Poniedziałkowy krach na argentyńskich rynkach eksperci nazywają "czarnym poniedziałkiem". Na otwarciu giełda odnotowała spadek o 10 proc. Kurs zamknięcia był o 30 proc. niższy, od piątkowego.
Przed weekendem jeden dolar kosztował 46,55 peso. W poniedziałek kurs skoczył do 65 peso. Część kantorów odmawiała wymiany amerykańskiej waluty.
W poniedziałek po południu prezydent Mauricio Macri spotkał się z prezesem Centralnego Banku Argentyny. Podjęto decyzję o uruchomieniu 50 mln dolarów rezerwy walutowej, która ma uchronić przed masową wyprzedażą lokalnej waluty.
Zdaniem lokalnych ekspertów, kryzys to reakcja rynków na wynik prawyborów prezydenckich, w których zwyciężył opozycyjny kandydat Alberto Fernandez.
Ostateczne starcie o fotel prezydenta Argentyny nastąpi 27 października, jednak niedzielne prawybory wyraźnie pokazują stopień niezadowolenia z obecnej sytuacji gospodarczej kraju i reform realizowanych przez urzędującego prezydenta.
Jak przypomina PAP, Argentyna od 2018 roku zmaga się z gospodarczym kryzysem. W ciągu roku lokalna waluta straciła połowę wartości, prognozowany jest spadek PKB o 1,2 proc., a ożywienia gospodarczego i wzrostu PKB o 2,2 proc. I to mimo pożyczki wysokości ponad 57 mld USD z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Wskaźnik bezrobocia przekroczył 10 proc.
Wolnorynkowe reformy prezydenta Macriego popierają inwestorzy zagraniczni. Sam prezydent twierdzi, że jego polityka "znormalizuje" gospodarkę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl