Nawet Polski Ład ze swoim funduszem opiekuńczym 12 tys. zł oraz podwyżkami dla najbiedniejszych może nie pomóc polskiej gospodarce. Tendencja jest nieubłagana. Czeka nas hamowanie - w tym jednego z głównych silników napędowych nadwiślańskiej gospodarki - konsumpcji. Dlaczego?
Wynagrodzenia w Polsce, a inflacja i PKB
Płace wciąż utrzymują się na wysokich poziomach. Piątkowe dane GUS na ten temat pokazują tylko nieznaczne spowolnienie. Dynamika wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw, czyli takich zatrudniających powyżej 9 osób, zmniejszyła się w październiku tego roku do 8,4 proc. r/r wobec 8,7 proc. we wrześniu, kształtując się nieznacznie poniżej konsensusu rynkowego (8,5 proc.).
Pamiętając o tym, ile wyniosła miesiąc temu inflacja (6,8 proc.), możemy wyliczyć jeden ważny z punktu widzenia zachowań konsumentów współczynnik - chodzi o realną dynamikę funduszu płac, czyli iloczynu zatrudnienia i przeciętnego wynagrodzenia skorygowanego o wzrost cen.
Jak przekonują ekonomiści Credit Agricole, realna dynamika funduszu płac obniżyła się w październiku do 2,0 proc. r/r wobec 3,3 proc. we wrześniu i 4,4 proc. w III kw. Tym samym ukształtowała się na najniższym poziomie od lutego tego roku. I tu zaczyna się problem.
Specjaliści francuskiego banku mówią, że spowolnienie wzrostu realnego funduszu płac w październiku stanowi wsparcie dla ich prognozy "silnego obniżenia dynamiki konsumpcji" do 3,0 proc. r/r w IV kw. z 5,0 proc. r/r w III kw.
- Wsparciem dla tego scenariusza jest również odnotowane w listopadzie dalsze pogorszenie nastrojów konsumenckich, które w naszej ocenie jest spowodowane głównie przez silny wzrost inflacji. Składowa obrazująca prognozowaną przez gospodarstwo domowe zmianę jego sytuacji finansowej w najbliższych 12 miesiącach obniżyła się silnie osiągając poziom najniższy od maja 2020 r., a więc od okresu, w którym wybuch pandemii i towarzyszące jej obostrzenia miały silny negatywny wpływ na rynek pracy i nastroje konsumenckie. Sygnalizuje to, że w IV kw., w reakcji na silny wzrost inflacji, gospodarstwa domowe będą ograniczać wydatki - przekonują.
Obniżka spożycia = obniżka wzrostu PKB
Zgadzają się z nimi ekonomiści Banku Ochrony Środowiska. Według nich przy solidnych wzrostach funduszu wynagrodzeń w kolejnych miesiącach (wynagrodzenia mają wciąż w Polsce rosnąć ze względu na nakręcającą się spiralę płacowo-cenową oraz niedobory pracowników) podwyższony poziom inflacji będzie nadal przekładał się na niższy wzrost funduszu płac w ujęciu realnym (czyli takim liczącym wzrost cen).
W opinii BOŚ relatywnie słabsze ożywienie siły nabywczej dochodów Polaków wraz z wygasającym efektem wydatkowania nadmiarowych oszczędności (generowanych w okresie restrykcji epidemicznych) "będzie czynnikiem hamującym tempo wzrostu spożycia gospodarstw domowych".
Z kolei zdaniem ekspertów banku Citi Handlowy koniec 2021 r. może być jeszcze naprawdę dobry (wzrost powyżej 5 proc.) ze względu na efekt niskiej bazy z roku poprzedniego, kiedy II fala pandemii zmusiła rząd do zamykania gospodarki.
Ryzyk w kolejnych miesiącach jednak nie zabraknie. Dlaczego? Oddajmy głos analitykom Citi:
- ryzykami dla aktywności gospodarczej w najbliższych kwartałach będą ograniczenia podażowe (brak produktów, surowców),
- opóźnienia w wypłacie środków unijnych,
- wolniejszy wzrost w Niemczech.
Optymiści kontra pesymiści
"Niedobory podażowe zarówno w przemyśle, jak i sektorze budowlanym są mniejsze niż w innych krajach UE, ale są historycznie największe i mogą prowadzić do ograniczeń produkcji. Z kolei na mniejszy napływ środków unijnych wpływ ma brak aprobaty Krajowego Plan Odbudowy przez Komisję Europejską" - przewidują ekonomiści Citi Handlowego.
Są to jednak wciąż optymiści. Według nich powolne rozładowanie problemów podażowych, opóźnienia napływu środków unijnych spowolnienie gospodarcze w Chinach oraz znaczne pogorszenie perspektyw dla niemieckiej gospodarki przełoży się prawdopodobnie na wyhamowanie wzrostu PKB w 2022 r. do 4.7 proc.
Znacznie bardziej pesymistyczni w tym zakresie są analitycy Banku Pekao. Ich indykator konsumpcji bazujący na szacunkach dochodów gospodarstw domowych sugeruje obecnie wyhamowanie wzrostu konsumpcji w 2022 r.
"Pewnym wsparciem będzie spadek stopy oszczędności, ale jednocześnie wzrosną koszty obsługi kredytów. Obniżamy prognozę wzrostu PKB w 2022 r. do 4 proc." - kończą specjaliści Pekao.
Co najgorsze, takich rewizji w dół dla polskiej gospodarki może być znacznie więcej.