Korzystanie z bankowości elektronicznej zamiast wizyt w oddziale, noszenie karty płatniczej zamiast gotówki to udogodnienia tak naturalne, że wręcz zapominamy, że jeszcze dziesięć lat temu wcale nie były normą. Tyle że każdy postęp technologiczny ma swoją cenę. Z łatwości operowania pieniędzmi korzystają też przestępcy poprzez wykonywanie nieautoryzowanych transakcji – a więc takich, na które posiadacz konta nie wyraził zgody. Nieustannie usprawniają metody działania, co powoduje, że niezwykle trudno jest ich policji namierzyć.
Dowodem na ich coraz większą aktywność jest rosnąca liczba wniosków o interwencje dotyczące nieautoryzowanych transakcji płatniczych, które trafiają do Rzecznika Finansowego. W 2016 r. wniosków takich było 83, natomiast w 2018 r. ich liczba wzrosła do 246 - wynika z przedstawionej we wtorek analizy RF, o której informuje PAP.
Chodzi tu o przypadki kradzieży środków z rachunku bankowego dostępnego przez internet czy obciążenia konta karty kredytowej lub debetowej bez wiedzy klienta.
Tylko w I kwartale 2019 r. do Rzecznika trafiły 83 wnioski, czyli dokładnie tyle samo co w całym 2016 r. W 2018 roku takich wniosków było 246, czyli o 70 proc. więcej niż w 2017 r.
- Oznacza to, że w 2018 r. przeciętnie każdego dnia roboczego do Rzecznika Finansowego trafiał przynajmniej jeden oficjalny wniosek o wszczęcie postępowania interwencyjnego w sprawie nieautoryzowanej transakcji płatniczej - czytamy w analizie.
Banki, na których postępowanie skarżą się klienci, ignorują wytyczne wynikające z unijnych dyrektyw i polskiego prawa.
- Chodzi w szczególności o brak niezwłocznego zwrotu utraconych przez klienta środków w terminie określonym tzw. zasadą D+1. Oznacza to, że pieniądze powinny wrócić na konto klienta nie później niż do końca dnia roboczego następującego po dniu stwierdzenia wystąpienia nieautoryzowanej transakcji lub po dniu otrzymania zgłoszenia od klienta - wyjaśniła dyrektor Wydziału Klienta Rynku Bankowo-Kapitałowego w biurze Rzecznika Finansowego Izabela Dąbrowska-Antoniak.
Szukanie haczyków
Smutną praktyką jest to, że banki nie tylko opóźniają zwrot środków, ale też bezpodstawnie go odmawiają - najczęściej tylko w oparciu o uprawdopodobnienie pewnych faktów i okoliczności zmierzających do wykazania autoryzacji, winy, umyślnego działania czy rażącego niedbalstwa klienta. Przepisy mówią jednak, że to na banku spoczywa ciężar udowodnienia tych okoliczności.
Zdaniem Dąbrowskiej-Antoniak bank powinien najpierw niezwłocznie oddać klientowi pieniądze, a następnie - jeżeli ma podstawy, by sądzić, że klient powinien w całości lub części odpowiadać za nieautoryzowaną transakcję - dochodzić tej kwoty od klienta na przykład przed sądem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl