Inflacja konsumencka w lipcu 2023 r. wyniosła 10,8 proc. w ujęciu rok do roku (r/r) — przekazał Główny Urząd Statystyczny. To ostateczne dane. Najbardziej podrożał cukier, bo o blisko 50 proc. Ale problemem są też ceny warzyw, jaj czy energii cieplnej i elektrycznej (więcej pisaliśmy o tym tutaj).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najciekawszą rzeczą, którą możemy wyczytać z danych GUS-u, jest tzw. inflacja bazowa, czyli bez cen żywności i energii, na którą największy wpływ ma bank centralny. Ekonomiści, patrząc na zachowanie cen bazowych, powoli nabierają coraz większego optymizmu.
Inflacja bazowa w Polsce w lipcu 2023 r. Czeka nas przełom
Inflacja bazowa kontynuuje ruch w dół. PKO BP szacuje, że w lipcu obniżyła się do 10,6-10,7 proc. r/r wobec 11,1 proc. r/r w czerwcu.
- W ciągu miesiąca ceny bazowe wzrosły (wg nas) tylko o 0,1-0,2 proc. m/m, a po odsezonowaniu o ok. 0,4 proc. m/m. Impet wskazuje na inflację bazową (...) nadal powyżej celu NBP, ale istotnie poniżej wskazań sprzed kilku miesięcy. Poszerza się grono kategorii, w których obserwujemy wygasanie efektów szoków inflacyjnych z ostatnich lat. W lipcu wyjątkiem były ceny łączności i turystyki zorganizowanej, które wzrosły silniej od wzorca sezonowego — wskazują ekonomiści największego banku w Polsce.
Według nich wygaszenie szoków podażowych wraz z ograniczaniem możliwości przenoszenia przez firmy wyższych kosztów na konsumentów łagodzi obawy o uporczywość inflacji bazowej.
Ceny zwalniają
Do podobnych wniosków dochodzą także pozostałe zespoły analityczne. Zdaniem specjalistów z Santander Bank Polska zmiana inflacji bazowej w ujęciu miesięcznym była niemal zgodna ze zwykłym wzorcem sezonowym, podczas gdy jeszcze w I kw. odczyty były o około 1 punkt procentowy powyżej tego wzorca. Jak piszą, większość kategorii bazowych zachowywała się zgodnie ze średnią wieloletnią.
Dzisiejsze dane sugerują też, że kolejny odczyt CPI może być bliski 10 proc. r/r ze sporym prawdopodobieństwem spadku poniżej tego poziomu - szacują.
"W naszej ocenie wskazuje to, że presja inflacyjna w polskiej gospodarce stopniowo słabnie. Jest to spójne z naszą prognozą, zgodnie z którą na koniec tego roku inflacja bazowa spadnie w Polsce do 7,1 proc. r/r" - wyliczają z kolei eksperci Credit Agricole.
Stabilizacja inflacji bazowej jest pierwszą taką sytuacją odkąd ruszyła ona w górę w 2021 r. W takiej układance bank centralny może chcieć obniżać stopy procentowe już we wrześniu bądź październiku.
Jest jedno "ale"
Jest jednak jedno poważne "ale" w tej kwestii. To ożywienie gospodarcze i bardzo silny rynek pracy. Stanowią one wciąż niewiadomą. Szczególnie że gdzie indziej inflacja bazowa, na którą oddziałują m.in. podwyżki płac, spada znacznie szybciej niż nad Wisłą.
- Inflacja CPI (konsumencka, podawana przez GUS) wszędzie szybko spada. Główny powód jest podobny - ustępowanie szoków surowcowych. Problem jest z inflacją bazową. W Polsce wciąż spada ona najwolniej - ostrzegają eksperci ING Banku Śląskiego.
Jak wyliczają, od szczytu inflacja bazowa obniżyła się o ok. 30 proc. na Węgrzech (8 pp.), około 40 proc. w Czechach (7,2 pp.), a w Polsce tylko o ok. 16 proc. (1,8 pp.).
Banki centralne mają świadomość, że precyzyjne przewidywanie inflacji było zawodne w ostatnich kilku latach, więc mocno kierują się bieżącymi danymi jako wskaźnikiem skuteczności ich polityki inflacyjnej. Porównanie inflacji bazowej w Polsce na tle regionu pokazuje, że efekty polityki dezinflacyjnej w Polsce są słabe, co ogranicza przestrzeń do cięcia stóp w Polsce - podsumowują.
Dlatego też znaczna część rynku potępia chęć obniżek stóp przez prof. Glapińskiego, który uważa, że przy jednocyfrowej inflacji taki ruch jest słuszny. Co więcej, zadaje to też kłam billboardowi, który wisi na budynku banku w Warszawie (więcej o tym piszemy tutaj).
Rynek pracy nie sprowadzi inflacji do celu?
Glebę pod uporczywość inflacji będzie nawoził także wzrost gospodarczy, który ma wynieść 2-3 proc. Dlatego też zdaniem Joanny Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej, polski bank centralny powinien zmniejszyć "temperaturę na rynku pracy".
Popyt na pracę przestał rosnąć, przynajmniej w sektorze przedsiębiorstw. Płace za to rosną w ujęciu realnym już od ponad kwartału. Obecna dynamika płac nie jest spójna ze średniookresowym celem inflacyjnym, a z pięciu kolejnych projekcji, w każdej kolejnej dynamika płac jest wyższa w 2024 i 2025 r. - wskazuje ekonomistka.
W opinii prof. Tyrowicz problemem na dziś nie jest więc to, czy inflacja będzie na koniec roku jednocyfrowa. – To w ogóle nie jest punkt odniesienia. Jest nim jedynie, podkreślam: jedynie, 2,5 proc. celu inflacyjnego – zauważa. Niestety, nie osiągniemy tego celu w przewidywalnym terminie, a wynagrodzenia są w tym kontekście zagrożeniem, które może to skutecznie utrudnić, przed czym ostrzega członkini RPP. Prof. Tyrowicz w wielu wystąpieniach wyjaśniała, że w Polsce nie ma co straszyć ludzi masowym wzrostem bezrobocia, bo nie ma ku temu podstaw.
- Problemem na teraz jest to, czy inflacja - tak w Polsce, jak i wszędzie na świecie - w ogóle zbiegnie do celu. Ona się obniża i będzie obniżać. Ale nic na rynku pracy i w procesach cenotwórczych nie sugeruje, że cel jest na dziś w zasięgu. Tą przesłanką kierują się w USA i w strefie euro. I nic nie usprawiedliwia lekceważenie takiego ryzyka - podsumowuje.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl