Polski rynek pracy jest - z punktu widzenia pracownika - w doskonałej kondycji. Sytuacja może się jednak niedługo zmienić.
- W globalnej gospodarce rosną ryzyka, które mogą w ciągu kilku kwartałów doprowadzić do zmiany dotychczas pozytywnych trendów także w Polsce - mówiPiotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego, w rozmowie z "Rzeczpospolitą". - W razie znaczącego pogorszenia się sytuacji takim pierwszym buforem ochronnym na polskim rynku pracy mogą być pracownicy z zagranicy.
Zdaniem specjalistów, tymczasowi pracownicy zza granicy, którzy dziś ratują polski rynek pracy zapełniając luki, mieliby być pierwsi w kolejce do utraty pracy, gdy bezrobocie pójdzie w górę.
I nie chodzi tu o narodowość, a o pieniądze.
- Zwolnienie pracowników tymczasowych jest tańsze niż pracowników na umowy na czas nieokreślony. Nie trzeba wypłacać odpraw, tworzyć odpowiednich rezerw itp. - wyjaśnia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" ekonomista PKO BP. - Jeśli zaistniałaby potrzeba szybkiego dostosowania poziomu zatrudnienia, to najbardziej racjonalnym wyborem jest redukcja pracowników tymczasowych.
Badania pokazują, że wydajność pracowników z Ukrainy na polskim rynku pracy stale rośnie. Wciąż jednak podejmują oni pracę przede wszystkim tam, gdzie nie są potrzebne wysokie kwalifikacje. Firmy niechętnie inwestują w rozwój takiego takich pracowników.
- Należy się liczyć z tym, że w niektórych branżach ich wkład w wydajność firmy jest relatywnie niski i w związku z tym rzeczywiście pracodawcy mogą się pozbywać cudzoziemców w pierwszej kolejności - komentuje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska, w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Eksperci zaznaczają jednak, że migranci zarobkowi zawsze mogą obniżyć swoje wymagania finansowe. Co z kolei, w razie kryzysu na rynku pracy, zaboli przede wszystkim Polaków, przyzwyczajonych do dobrych warunków zatrudnienia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl