Dziennik przypomina, że poszczególne resorty rządu Mateusza Morawieckiego mają do dyspozycji w sumie ponad pół tysiąca samochodów. Cześć z tych pojazdów jest wynajmowana. Najwidoczniej jednak to nie wystarcza, bo w resortach chętnie korzystają także z usług taksówkarzy.
Ministrowie i urzędnicy jeżdżą taksówkami, po to, by lepiej pracować
"Fakt" informuje, że rekordzistą, jeśli chodzi o przejazdy taryfami, jest resort finansów. W tej kadencji na przejazdy taksówkami wydano ponad 150 tys. zł.
"To m.in. przejazdy po mieście, ale także kursy poza miasto m.in. do Mińska Mazowieckiego, Wołomina czy też oddalonego od Warszawy o niemal 100 km Żelechowa. Resort tłumaczył to m.in. pandemią i ograniczeniami w korzystaniu z komunikacji zbiorowej, a także pracą urzędników do późnych godzin nocnych i koniecznością przetransportowania ich do domów" - czytamy w dzienniku.
Dziennik wylicza, że Ministerstwo Funduszy w tej kadencji wyjeździło taksówkami prawie 70 tys. zł i dodaje, że z taryf korzystali nie tylko urzędnicy, ale także kierownictwo resortu.
"Trzecie pod kątem kwoty wyjeżdżonej taryfami jest ministerstwo kultury wicepremiera Piotra Glińskiego. Tutaj w trzy lata na przejazdy taksówkami wydano ponad 57 tys. zł, niemal połowa tej kwoty poszła w 2022 r." - informuje "Fakt".
9 tys. zł na taksówki w ciągu czterech lat wydało Ministerstwo Rolnictwa.
"Pracownicy Ministerstwa mogą korzystać z usług korporacji taksówkowej na terenie m.st. Warszawy oraz gmin ościennych, o ile jest to uzasadnione ekonomicznie, a użycie taksówki skróci czas podróży i przyczyni się do efektywniejszego wykonywania obowiązków służbowych" – wyjaśnia minister Robert Telus w odpowiedzi na interpelację, którą cytuje dziennik.
Są też jednak resorty, w których nie korzysta się z usług taksówkarzy lub robi to sporadycznie. "Ministerstwo rodziny Marleny Maląg od początku tej kadencji nie wydało na taksówki ani złotówki, a MSZ wydało tylko 322 zł w sumie na dwa przejazdy" - informuje "Fakt".