na towary pochodzące z Chin.
De facto zapoczątkował wojnę handlową z tym krajem, co ogranicza możliwość współpracy w trójkącie USA, ChRL i Unia Europejska. Mimo wszystko, dyplomacja USA podczas COP 24 była aktywna i starała się, aby kształt klimatycznych porozumień być dla USA akceptowalny także na wypadek pozostania w porozumieniu paryskim.
Nie gra się twardo, żeby zaraz wyjść z gry, tylko żeby w niej pozostać. Również warto pamiętać, iż Jovanka Trump (córka Prezydenta Trumpa) odgrywa istotną nieformalną rolę w administracji amerykańskiej jest zwolenniczką ochrony klimatu i Porozumienia Paryskiego. Również Prezydent Trump od połowy roku był poddany silnej perswazji ze strony zwolenników ochrony klimatu takich jak: Elon Musk, Mark Zuckerberg. Z kolei ChRL bardzo mocno rozwijają OZE i zapowiadają, iż w przeciągu kilku najbliższych lat ich emisje nie będą wzrastać.
Chiński model przewagi konkurencyjnej budowany między innymi na niskich kosztach ochrony środowiska jest nie do utrzymania, a więc w tym przypadku obraz działań w zakresie ochrony klimatu nie jest jednoznacznie zły. Unia Europejska w stosunku do pozostałych dwóch państw ma najbardziej zaawansowaną politykę ochrony klimatu i mimo kryzysu 2008 roku stara się tą politykę kontynuować. Sumując zmierzamy do katastrofy, ale mamy jeszcze szansę.
Co nam pozostało po COP w Katowicach?
Z punktu widzenia partykularnych interesów Polski jako organizatora już po raz 3 szczytu COP – Poznań, Warszawa, Katowice ocena COP 24 wypada słabo. Na razie nie powstała żadna instytucja międzynarodowa zajmująca się klimatem w Polsce, a to podnosi znaczenie państw i pobudza konsumpcję wewnętrzną. Również do Katowic nie przyjechali czołowi przywódcy światowi a nawet regionalni. Tak więc nie widać efektów politycznych czy wizerunkowych organizowania takiego przedsięwzięcia w Polsce.
Również niepokojem napawa fakt, iż Guterres Sekretarz Generalny ONZ nie zgodził się na drugą wspólną konferencję prasową z Prezydentem Polski Andrzejem Dudą. Warto pamiętać, iż polityczna gra w zakresie ochrony klimatu jest kontynuowana i będzie ona przyspieszać, choć zgodnie z raportem „Sumary for Policy Makers IPCC SR 5.1” jest bardzo prawdopodobne, że obecny trend emisji i zobowiązania państw spowodują wzrost temperatury powyżej 1,5 °C. Zgodnie z prognozami IPCC wzrost temperatury o 1,5° C nastąpi już do 2040 roku.
A zatem za 22 lata odczujemy efekty takiej zmiany temperatury. Jest bardzo prawdopodobne, iż odczujemy jeszcze mocniej efekty zmian klimatu w Polsce.
Dane IMiGW pokazują, iż średnie temperatura w lipcu 2018 w polskich miastach była o 2 ° C wyższa w stosunku do średniej z lat 1981-2010. Po Katowicach pozostaje zwiększona świadomość tego co odczuwamy i będziemy odczuwać w przyszłości, świadomość konieczności działań i możliwości dla biznesu.
Ochrona klimatu jako szansa dla przedsiębiorstw
Mimo, iż emisje CO2 nadal wzrastają to, jednak dane statystyczne z wielu krajów pokazują, że wzrost gospodarczy jest możliwy przy spadku emisji. Wymaga to jednak transformacji energetycznej i odchodzenia od węgla. Dyskusja w Polsce wokół podwyżek cen energii elektrycznej w ostatnich dniach 2018 roku pokazała, iż wykorzystywane są ostatnie rezerwy i narzędzia polityki publicznej, aby utrzymać status quo lub kupić czas niezbędny dla zmian.
Z punktu widzenia przedsiębiorstw istotne jest, iż tworzy to możliwości inwestycyjne w sektorze produkcji energii elektrycznej. Również trzeba pamiętać, iż deklaracje kolejnych korporacji międzynarodowych o przechodzeniu na 100% OZE powoduje, iż utrzymanie się w łańcuchu dostaw i międzynarodowym podziale pracy wcześniej, a nie później będzie wymagało takiego samego działania. Wynika to ze wzrostu świadomości konsumentów i presji na przedsiębiorstwa.
Efekty zmian klimatu już są i będą odczuwane w Polsce powodują poszukiwanie rozwiązań umożliwiające dostosowanie się do zmiany. Szczególnie proces ten jest istotny w przypadku rolnictwa, ponieważ jest związany z kwestią wody. Obecnie Polska, Czechy, Cypr oraz Malta określane są według statystyk ONZ jako kraje narażone na problemy z wodą, czyli posiadają zasoby mniejsze niż 1700 m3 wody na mieszkańca rocznie.
Dla porównania Finlandia i Szwecja mają zasoby na poziomie 20000 m3 na mieszkańca. W takiej sytuacji utrzymanie pozycji Polski jako eksportera żywności (wartość 20 mld euro rocznie) będzie wymagało interwencji państwowej z powodu skali koniecznych nakładów na dostosowanie w rolnictwie. Szczególnie narażeni są rolnicy uprawiający pszenicę, grykę, ziemniaki, których zapotrzebowanie wynosi 500-600 litrów na kilogram masy produktu oraz producenci owsa, rzepaku, grochu 600-700 litrów wody na kilogram masy produktu.
Również gospodarstwa używające użytków zielonych (produkcja mleka) mogą mieć problemy, ponieważ ich zapotrzebowanie użytków zielonych w czerwcu wynosi 90 milimetrów opadów, a w 2018 roku zgodnie z danymi IMIG wyniosły jedną trzecią i mniej tego zapotrzebowania. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi ocenia, iż straty w wyniku suszy wyniosły 3,6 miliarda złotych w 2018 roku.
Ciekawym obszarem mogą być kwestie jakości powietrza w Polsce i ChRL. Technologie w zakresie pozyskiwania ciepła mogą być istotnym towarem eksportowym na rynek chiński, gdzie walka z zanieczyszczeniami powietrza stała się jednym z priorytetów. Sytuacja w miastach chińskich jest równie zła jak tych w Polsce jednak tam wprowadzono restrykcyjne przepisy w zakresie palenia ograniczenia palenia węglem, co spowodowało problemy z dostępnością gazu. Na pewno rynek 1,5 mld konsumentów jest atrakcyjny, a na załączonym przykładzie widać, iż nie ma obecnie adekwatnych rozwiązań.
Klasyczna analiza polityki publicznej prowadzi do wniosków, iż działania administracji publicznej nie nadążają za zmianami jakie zachodzą w sferze technologii i gospodarki. W przypadku ochrony klimatu można mieć nadzieję, iż również tak będzie. Zmiany technologiczne uratują Ziemię przed katastrofą, a politycy do tego dołączą obwieszczając, że udało się osiągnąć porozumienie.
Warto pamiętać, iż konieczność ograniczenia emisji jest kluczowym wyzwaniem dla świata, a więc stanowi to również miejsce interwencji publicznej tworzącej możliwości biznesowe dla elastycznych, innowacyjnych i globalnie myślących przedsiębiorstw. W Polsce te możliwości widać w trzech obszarach: szeroko pojęta energetyka, rolnictwo i pozyskiwanie ciepła.
dr Krzysztof Księżopolski, ISECS