Nie tylko produkcja przemysłowa zwalnia. Mocno hamuje też sprzedaż detaliczna w Polsce. W grudniu była tylko o 4,7 proc. wyższa niż rok wcześniej, podczas gdy w ostatnich miesiącach dynamika wzrostu przekraczała 6 proc., a nawet sięgała 10 proc.
Dane GUS bardzo zaskoczyły ekonomistów, którzy spodziewali się wyniku na poziomie około 6,9 proc. Najbardziej pesymistyczne prognozy zakładały 5,5 proc., a najwięksi optymiści liczyli na 8,4 proc.
Co na to eksperci? Zgodnie wskazują, że słabszy odczyt grudniowy w dużej mierze wynikał z przesunięcia zakupów przedświątecznych (m.in. RTV i AGD) na listopad w związku z rosnącą popularnością przecen w "Black Friday". Trend ten jest obecny na naszym rynku od kilku lat, ale teraz nastąpiła jego kulminacja.
Czytaj więcej: Niepokój w przemyśle. Gospodarka wyhamowuje
Od lat nie było takich danych
"Kolejną przyczyną było przesunięcie zakupów odzieży i obuwia na listopad, gdy po raz pierwszy w sezonie temperatury spadły poniżej zera. Podobny do głównego odczytu spadek odnotowała sprzedaż bazowa (z wyłączeniem paliw, pojazdów i żywności)" - czytamy w komentarzu ekonomistów PKO BP.
Zwracają uwagę na słabszy od wzorca sezonowego spadek sprzedaży żywności w grudniu. Statystyki dla tego miesiąca są najgorsze przynajmniej od 1994 roku. Może to wskazywać na zmianę nawyków i zwyczajów Polaków, którzy coraz częściej spędzają święta poza domem lub korzystają z cateringu, tym bardziej, że innego rodzaju zakupy (w marketach) nie wykazały tego typu anomalii.
Ekonomiści mBanku punktują też spadek sprzedaży paliw z uwagi na niższe ceny. "Chłodem powiało również w skorelowanej z nią kategorii sprzedaży w pozostałych niewyspecjalizowanych sklepach (spowolnienie z 6,2 do 5,4 proc.). Tutaj grudzień okazał się być najsłabszy w historii" - wskazują.
W szerszej perspektywie widać, że trend spowalniania konsumpcji utrzymuje się od pewnego czasu.
Jak podkreślają eksperci mBanku, przesunięciem zakupów i zmianami wzorców sezonowych nie można tłumaczyć całego zaskoczenia w danych o sprzedaży. "W poszukiwaniu innych przyczyn warto spojrzeć na gwałtowne pogorszenie nastrojów konsumenckich, do którego doszło w grudniu. W przeszłości tak gwałtowne spadki nie zawsze wiązały się z gorszymi wynikami, ale możliwe jest, że w punktach zwrotnych pogorszenie nastrojów jest właśnie tym przysłowiowym źdźbłem łamiącym grzbiet wielbłąda. Wskazywałaby na to koincydencja spadków nastrojów i słabości sprzedaży w końcówce 2008 i 2011 roku" - komentują.
Idzie schłodzenie
- Grudzień przyniósł gospodarcze ochłodzenie - podsumowuje Przemysław Kwiecień, ekonomista Domu Maklerskiego XTB. - Po dynamicznym ożywieniu z 2017 roku w Europie nie ma już ślady, a lekkie rozczarowanie pierwszą połową roku zamieniło się w obawy o recesję wywołaną spadkiem produkcji. To niekorzystne tendencje dotarły też do Polski.
Czytaj więcej: Byliśmy liderem jako gospodarka rozwijająca się. Teraz jesteśmy w ogonie gospodarek rozwiniętych
Grudniowe dane sygnalizują, że tempo wzrostu PKB już w czwartym kwartale zauważalnie spadło. W tej sytuacji - jak podkreśla Kwiecień - pozostaje nam czekać na porcję danych za styczeń, które powiedzą więcej o dynamice spowolnienia, a także obserwować skalę ochłodzenia w europejskim przemyśle.
Kolejne miesiące pod względem konsumpcji powinny być gorsze. "Dane o sprzedaży detalicznej należy traktować w pierwszej kolejności jako potwierdzenie faktu, że konsumpcja prywatna weszła na trajektorię spowolnienia. (...) Rok 2019 przyniesie już wyraźnie słabsze pod tym względem dane. Dynamika konsumpcji będzie się w tym roku plasować w przedziale 3,5-4 proc. Obok niższego wzrostu dochodów do dyspozycji niekorzystnie na konsumpcję działać będzie naszym zdaniem procykliczny wzrost stopy oszczędności" - ostrzegają ekonomiści mBanku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl