Na łamach money.pl od dłuższego czasu opisujemy dramatyczną sytuację dot. szybujących cen żywności wywołanych blokowaniem ukraińskich portów przez Rosjan, przez co nasz sąsiad nie może wyeksportować zboża. Uderza to przede wszystkim w biedniejsze kraje Afryki, które do tej pory importowały surowce rolne z Ukrainy. Teraz zostały z niczym. To oznacza nie lada kłopoty dla Europy, w tym Polski.
Głód w Afryce będzie miał fatalne skutki
- Nawet jeżeli kraje Afryki Północnej znajdą inne źródło importu żywności, to on będzie droższy. To nas prawdopodobnie czeka w najbliższych kwartałach. Problemy z żywnością się pojawią - przekonywał kilka dni temu w programie "Money.To się liczy" Andrzej Kubisiak, ekonomista Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
- Takie sytuacje już miały miejsce, ich efektem była "wiosna ludów" w północnej Afryce, dyktatorzy byli obalani właśnie ze względu na głód. Widzieliśmy wtedy też pełne barki i statki, które próbowały dopływać do europejskich brzegów - dodawał.
Później przestrzegał przed tym przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.
Ceny żywności wzrosły i stoimy w obliczu poważnego zagrożenia głodem i destabilizacją w wielu częściach świata. Na naszym spotkaniu omówimy konkretne sposoby pomocy Ukrainie w eksporcie produktów rolnych przy użyciu infrastruktury UE. Zobaczymy również, jak lepiej koordynować wielostronne inicjatywy w tym zakresie" - zaznaczał.
Afryka ostrzega przed wielkim głodem
W piątek afrykańscy przywódcy zebrali się na szczycie w Malabo w Gwinei Równikowej, aby powiedzieć światu, że potrzeby humanitarne na Czarnym Lądzie są z miesiąca na miesiąc coraz większe - opisuje spotkanie AP. Jak przekonuje agencja, Afryka zmaga się ze wzmożoną przemocą, wyzwaniami związanymi ze zmianą klimatu i serią przewrotów wojskowych.
"Przywódcy wezwali do rozwiązania kryzysu humanitarnego, w wyniku którego miliony zostały przesiedlone, a ponad 280 milionów cierpi z powodu niedożywienia" - czytamy. Ich zdaniem może doprowadzić do masowych migracji.
Problem w tym, że kryzys już zawitał do Afryki i nie wynika on wcale z działań Putina. Jednym z przykładów jest dramatyczna sytuacja mieszkańców prowincji Soum w północnym Burkina Faso.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Burkina Faso na skraju załamania
Obszar od lutego jest oblegany przez bojowników związanych z Al-Kaidą i grupą ISIL (ISIS), którzy uniemożliwiają poruszanie się ludziom oraz przepływ towarów. Co więcej, odcinają oni także dostawy wody dla tamtejszej ludności.
"Mieszkańcy cierpią bez jedzenia i wody, zwierzęta umierają, a cena zboża poszybowała w górę" - przestrzega AP.
- Towary już tu nie docierają. Produkcja zwierzęca i rolna jest niemożliwa, ponieważ ludzie nie mogą wrócić do swoich wiosek – mówiła w tym tygodniu w wywiadzie dla agencji Associated Press koordynatorka organizacji humanitarnych Barbara Manzi z Djibo (największego miasta prowincji Soum). - Dopóki nie zostanie znalezione rozwiązanie, będzie to naprawdę tragedia dla całej grupy ludzi, którzy tutaj cierpią każdego dnia - ostrzega.
Blokowanie miast jest taktyką stosowaną przez grupy zbrojne w celu zapewnienia dominacji i może być również próbą nakłonienia nowego rządu wojskowego Burkina Faso, który przejął władzę w styczniu, do wycofania się z obietnic wyeliminowania bojowników.
Burkina Faso stoi w obliczu największego kryzysu od sześciu lat. Według ONZ ponad 630 tys. ludzi jest na skraju śmierci głodowej.
Jak informowały światowe media w piątek, w brutalnym ataku na wschodzie kraju dżihadyści zamordowali 50 kobiet i dzieci. "Ugrupowania fundamentalistyczne dążą do destabilizacji w całym regionie Sahelu, ich pierwszymi ofiarami padają chrześcijanie" – informował gubernator regionu Madjoari, w którym doszło do kolejnej już w tych dniach masakry. Takich zdarzeń ma być więcej - ostrzega AP.